Rzeź polskich bocian trwa... w Europie, a zwłaszcza w Bułgarii. Okazuje się, że setki tych symbolicznych dla naszego kraju ptaków nie dolatują nigdy do Afryki, bo giną w Bułgarii i innych krajach rażone prądem. Trupy bocianów zalegają tam w prawdziwych stosach.

Polscy naukowcy z Instytutu Zoologi Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu postanowili sprawdzić, jaki jest los bocianów migrujących z Polski do Afryki na zimę. 54 ptakom, które pierwszy raz wyruszały w taką podróż, przyczepiono nadajniki GPS-GSM.

Okazało się, że w ciągu zaledwie kilku tygodni aż połowa z bocianów zginęła. I to wcale nie w Afryce czy na Bliskim Wschodzie. Tylko jeden bocian został prawdopodobnie zastrzelony w Arabii Saudyjskiej.

Bociany ginęły przede wszystkim rażone prądem na liniach średniego napięcia. Jednym z największych problemów jest na przykład wysypisko śmieci w Bułgarii nieopodal kurortu Burgas. Tam koncentrują się stada ptaków wędrujące z całej Europy, nie tylko z Polski; w pobliżu jest bowiem cieśnina Bosfor. Na wysypisku ptakom łatwo jest się posilić. Niestety, próbują nocować na słupach średniego napicia - i ulegają porażeniu. 

,,Sprawdziliśmy losowo dziesięć słupów wokół wysypiska i znaleźliśmy 130 martwych bocianów (do 20 ptaków pod jednym słupem). Wszystkich słupów jest tam około stu, więc mogło tam zginąć nawet 1300 ptaków'' - napisali naukowcy na swoim blogu.

Mówiąc krótko, linie energetyczne w europejskich krajach powodują wielką hekatombę polskich bocianów, podobnie jak ptaków z innych krajów. A więc nie tylko afrykańscy i arabscy kłusownicy są winni zabijaniu naszych bocianów.

mod/media