Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Na czyją korzyść działa końcówka kampanii wyborczej? Lepiej zaprezentował się Bronisław Komorowski czy Andrzej Duda?                                                       

Piotr Semka: Komorowski miał na pewno nadzieję na lepszą końcówkę. Zakładał, że uda mu się ściągnąć na Westerplatte przynajmniej jednego z liderów największych państw unijnych. Myślę, że najbardziej liczył na prezydenta Francji Francoisa Hollande’a. Lekceważenie Polski, jakie prezentują Niemcy, jest już bardzo daleko posunięte. Przysłanie byłego prezydenta Horsta Köhlera, który odszedł nota bene w niejasnych okolicznościach, jest po prostu niepoważne. W tym roku Niemcy bardzo wyraźnie wyciągnęli wnioski z 1 września 2014 roku, gdy prezydent Niemiec Joachim Gauck złożył wizytę na Westerplatte. Mówiąc o II wojnie światowej popełnił „straszną zbrodnię”, nie wspominając o ofierze żołnierzy rosyjskich. Czytając między wierszami niemieckich komentarzy dowiemy się, że jeżeli Niemcy chcą aspirować do roli mocarstwa równego Rosji, to nie mogą popełniać mezaliansu i uczestniczyć w imprezach o takiej samej randze w Polsce, jak w Rosji, bo Moskwa tego nie lubi. Na Gaucka posypały się gromy niby dlatego, że nie wspomniał o ofierze krwi Rosjan – ale tak naprawdę za to, że nadano zbyt dużą rangę spotkaniu polskiemu, co mogło rozdrażnić Moskwę. Dlatego właśnie w tym roku przysłano wyłącznie byłego prezydenta Köhlera. Nie przybyli ani Joachim Gauck, ani kanclerz Angela Merkel ani wreszcie szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier. 

A jak radzi sobie w końcówce kampanii Andrzej Duda?

Występ Andrzeja Dudy we wtorkowej debacie w TVP1 był średnio udany. Natomiast jego występ w TVN w czwartkowy wieczór był już bardzo dobry, choć na pewno pomogły mu Monika Olejnik i Justyna Pochanke, które przekraczały granicę agresji. Wcześniej taką granicę przekraczała Beata Tadla w TVP1. Dosyć udany jest też klip podsumowujący kampanię Dudy. Z kolei klipy Komorowskiego o wyraźnie negatywnym przesłaniu chyba niespecjalnie mu służą. Są agresywne, prymitywne i troszeczkę z epoki, której ostrość mija. Andrzej Duda musi jednak cały czas pamiętać, że ma przed sobą debatę – bo myślę, że Komorowski przed debatą poprzedzającą II turę wyborów już się nie uchyli. Duda musi być wtedy naprawdę przekonujący. Jeśli był dosyć blady w debacie z innymi kandydatami, to można zadać sobie pytanie, czy będzie w stanie zawalczyć o naprawdę wysoką stawkę, a tym będzie debata z Komorowskim.

W jakie nowe tony będzie musiał uderzyć Andrzej Duda, żeby pozyskać w II turze nowy elektorat i zwyciężyć?

Będzie musiał sięgnąć po postulaty elektoratu „antysystemowców”. Musi wymyślić coś, żeby zachęcić wyborców młodych, to jest wyborców Kukiza i Korwin-Mikkego. To nie będzie łatwe, bo w kampanii prezydenckiej wygrywano jak dotąd raczej stonowaniem. Jak zachować centrowych wyborców i pozyskać nowych? To trudne pytanie. Natomiast problemem Dudy jest to, że ciągle nie wyszedł poza elektorat PiS. To kula u nogi.

Pozyskanie elektoratu „antysystemowców” może być rzeczywiście trudne. Ostatnio Paweł Kukiz pokazał, że jest gotowy sięgać po hasła liberalne, żeby zdobyć nowe głosy. Mówił o usunięciu religii ze szkół, o związkach partnerskich, o legalizacji prostytucji.

Właśnie. Wiele środowisk na prawicy łatwo uznało Kukiza za prawicowca. Moim zdaniem te złudzenia dotyczące Kukiza to bardzo duży błąd. Kukiz oczywiście sprytnie przepraszał za swoją piosenkę „ZChN zbliża się”, która była parodią pieśni pierwszokomunijnej. Bardzo często podkreślał swoje poszanowanie dla tradycji. Okazuje się jednak, że gdy tylko tego potrzebuje, to natychmiast wraca w kampanii do postulatów libertyńskich. To wszystko jest jakaś dziwaczne. Wydawało się, że Kukiz bardzo wyraźnie akcentował siłę Polski. A gdy pojawiły się „Nocne Wilki”, to nagle, na gwałt zaczął opowiadać, że nie ma w zasadzie nic złego w tym, żeby przejechali przez Polskę. Te wszystkie rzeczy razem sprawiają, że traktuję Pawła Kukiza jako swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa dla Platformy. Nie ma co mówić, że jest jakimś „agentem Schetyny” – ale na pewno dla sztabowców Platformy kandydatura Kukiza stanowi bardzo dobrą okoliczność.

Kukiz kumuluje w sobie elektorat kontestacji, ale w II turze ten elektorat może zdemobilizować. To znaczy powiedzieć, że już jego wyborcy już zademonstrowali swój protest i zasugerować, choć pewnie nie wprost, że na Dudę i tak nie warto głosować. Zajadłość, z jaką Kukiz sugeruje, że PO nie różni się niczym od PiS, daje mimo wszystko do myślenia. Wydawałoby się, że Kukizowi powinno być bliżej do Dudy, a jednak jego język ciągle jest bardzo nieuczciwy. Sugeruje, że politycy PO i PiS prowadzą spór tylko pro forma, a potem, jak to stwierdził u Kuby Wojewódzkiego, idą razem pić wódkę i poklepywać się po plecach, kpiąc z wyborców, którzy biorą na serio, jak twierdzi Kukiz, ich rzekome spory.

W ostatnim dniu kampanii uaktywnił się prezydent Lech Wałęsa, dając wyraz obawom wszystkich liberalnych budowniczych III RP. Przestrzegał, że jeżeli wygra Duda, to dla Polski będzie to nieszczęście.

Rozpoczyna się histeria pod tytułem „polska demokracja jest zagrożona”. Tego typu demonstracje pokazują, że ludzie III RP są tak naprawdę totalitarystami. Zakładają, że demokracja jest wtedy, kiedy rządzi ich przewodnia partia. To syndrom, który istnieje od 1989 roku. W momencie, w którym staje się jasne, że prawicy nie udało się rozdrobnić ani zepchnąć na margines, pojawia się z wyjątkową siłą.

Można więc w tym kontekście powiedzieć, że zwycięstwo Dudy zwycięstwem demokracji?

Tak. A jednocześnie będzie rozpoczęciem skrajnie agresywnej kampanii, która będzie przypominać tę kampanię z lat 2005-2007, kiedy straszono Polaków niemal codziennie jakimś wymyślonym zagrożeniem. Byle incydent rozdymano do rangi katastrofy państwa. Cóż, zawsze tak jest. Każda oligarcha, która nie chce oddać władzy, sugeruje, że jeśli tę władzę straci, to kraj zapadnie w przepaść. To normalna śpiewka, nie inaczej przecież zachowywali się komuniści, którzy grozili, że jeśli przestaną być u władzy, to Polska zostanie rozebrana między Niemcy a Rosję.

Ta diagnoza obecnej rzeczywistości politycznej jest wyjątkowo ponura, wskazując na swoistą kontynuację wzorców komunistycznych.

To jest dokładnie to samo: raz uzyskanej władzy nie oddamy nigdy. Marksiści głosili, że wynika to z praw historii, a Platforma tłumaczy, że wynika to z praw rozwoju Europy.

Andrzej Duda, jeżeli zostanie prezydentem, dobrze poradzi sobie w pańskiej opinii z taką falą nienawistnych ataków, których będzie obiektem?

Marszałek Józef Piłsudski ma wyryty na grobie cytat z Beniowskiego Słowackiego:

"Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu

Gniazdo na skałach orła, niechaj umie

Spać, gdy źrenice czerwone od gromu

I słychać jęk szatanów w sosen szumie.

Tak żyłem".

Także Piłsudski był przez całe życie atakowany. Andrzej Duda musi to wytrzymać.