Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa odniosła się do wezwania przez Polskę ambasadora Rosji do polskiego MSZ. Stwierdziła, że to zwykła próba "odwrócenia sytuacji na swoją korzyść" przez Polaków.

 

"Nie jest to jakieś wyjątkowe wydarzenie w życiu dyplomatycznym" - stwierdziła Zacharowa. Pytana, dlaczego Polacy zareagowali na wypowiedzi Władimira Putina tak ostro, odparła: "To całkiem proste, dlatego, by szybko odwrócić sytuację na swoją korzyść i powiedzieć, może coś i było, ale czy na pewno?".

Rzeczniczka powiedziała też, że Moskwa od 75 lat ma takie samo stanowisko w sprawie II wojny światowej, oparte jakoby na prawnym opisie i rezultatach prac Trybunału w Norymberdze.

Ambasadora Rosji wezwano do MSZ Polski na skutek kilku skrajnie antypolskich wypowiedzi Władimira Putina. Rosyjski prezydent nazwał między innymi przedwojennego ambasadora Polski w Niemczech Józefa Lipskiego "łajdakiem i antysemicką świnią"; twierdził też, że przyczyną wybuchu II wojny nie był pakt Ribbentrop-Mołotow, ale pakt monachijski z 1938 roku.

Twierdził, że Polacy wykorzystali ów pakt przeciwko Czechom, zajmując Zaolzie. Podał, jakoby Sowieci nie walczyli od września 1939 roku z Polakami i tak naprawdę niczego nam nie zabrali.

bsw/niezalezna.pl