"Wydaje mi się, że ten wyciek miał na celu sparaliżowanie śledztwa w sprawie przestępczych nagrań. Jeśli nagrania wyciekają w szeroko pojętym okresie kampanii wyborczej, to trzeba sobie zadać rzymskie pytanie: cui bono?" – powiedział Radosław Sikorski przed środowym posiedzeniem Sejmu, na którym miał tłumaczyć się prokurator generalny Andrzej Seremet. 

"To nie ułatwia pracy prokuratury, jeśli wszystkie podmioty współpracujące z prokuraturą muszą domniemywać, że nawet przed zakończeniem śledztwa wszystko może wyciec do sfery publicznej" - dodał Sikorski. 

"Ja przestrzegałem, gdy ta sprawa zaczynała się rok temu, że jądrem problemu jest to, czy mamy żyć w społeczeństwie jawności totalnej i inwigilacji. Bo chyba wszyscy z nas w niepublicznych sytuacjach stawiamy różne tezy, czasami przesadzamy, czasami żartujemy czasami plotkujemy. Pojawia się pytanie, które musimy zadać sobie jako społeczeństwo – czy chcemy, aby nagrywanie tego typu rozmów i publikowanie ich urbi et orbi było bezkarne" - mówił Marszałek Sejmu. 

Dodał, że w jego ocenie prokurator generalny nie powinien poddawać się do dymisji. Taką samą ocenę przedstawił sam prokurator, Andrzej Seremet.

"W ciągu pięciu i pół roku pełnienia tego urzędu byłem wielokrotnie wzywany do tego, by podać się do dymisji. I powiem szczerze, że bywały sytuacje, w których na serio i bardzo poważnie taką decyzję rozważałem. Wiązały się one z pewnymi niedostatkami w pracy prokuratury, które prokuraturę rzeczywiście obciążały. Sytuacja dzisiejsza to nie jest sytuacja, która by ode mnie takiej decyzji wymagała" - powiedział w rozmowie z TVP Info. 

bjad/tvp info/polskie radio