Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jakie jest sedno reformy wprowadzenia jednolitego podatku?

Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha: Centrum im. Adama Smitha od lat pokazuje skrajny absurd płacenia ośmiu tytułów podatkowych nałożonych na pracę na etacie w czterech przelewach i z finałem, że jest dwóch płatników tego podatku. Zaoponowaliśmy jeden łączny podatek, jeden przelew, jednego płatnika.

Dlaczego Centrum im. Adama Smitha wyszło z tą propozycją?

 Jest to fundamentalna i oczywista korekta tego systemu. Nawet przy założeniu, że nie obniża się opodatkowania - to zaoszczędza się w Polsce milionom osób czas i pieniądze. Jest to coś tak elementarnego, że aż moim zdaniem poza dyskusyjnego.

 To nad czym można by było Pana zdaniem dyskutować?

Dyskutować jedynie można, komu do głowy przyszedł tak skomplikowany i nieefektywny system aby go wprowadzić w Polsce i aby przez tyle lat go utrzymywać, tylko po to aby Polacy tracili swoją energię, czas i pieniądze. Dotychczasowe rozwiązanie jest naprawdę absurdalne!

 Czy sprawa jest przesądzona? Pytam gdyż wiele środowisk wydaje się być z reformy niezadowolona.

Jeżeli coś jest dobre dla wszystkich Polaków to każda, choćby najbardziej skrajna ideologia powinna to zaakceptować. Bilans korzyści z tytułu tej zmiany jest ewidentny. Chyba, że druga strona chce przedstawić, iż w wyniku tej zmiany Polacy stracą to bardzo proszę niech to zrobią, jednak mówię to z ironią gdyż wiem, że jest to niemożliwe do wykazania.

Kto na tym zyska a kto straci?

Zyskają wszyscy pod warunkiem, że uczciwie się to przeprowadzi, a nie będzie się niepotrzebnie straszyło opinii publicznej. Nie będzie tak, że jedynym się ujmie a drugim dołoży. Jeżeli przeprowadzi się zmianę, tylko w postaci czystej korekty integracji tytułów podatkowych, to nikt nie zyskuje i nikt nie traci poza oczywiście czasem i kosztami związanymi z przelewami. Gdyż zamiast płacić za trzy, bądź cztery przelewy – w zależności, czy jest się małym czy dużym przedsiębiorcom – zapłacą za jeden przelew. Tu są oszczędności czasu i pieniędzy na każdym poziomie. Nie trzeba mieć tak skomplikowanego systemu państwa, który liczy wirtualne wartości.

 Wirtualne wartości?

Tak liczone są nasze wirtualne pieniądze w ZUSie, których tak naprawdę tam nie ma. Liczą, a przy tym zużywają prąd i czas, za który płacimy pracownikom, którzy wykonują fikcyjną prace po stronie ZUS.

Premier powiedziała, że - nigdy nie zgodzi się na takie zmiany systemu podatkowego, których koszty mieliby ponosić przedsiębiorcy. Co to oznacza?

Aby uzyskać dokładną informację na ten temat, trzeba by było aby bezpośrednio zwrócił się pan do Pani Premier. Jednak nie może być takiej zmiany upraszczającej system aby przy okazji, drugimi drzwiami wprowadzać podwyżkę opodatkowania w Polsce. Trzeba pamiętać, że dziś, Polscy przedsiębiorcy, nie są jak kiedyś chłopi pańszczyźniani, przypisani do ziemi, czyli do jednego systemu podatkowego i coraz cześciej korzystają z innego arbitrażu podatkowego w innych krajach.

 Mówi Pan o konkretnym ruchu skierowanym ku Czechom?

 Ten ruch, jeśli chodzi o zainteresowania na Czechach wynikł z zapowiedzi możliwej podwyżki przy okazji wprowadzanych reform. To, że dzisiaj Polacy są trzecią pod względem liczności grupą przedsiębiorców w Czechach, po Słowakach i Niemcach świadczy o tym, że coraz częściej wybierają arbitraż ze względu nie na zauważalnie niższe podatki, które są tam zwłaszcza poprzez opłaty tylko dlatego, że mają tam gwarancję, iż administracja nie traktuje ich jako przestępców tylko którym chwilowo nie udowodniono przestępstwa. Tam administracja systemowo, jest przyjazna przedsiębiorcom w przeciwieństwie do Polski.

 Rząd zapowiada tez ze od początku 2017 roku weźmie się za ułatwienie życia przedsiębiorcom. Co byłoby w pierwszej kolejności takim ułatwieniem?

 Jeżeli rząd będzie posługiwał się językiem państwa komunistycznego, które cały czas mówiło o ułatwieniach to nic z tego nie wyniknie, i to od samego początku!

 To gdzie jest klucz do polepszenia bytu przedsiębiorstw w Polsce?

 Chodzi o przywrócenie wolności gospodarczej jako zasady, że co nie jest zakazane jest dozwolone i tak jak w innych krajach – najdalej poszedł w tym parlament australijski- który jednego dnia zlikwidował około 10 tys przepisów! W jednym momencie przecięto węzeł przepisów, na którym australijscy przedsiębiorcy tracili miliardy australijskich dolarów w ciagu roku i takie działania robić. Rok rządów PiS mija a w zakresie utrzymywania szkodliwych przepisów nic dokładnie się w Polsce nie zmieniło.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę