„Aż 70 proc. osób przebadanych przez kościelnych statystyków w stolicy akceptuje tzw. wolne związki, czyli życie na "kocią łapę", 60 proc. popiera zapłodnienie in vitro, 25 proc. nie ma nic przeciwko rozwodom.

 

A 90 proc. nie waha się użyć środków antykoncepcyjnych. Dane te dotyczą grupy szczególnie zagrożonej ateizmem - ludzi młodych, dobrze sytuowanych materialnie, dla których najważniejsze są praca, dzieci i polityka.

 

Kościół i wiara w ich życiu zajmują bardzo odległe miejsce. Dla porównania - w katolickiej diecezji drohiczyńskiej in vitro popiera tylko 24 proc. badanej grupy, a antykoncepcję - 44 proc.

 

O czym świadczy taka przepaść między diecezjami? - Ludzie w Warszawie tworzą własną etykę, tracą fundament moralny - uważa ks. Wojciech Sadłoń (29 l.) z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. - Sukces materialny, praca, kariera przysłoniła im Pana Boga - dodaje. Oczywiście wielu ze stołecznych bezbożników to nie rdzenni warszawiacy, ale ludzie, którzy przyjechali tu za chlebem. Czy stolica ich zepsuła?

 

- Ich wiara jest tak słaba i nieautentyczna, że w nowych warunkach zagłuszyły ją inne wartości - uważa ks. Sadłoń. - Jedną z przyczyn odejścia od Boga może być szybkie tempo życia oraz słabe więzi rodzinne. Kościół przypomina, że nawet takie wartości, jak młodość i sukces, są puste bez prawdziwej wiary”.(…) – czytamy w „Super Expresie”.

 

jw/se.pl