Z miesięcznym opóźnieniem europarlament wybrał nową Komisję Europejską. Juncker idzie na emeryturę, ale Timmermans się załapał – co prawda nie na szefa KE (jego marzenie numer 1) ani na szefa Rady Europejskiej (jego marzenie numer 2), ale na jednego z siedmiu wiceszefów Komisji.
 
Nowa KE będzie dla Polski na pewno lepsza niż poprzednia, bo przy odchodzącym z polityki Junckerze, Timmermans, robił co chciał. Teraz będzie musiał uznać przywództwo Niemców i von der Leyen, za którą stoi autorytet największego kraju w UE, w której interesie będzie utrzymywać dobre relacje z Polską, zwłaszcza, że już teraz walczy, moim zdaniem, o swoją druga kadencję – inaczej niż Junkcer, a  tak jak Portugalczyk Barroso, jego poprzednik na stanowisku szefa KE.
 
W programie nowej KE widzę plusy i minusy.
 
Na przykład plusem jest zmiana podejścia do oceny praworządności w poszczególnych krajach. Minusem – chęć dokończenia unii bankowej: to akurat kolejny instrument federalizowania Europy za wszelka cenę.
 
Stanowisko Polski musi być pragmatyczne, na działalność nowej Komisji będziemy patrzeć przez pryzmat polskich interesów i na ile KE będzie je respektować.
 
Ryszard Czarnecki
 
tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (30.11.2019)