W rozmowie z dziennikarzami polski minister podkreślił, że nasza strona zrobiła wszystko by stosunki między państwami były jak najlepsze. Niestety, litewscy decydenci widocznie nie dojrzeli do przyjaźni z Polską, stawiając na swoje etniczne kompleksy. Cały wywiad jest utrzymany w duchu repliki na ostatnie skandaliczne poczynania z „polskimi tablicami”. Polacy na Litwie są jawnie dyskryminowani a tablice z polską pisownią zrywane. Radek Sikorski na łamach litewskiej gazety zapytał z rozgoryczeniem: "Sądziliśmy, że byliśmy przyjacielscy w ciągu dwudziestu lat, ale nie doczekaliśmy się reakcji w kwestiach, na których nam zależy i po prosu nie rozumiemy dlaczego?".

 

Minister z jednej strony zauważa problemy Polaków na Litwie, z drugiej jednak ogranicza się tylko do pytań. Jak skończy się kryzys w relacjach polsko-litewskich? II Rzeczpospolita również stawała naprzeciw litewskiemu nacjonalizmu. Wtedy przedstawiciel władz polskich zadał pytanie ale innego kalibru. Obrady Ligi Narodów 10 grudnia 1927 roku tak zapamiętał Jan Gawroński: „[Marszałek Piłsudski] nagle wstał i przerywając mowę [litewskiego premiera Waldemarasa] wbrew obowiązującym w Genewie i ściśle przestrzeganym manierom, powiedział zebranym, że nie ma czasu na długie dyskusje – i że przyjechał tu tylko, by się dowiedzieć, czy szef litewskiego rządu chce z Polską wojny, czy pokoju (…) Waldemaras zahukany, zażenowany, zakłopotany nieprzewidzianym dylematem, wyjąkał: Pokoju”. Piłsudski odpowiedział: „To mi wystarczy. Wobec tego nie będę tu już potrzebny. Do widzenia panom”. Wilno wówczas znajdowało się w granicach Rzeczpospolitej.

 

MZB/interia.pl