Aż 92 proc. brytyjskich kobiet jest przeciwnych planowanemu przez rząd ułatwieniu aborcji. Dotąd każda kobieta, która chciała zabić swoje dziecko, musiała najpierw osobiście porozmawiać z lekarzem. Teraz rząd chce znieść ten wymóg. Oznacza to, że aborcji będzie więcej, bo na drodze kobiety do spełnienia decyzji o zabójstwie nie będzie kolejnej osoby, która mogłaby ją od tego odwieść.

Według krytyków planowanej ustawy byłaby to największa liberalizacja praw aborcyjnych we Wielkiej Brytanii od 1967 roku. Przeprowadzone badania wskazują, że społeczeństwo nie chce takich zmian. W sondażu opublikowanym przez Daily Telegraph aż 89 proc. badanych zgodziło się, że „kobieta chcąca wykonać aborcję powinna zawsze spotkać się osobiście z wykwalifikowanym lekarzem”. Zgodziło się z tym 85 proc. mężczyzn i 92 proc. kobiet.

Po co rząd brytyjski chce dokonać takich zmian w prawie aborcyjnym? Stwierdził, że ma za dużo obywateli i czas pozwolić, by kobiety pozbywały się większej ilości dzieci? Czy może chodzi tu o całkowicie źle pojętą „autonomię kobiety” propagowaną przez ruchy feministyczne? Jakkolwiek by nie było, liberalizacja prawa doprowadzi tylko do zła: większej liczby zabójstw, większego cierpienia i umocnienia cywilizacji śmierci.

pac/lsn