Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Paweł Kukiz zapowiedział w wywiadzie opublikowanym dzisiaj przez „Rzeczpospolitą”, że jest gotów do współpracy… z Platformą Obywatelską, jeśli tylko PiS go „odrzuci”. Jak pan to odbiera?

Piotr Semka: Paweł Kukiz wykorzystuje potencjał człowieka, który w polityce może wszystko. Przekaz jest tak naprawdę bardzo prosty: albo PiS już teraz zadeklaruje, że weźmie Kukiza na koalicjanta, albo Kukiz podejmie współpracę z Platformą. Oczywiście, zdarzały się już takie cuda. Tak było przykładowo w latach 2005 – 2007. Andrzej Lepper uznawany był za zagrożenie publiczne, ale gdy Jarosław Kaczyński chciał wyjaśnić sprawę fałszywego kupowania gruntów, Lepper stał się nagle bohaterem i wszyscy zaczęli nad nim się litować. To samo było z Romanem Giertychem. Retoryka, jaką prezentuje Kukiz – albo mnie kochasz, albo pójdę do twojego rywala – utrudnia PiS-owi poważne myślenie o koalicji. Pokazuje, że Kukiz byłby koalicjantem kapryśnym, mogącym w każdej chwili stać się śmiertelnym wrogiem. Oczywiście, gdyby Paweł Kukiz traktował sprawę poważnie, to Platforma, którą sam krytykuje za niszczenie sceny politycznej, powinna być niewyobrażalnym dla niego partnerem. Jeżeli jednak traktuje się partie jako swego rodzaju targ polityczny, to wszystko staje się możliwe. Platforma, która uważa PiS za realny i długoterminowy problem, może w sytuacji już sejmowej zacząć nagle zachwycać się Kukizem. Tworzenie takiej oferty dla PiS źle świadczy o Kukize.

Co radziłby pan w tej sytuacji PiS-owi? Otwarcie deklarować gotowość do współpracy?

PiS powinien przedstawiać się jako partię realnej i spokojnej zmiany, w odróżnieniu do ugrupowania, które tak naprawdę wisi na osobie jednego lidera, mającego pełnomocników od Sasa do Lasa, a który może pójść w dowolnym kierunku. Na tym polegała też wada LPR-u i Samoobrony. Mimo ich deklaracji chęci zmieniana Polski, były to ugrupowania całkowicie nieprzewidywalne. W przypadku Giertycha droga od kontestowania III RP do bycia jej głównym propagandzistą okazała się bardzo krótka.

Wspomina pan, że pełnomocnicy to ludzie od Sasa do Lasa. Podobnie z kandydatami do Sejmu. Kukiz chciałby wystawić obok siebie na przykład Magdalenę Ogórek i Grzegorza Brauna. Jak to połączyć?

Grzegorz Braun zdystansował się od takich pomysłów, natomiast te oferty Kukiza pokazują dziwną mieszankę radykalizmu z gotowością do bardzo daleko idących kompromisów ideowych. Wszystko powoduje, że ciągle możemy nazywać Kukiza „Kinder Niespodzianką”. Kukiz zachowuje się bardzo dziwnie. Ludzie, którzy chcieliby radykalnych zmian bardzo często pomagają w utrzymywaniu status quo, bo łatwo mogą ośmieszyć jakąkolwiek zmianę.

Od największego chyba radykała, czyli Janusza Korwin-Mikkego, Kukiz się odciął. W naszych wcześniejszych rozmowach sugerował pan taki krok, bo Mikke mógłby pociągnąć Kukiza na dno. Dobrze się więc stało?

Tak, ale przypomnę, że jeszcze po kongresie w Lubinie Paweł Kukiz ponawiał wezwania do Janusza Korwin-Mikkego, choć wcześniej, w czasie debaty telewizyjnej,  dostał prztyczek w nos. Wszystko to jest bardzo chaotyczne. Naprawdę chciałbym widzieć w Kukizie coś dobrego, ale Kukiz niespecjalne daje mi na to szansę. Ciągle dzieją się jakieś rzeczy sprawiające, że nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. Raz jest bardzo radykalny i wskazuje, że Platforma to samo zło, a następnego dnia mówi PiS: „kochaj mnie, bo jak nie to pójdę do Platformy”.

Chaos dotyka nawet rzekomo najważniejszych dla Kukiza spraw ustrojowych. Zawsze słyszeliśmy o JOW i demokracji. W pierwszej debacie prezydenckiej Kukiz sugerował Korwin-Mikkemu, że może rozmawiać „nawet o monarchii”. Teraz deklaruje chęć zaprowadzenia systemu prezydenckiego połączonego z JOW. Czego Kukiz chce więc naprawdę?

No właśnie. To ciągły totolotek nowych pomysłów. Nie wiadomo, czego się trzymać. Jeśli ja, który obserwuję politykę z racji zawodu, jestem zdezorientowany, to tym bardziej mogą być zdezorientowani zwykli Polacy.

PiS powinno podjąć z Kukizem rozmowy? Posłowie tej partii, z którymi o tym rozmawiałem, są jak na razie bardzo sceptyczni, w związku z całkowitą niejasnością programową Kukiza.

Rozmowy dotyczące jakiego etapu? Jeżeli Paweł Kukiz zmienia swoje pomysły, to rozmowy będą w poniedziałek dotyczyły poniedziałkowych poglądów, a w czwartek, gdy wyskoczy z nowymi rzeczami, trzeba będzie organizować rozmowy dotyczące poglądów czwartkowych. To nie ułatwia sprawy, wszystko jest chaotyczne. Podam przykład. Na liście pełnomocników Kukiza znalazł się pan Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. Pytanie, kogo on będzie reprezentował? Czy Ruch Kukiza, czy „Solidarność”? Czy da się to połączyć? Takich dziwactw jest znacznie więcej.

Podsumowując ci, którzy liczyli – czy nadal liczą – na pewną współprace PiS i Kukiza, a dzięki temu na rzeczywistą zmianę w Polsce, mogą srodze się zawieść?

Najstraszniejszą zmorą dla tych, którzy naprawdę chcą coś zmienić, są z jednej strony ci, którzy podkręcają spiralę oczekiwań i żądań, a z drugiej strony ci, którzy są nieprzewidywalni. Na tym tle powtarza się tragedia PiS z lat 2006-2007. Brakuje własnej większości, a potencjalny koalicjant jest nieprzewidywalny.