Przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji zeznawała dziś m.in. córka Jolanty Brzeskiej, działaczki na rzecz praw lokatorów, której spalone ciało znaleziono w 2011 r. w Lesie Kabackim. Okoliczności śmierci kobiety do dziś pozostają niewyjaśnione. Świadek opowiedziała przed komisją o gehennie, którą przeszła jej matka, a także o tym, jak prokuratura "badała" sprawę. 

Po południu komisja przesłuchała Ewę Andruszkiewicz, działaczkę Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów im. Jolanty Brzeskiej. Świadek zeznała, że pobicie i porwanie niezłomnej lokatorki kamienicy przy Nabielaka 9 mogła widzieć jedna z sąsiadek. 

Andruszkiewicz powiedziała przed komisją, iż ta sąsiadka mówiła jej, że Jolanta Brzeska 1 marca 2011 r. została napadnięta i pobita. 

" To się stało ok. godz. 15.00 - 16.00. Wtedy ludzie najbardziej aktywni. Tę sytuacje mogli widzieć sąsiedzi z kamienic przy ul. Nabielaka 9 i 11. Mówiła nam, że napastników było trzech, a ona może rozpoznać kierowcę samochodu."- relacjonowała Ewa Andruszkiewicz.

Wiceminister sprawiedliwości i przewodniczący komisji, Patryk Jaki dopytywał o szczegóły sytuacji. Zdaniem polityka, zeznania świadka mogą okazać się przełomowe dla sprawy wyjaśnienia śmierci działaczki. 

"Pobiegliśmy za ta panią, która nam o tym opowiadała, ale ona mówiła, ze się boi, że nie chce zeznawać. Twierdziła też, że wielu świadków zeznawało policjantom w tej sprawie"- mówiła przed komisją Andruszkiewicz. 

Świadek zeznała również, że ani ratusz, ani prokuratura, ani rząd, nie reagowały na skargi lokatorów w sprawie bezprawnych działań Marka M. w kamienicy przy Nabielaka 9. Lokatorzy zwracali się m.in. do Grzegorza Schetyny, który był wówczas szefem MSWiA. 

"Ani ratusz, ani prokuratura, ani ministerstwo skarbu nie uwzględniało naszych. Informowaliśmy też prokuraturę o działaniu zorganizowanej grupy przestępczej, sprawa została umorzona"- podkreśliła Andruszkiewicz.

yenn/wPolityce.pl, Fronda.pl