„Prawdziwą jednak „wisienką” na smoleńskim torcie były egzorcyzmy, odmawiane z ustawionej przed Pałacem Prezydenckim sceny przez księdza Stanisława Małkowskiego. Trudno uznać to zachowanie owego – niegdyś zasłużonego kapłana – inaczej niż skandalem lub czystym szaleństwem” – napisał Jan Libicki. Jak widać, postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, uderzając jednocześnie w Kościół oraz w PiS. Cóż, wybory coraz bliżej...

„Wiele wskazuje na to, że w głowie nieszczęsnego księdza Małkowskiego Polska, Pan Bóg, Smoleńsk, szatan i obecny rząd to jakiś jeden logiczny myślociąg” – pisał dalej senator.

„Ksiądz Małkowski kilka tygodni temu był przecież już autorem skandalu w jednej z poznańskich parafii, kiedy to, podczas jego kazania spora grupa wiernych zwyczajnie wyszła ze świątyni. Nie mnie pouczać kardynała Nycza, ale moim zdaniem – mimo wielkich zasług – pora już zrobić porządek z księdzem Małkowskim. Choćby przez nałożenie nań zakazu głoszenia kazań i odebranie mu misji kanonicznej. O to do Metropolity Warszawskiego bym apelował” – kontynuował polityk.

Warto przypomnieć, że wydarzenie w poznańskiej parafii rzeczywiście było skandalem, ale z zupełnie innego powodu, niż twierdzi Libicki. To nie ks. Małkowski był bowiem twórcą „skandalu”, ale osoby, które wyszły z Kościoła. Ks. Małkowski wskazywał zresztą, że z dużym prawdopodobieństwem była to wymierzona w niego prowokacja.

pac/niezależna.pl/jflibicki.salon24.pl