Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Nowym ambasadorem Polski w Kijowie został pan Marcin Wojciechowski. Wczoraj uczestniczył pan poseł w jego przesłuchaniu w ramach prac Komisji Spraw Zagranicznych. Jak ocenia pan tę nominację?

To była jedyna propozycja Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Głosowałem przeciwko tej kandydaturze. Ukraina to kraj, gdzie dzieje się Historia przez wielkie "H", kraj węzłowy, gdzie kumulują się problemy świata, Europy i Polski. Na placówce dyplomatycznej nie może być tam osoby, która nigdy nie był ambasadorem, a jedynie rzecznikiem prasowym MSZ oraz, wcześniej, dziennikarzem. Owszem, dziennikarzem zajmującym się sprawami Ukrainy i Rosji, ale nie zmienia to faktu, że pan Wojciechowski nie ma żadnego doświadczenia politycznego i ambasadorskiego. Nie mam nic przeciwko awansom ludzi w dyplomacji, którzy wywodzą się z innych środowisk, mających różnorakie zawodowe doświadczenia. Są natomiast sytuacje tak ważne, że wymagają po prostu wyłącznie doświadczonych politycznie osób - i to z wieloletnim stażem. Marcin Wojciechowski nie jest takim człowiekiem. Kijów ma być jego pierwszą placówką – i to zaledwie po trzech latach pracy na stanowisku rzecznika MSZ. Jego wybór jest decyzją dla mnie niezrozumiałą.

Ważną ponadto kwestię podnosił wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych, Witold Waszczykowski. Chodzi o to, że prezydent elekt Andrzej Duda apelował podczas odbierania od Państwowej Komisji Wyborczej decyzji o wyborze na prezydenta Rzeczpospolitej o niepodejmowanie strategicznych decyzji, które mogą później rzutować na wykonywanie przez niego obowiązków. Duda prosił, by wstrzymać się z takimi decyzjami do czasu jego zaprzysiężenia. Tutaj mamy tymczasem do czynienia z taką właśnie sytuacją. Istotną prerogatywę mianowania ambasadorów ma prezydent Rzeczpospolitej i to on ich ostatecznie zatwierdza. Dodatkowo w relacjach polsko-ukraińskich prezydent ma szczególny tytuł do decydowania o tym, kto powinien być tam ambasadorem ze względu na instytucjonalne relacje między nim a władzami ukraińskimi, które są relacjami stabilnymi i funkcjonującymi od lat. Ukraina to wyjątkowy dla Polski kraj i stanowisko prezydenta na temat tego, kto będzie w Kijowie naszym reprezentantem, powinno być kluczowe.

W związku z tym uważamy, że trzeba było poczekać z tą decyzją do szóstego sierpnia i uzgodnić wszystko z Andrzejem Dudą. To po prostu kwestia osobistego zaufania, które prezydent powinien mieć do ambasadora. To, co zrobiła Platforma Obywatelska, może być odebrane jako lekceważenie Ukrainy. Wysyłanie na ambasadora do Kijowa człowieka bez doświadczenia politycznego także sami Ukraińcy mogą odczytać jako traktowanie ich kraju jako państwa drugorzędnego.

Warto też zwrócić uwagę na pewien zabawny wątek, jaki pojawił się podczas wczorajszego przesłuchania pana Wojciechowskiego przez sejmową Komisję Spraw Zagranicznych. Podkreślił on mianowicie, że trzeba pomóc Ukrainie w dekomunizacji – a przypominam, że to człowiek, który dwanaście lat był dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.