Na wygodnej ławie Sądu Najwyższego w Waszyngtonie, DC zasiada dziewięciu sędziów ubranych w czarne togi: John G. Roberts, Jr., Antonin Scalia, Anthony M. Kennedy, Clarence Thomas, Ruth Bader Ginsburg, Stephen G. Breyer, Samuel A. Alito, Jr., Sonia Sotomayor i Elena Kagan. Wszyscy charakteryzują się nieprzeciętną inteligencją, ale niektórzy z nich moralnie kuleją. Wszyscy studiowali na najlepszych i najdroższych uczelniach w USA. Sześciu kształciło się na Harvardzie, trzech na Yale, a niektórzy studiowali na kilku najlepszych na świecie zaliczając: Stanford, Princeton, Columbia, Cornell, Georgetown i Oxford. Sześciu jest katolikami, trzech wyznaje judaizm (Ginsburg, Kagan, Breyer). Wśród nich nie ma ani jednego protestanta.

W ich przypadku nikt się jakoś nie śmieje, że siedzą w sukienkach, zaś ich opinii przysłuchuje się uważnie wielu prawników. Choć ich obrady nie są nagrywane i transmitowane (podobno dla zachowania powagi i uniknięcia komercjalizacji procesu), są one dostępne dla wielu zainteresowanych, m.in. dziennikarzy i zwykłych ciekawskich. A żeby być członkiem Adwokatury Sądu Najwyższego i dzięki temu oglądać lub słuchać obrad na żywo w zarezerowowanych dla prawników ławkach i pomieszczeniach, wystarczy być jednym z nich, posiadać rekomendacje od dwóch osób i uiścić jednorazową opłatę w wysokości 200 dol.

Lewicowcy i konserwatyści

Sędziowie nominowani są do sprawowania swojej funkcji dożywotnio. Można ich podzielić na grupę lewicową - z nominacji prezydentów Demokratów oraz prawicową – z nominacji Republikanów. Dzięki tej przynależności można z grubsza przewidzieć sposób głosowania danego sądziego. Do przedstawicieli grupy pierwszej należą trzy kobiety: dwie z nadania Obamy - Elena Kagan i Sonia Sotomayor oraz wybrana przez Clintona - Ruth Bader Ginsburg, ponadto jest w niej również Stephen Breyer (również z nadania Clintona). Do uznanych za konserwatystów i wybranych przez Reagana i Bushów należą: John Roberts, Samuel A. Alito, Antonin Scalia i czarnoskóry Clarence Thomas (wszyscy katolicy). Ostatnim z nominacji republikańskich jest wielka porażka Reagana: Anthony Kennedy, nieprzewidywalny katolik, dołączający często do grupy lewicowej. Błądzenie niektórych sędziów zapisane jest już od dawna w historii Sądu Najwyższego.

Kontrowersyjne decyzje

Wśród  dziewiętnastowiecznych decyzji moralnie złych, określanych jako kontrowersyjne należy wymienić tę zapadłą w sprawie Dred Scott v. Sandford z 1857 r. Według tego orzeczenia, Murzyni nie byli obywatelami Stanów Zjednoczonych i nie mogli domagać się sprawiedliwości w sądzie federalnym. Kolejną decyzją z podtekstem rasistowskim było uznanie legalności segregacji rasowej w publicznych instytucjach (pociągach, szkołach, kawiarniach czy toaletach) w sprawie Plessy v. Ferguson z 1869 r.

W XX w. wcale lepiej nie było. W 1927 r. Sąd Najwyższy podjął skandaliczną decyzję w sprawie Buck v. Bell legalizując przymusowe sterylizacje eugeniczne „opóźnionych umysłowo” w przytłaczającej decyzji 8 do 1 (sprzeciwiającym się był katolik Pierce Butler). Według  sędziego Olivera Wendella Holmesa, Jr., autora opinii w sprawie, „trzy pokolenia imbecylów wystarczą” , aby usprawiedliwić ubezpładnianie ludzi wbrew ich woli. Prawo to, stworzone de facto przez eugenika Harry’ego Laughlina stało się wzorem dla niemieckich eugeników Hitlera, a opinia Holmesa była zresztą przez nich cytowana.

W następnej decyzji w sprawie Korematsu v. United States z 1944 r. Sąd Najwyższy uznał za zgodne z prawem zamykanie Amerykanów pochodzenia japońskiego w obozach, bez znaczenia czy byli oni naturalizowanymi Amerykanami czy nie.

Wśród złych decyzji nie sposób nie wymienić oczywiście szeroko komentowanej sprawy Roe v. Wade z 1973 r., która umożliwiła legalizację aborcji w całych Stanach Zjednoczonych. Nie wprowadziła ona prawa do aborcji jako prawa człowieka, uniemożliwia za to wprowadzenie zakazu aborcji na poziomie stanowym, stąd obrońcy życia skupiają się na jak najostrzejszym regulowaniu tej „procedury”. W decyzji Doe v. Bolton ogłoszonej w tym samym dniu co Roe v. Wade, zdrowie kobiety zostało tak szeroko zdefiniowane (jako emocjonalne, psychiczne, itd.), że de facto tymi dwoma decyzjami zalegalizowano w USA aborcję na cały okres ciąży.

Warto nadmienić, że w niektórych decyzjach szalę złej decyzji przechylała jedna osoba, a czasami tylko jedna osoba poświadczyła prawdę i dobro.

Sędziowskie grzechy

Szokujące poglądy sędziów pokazują, że potrafią oni bardzo selektywnie wybierać grupy ludzi, którym nie należą się ani prawa, ani ochrona konstytucyjna, jak było to w przypadku Murzynów i Amerykanów japońskiego pochodzenia i dzieci nienarodzonych. Przykłady te ilustrują również forsowanie pewnej ideologii, która w danym czasie jest akurat popularna wśród elit rządzących, finansowych, czy akademickich. Sędziowie grzeszą przy okazji nieprzestrzeganiem Konstytucji (np. w sprawie Roe v. Wade), swobodnie ją interpretując. A to w połączeniu z arogancją, zwłaszcza sędziów lewicowych, którzy ostro angażują się i mieszają do polityki, daje rzeczywiście wybuchową i niszczącą kombinację.

Atak na obrońców małżeństwa kobiety i mężczyzny

Podobnie było w przypadku niedawno podjętej decyzji US v. Windsor, dotyczącej pary lesbijek, a właściwie zwrotu podatku od spadku po śmierci jednej z nich. Para ta zawarła tzw. homoseksualny związek małżeński w Kanadzie i zamieszkała w Nowym Jorku, który również go prawnie uznawał. Po śmierci jednej z kobiet, początkowo odmówiono drugiej zwrotu podatku federalnego w wysokości prawie 370 tys. dol. z powodu federalnej ustawy DOMA (Defense of Marriage Act), definiującej małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety. W toku postępowania sądowego, rząd federalny wycofał się jednak z obrony tej ustawy, zgadzając się z powódką. Według Scalia i pozostałych sędziów konserwatywnych (Roberts, Alito i Thomas), Sąd nie powinien był w ogóle się tą sprawą zajmować ze względów proceduralnych, gdyż została ona pomyślnie załatwiona dla powódki w niższych instancjach dwukrotnie potwierdzających, że DOMA jest sprzeczna z konstytucją. Poza tym, powódka i tak otrzymałaby swoje pieniądze bez jakiejkolwiek decyzji Sądu Najwyższego na drodze zwykłej ugody poza systemem sądowniczym, gdyż administracja Obamy się z nią zgadzała. Jak słusznie zauważyli przeciwnicy opinii większościowej (5:4), sprawa ta nie powinna w ogóle być rozważana, gdyż tak naprawdę nie było konfliktu ani kontrowersji. Niestety sprawa ta została przyjęta, być może po to, aby niektórzy sędziowie mogli zaatakować obrońców małżeństwa kobiety i mężczyzny w sytuacji, zamiast zachować umiar i postępować zgodnie z jurysdykcją.

Clinton homofobem?

DOMA została w niej prawie zmieszana z błotem, a obrońcy normalnego małżeństwa uznani prawie za chorych homofobów. A warto przypomieć, że DOMA została podpisana przez lewicowego prezydenta Clintona i otrzymała akceptację obu Izb Kongresu, w dużej mierze była więc co do niej zgoda wśród Republikanów i Demokratów. Czyżby oni wszyscy byli homofobami? Nie powinniśmi również ignorować faktów, że w tamtych czasach w żadnym stanie, ani zresztą na świecie, nie było ani jednego małżeństwa jednopłciowego, przeciwko któremu DOMA miałaby rzekomo dyskryminować.

Temperament sędziego Scalia

Najgorzej decyzję większościową przyjął sędzia Scalia, który zgodnie ze swoim temperamentem użył kolorowego języka komentując decyzję słowami „szczęka opada”. Musiał w swojej opinii wytłumaczyć swoim kolegom, że obrona małżeństwa (od niedawna nazywanego tradycyjnym) ani nie poniża, nie potępia, ani nie upokarza homoseksualistów, podobnie jak obrona amerykańskiej konstytucji nie obraża konstytucji innych narodów.

W swojej opinii Scalia zapewne słusznie obawiał się, że język użyty w opinii większościowej może ostatecznie doprowadzić do uniemożliwienia wprowadzenia zakazów tzw. małżeństw jednopłciowych na poziomie stanowym. Interpretując ją w ten sposób, mógł dolać oliwy do ognia, dostarczając lobby homoseksualnemu słowną amunicję, na którą mogą się teraz powołać. Jak sugeruje Roberts, Sąd Najwyższy nic jednak o takich zakazach nie powiedział. Najnowsza decyzja Sądu Najwyższego nie wprowadziła również prawa do małżeństwa dla homoseksualistów. Należałoby więc raczej skupić na tym, co Sąd rzeczywiście powiedział, a mianowicie, że prawo stanów do ustalania, jakie związki one uznają za małżeństwo, ma być respektowane. I to na pewno może wykorzystać strona obrońców „tradycyjnego” małżeństwa.

Więcej wydatków, mniejsze wpływy podatkowe

I póki co, w 38 stanach małżeństwo jest nadal definiowane jako związek mężczyzny i kobiety. W 12 stanach, które wprowadziły wersję jednopłciową, podatnicy poniosą dodatkowe koszta nowych świadczeń publicznych właśnie dla małżeństw jednopłciowych. W pierwszej kolejności oczywiście pokryją rachunek za prawo do Social Security (czyli emerytury i renty po „małżonku”) i innych świadczeń rodzinnych. Drugą grupą uzyskanych korzyści są zwolnienia podatkowe, prawo do łącznego składania deklaracji podatkowej, kredyty, zwolnienia i ulgi podatkowe. A jakie ogromne będą to pieniądze utracone przez władze stanowe i federalne, można już sobie wyobrazić po sumie zwrotu podatku od spadku ze sprawy US v. Windsor. Wielu homoseksualistów należy do ludzi majętnych, których spadki przekazywane zwykłym partnerom życiowym byłyby opodatkowane. Podobnie w przypadku współnego rozliczania się, zapłacą teraz niższe stawki. Innymi słowy- legalizowanie małżeństw jednopłciowych oznacza dla państwa i podatników więcej wydatków oraz pociąga za sobą obniżenie wpływów podatkowych. Warto o tym pamiętać, że chodzi o miliardy dolarów.

Decyzje sądów można czasem przełożyć na pieniądze, dlatego byłoby dobrze jak najwięcej wiedzieć o sposobach podejmowania decyzji i o samych decydentach. Choć niektórzy sądzą, że działania Sądu Najwyższego są dość niejasne, nie jest z tym aż tak źle. Istotnie Sąd działa w dość tajemniczy sposób- nie wiadomo np. dlaczego i kto decyduje, że dana sprawa będzie rozpatrywana, wiadomo tylko, że wystarczają 4 głosy za- jednak o poszczególnych sędziach można się wiele dowiedzieć, czytając ich biografie oraz napisane przez nich książki. W Europie istnieje za to podobny sąd: Europejski Trybunał Praw Człowieka, w którym również działają aktywni lewicowo sędziowie. Wydaje się, że wielu polskich dziennikarzy z trudnością wymieni obecny jego skład, nie mówiąc już o znajomości poszczególnych sędziów czy sposobie działania tej instytucji. Wygląda więc na to, że do prawa suwerennych krajów europejskich mieszkają się osoby, o których kompletnie nic nie wiemy. I  jest w tym coś poważnie niepokojącego.

Natalia Dueholm