O sprawie informuje dziennik "Rzeczpospolita". Władze Wielkiej Brytanii dążą do tego, by mieć możliwość samodzielnie regulować napływ imigrantów do ich państwa. Przede wszystkim chcą ograniczyć napływ osób z państw o niskim poziomie rozwoju. Minister pracy Iain Ducan Smith twierdzi, że przemieszczanie się osób w UE nie ma sensu, gdy mieszkańcy biedniejszych państw członkowskich mogą bez problemu przenosić się do państw bogatszych. – Jeśli takie zjawisko rozwinie się na dużą skalę, może prowadzić do buntów obywatelskich, wzrostu bezrobocia i napięć społecznych – argumentuje brytyjski minister.

Dlaczego David Cameron chce decydować o tym, kto powinien a kto nie przyjeżdżać na Wyspy Brytyjskie? Chodzi zapewne o opinię publiczną, która coraz bardziej niezadowolona jest z większającej się ilości imigrantów. Podobno, bo nie ma odpowiednich badań w tym zakresie, imigranci zabierają pracę Brytyjczyką. To nacjonalistyczna śpiewka. Przeciętny Brytyjczyk nie będzie pracował poniżej średniej krajowej, więc takie zajęcia wykonują przyjezdni. System socjalny wypaczyłumysły Brytyjczyków, którzy zarejestrowani w urzedach pracy wybrzydzają, i nie chcą tak naprawdę pójść do pracy. Wystarczy dobry, sowity zasiłek i po sprawie. Dlatego, jak każdy wie, nawet Cameron to imigranci stanowią siłę napędową brytyjskiej gospodarki.

Jeśli UE zezwoli Wielkiej Brytanii na selekcję przyjezdnych imigrantów, to ucierpi na tym najbardziej Polska. Obecnie na Wyspach Brytyjskich jest około miliona naszych rodaków. Plus ci, którzy pracują tam na czarno. - Polska nie zgodzi się na podważanie fundamentalnych zasad rządzących jednolitym rynkiem. Blokując siłę roboczą, która przyczynia się do rozwoju brytyjskiej gospodarki, Londyn sam sobie strzeli w stopę - komentuje dla "Rzeczpospolitej" Rafał Trzaskowski, minister ds. europejskich.

mod/Rzeczpospolita