Mimo iż marszałek Sejmu, Marek Kuchciński zapowiedział przeniesienie tegorocznego posiedzenia Sejmu Dzieci i Młodzieży na 1 września, totalna opozycja nie przepuściła okazji, aby całą sytuację wykorzystać politycznie. Najpierw narracja o "złym Kuchcińskim", który nie wpuszcza dzieci do Sejmu, później- propozycja skompromitowanej prezydent Warszawy. 

Hanna Gronkiewicz-Waltz, polityk Platformy Obywatelskiej, do niedawna również wiceprzewodnicząca tej partii, zorganizowała tegoroczne posiedzenie Parlamentu Dzieci i Młodzieży nie w Sejmie, ale na Uniwersytecie Warszawskim. Nie zabrakło tam polityków "totalnej opozycji", a ci, którzy w tym wydarzeniu nie wzięli udziału, szczuli na PiS w mediach społecznościowych. O ile obecność Małgorzaty Kidawy-Błońskiej czy Barbary Dolniak nie dziwi tak mocno (posłanki PO i Nowoczesnej pełnią przecież funkcję wicemarszałków Sejmu), to widząc posła Michała Szczerbę, można było się domyślić, co zrobi z tego wydarzenia. To jednak nie wszystko, bo w wydarzeniu na Uniwersytecie Warszawskim wzięli udział również Jakub Hartwich i Adrian Glinka. 

"W tej chwili bardzo mocno zastanawiam się, czy osoby takie jak ja czy Adrian Glinka, nie powinny walczyć od środka, bo tam można coś zmienić"-powiedział podczas posiedzenia Parlamentu Dzieci i Młodzieży 25-letni niepełnosprawny Kuba. Obaj młodzi mężczyźni poinformowali, że protest będzie kontynuowany, tyle że już w innej formie: protestujący mają zamiar spotykać się z ludźmi i podnosić temat problemów, z którymi borykają się osoby niepełnosprawne oraz ich najbliżsi i opiekunowie.

Kuba i Adrian wyrazili zadowolenie z faktu, że protest w Sejmie pomógł otworzyć oczy społeczeństwu, a niepełnosprawnym "po części" udało się odzyskać godność, niemniej broni nie składają- aż do momentu wypracowania długofalowego rozwiązania- minimum socjalnego. 

 

 

 

 

 

 

yenn/300Polityka, Fronda.pl