PiS jest partią wielkich celów. Wielkie cele wymagają przeprowadzenia wielkich zmian. Wielkie zmiany w państwie demokratycznym  możliwe są jedynie wtedy, gdy popiera  je większość obywateli. Obywatele gotowi są dać politykowi zielone światło na przeprowadzenie ryzykownych reform pod warunkiem, że będą one zgodne z wyznawanymi przez nich wartościami. Viktor Orban święci triumfy dlatego, że upomniał się o godność wszystkich Węgrów bardzo w XX w. sponiewieranych.  Janusz Palikot jest pod wyborczą kreską, gdyż promowane przez niego antywartości stoją w jawnej sprzeczności do polskiego dziedzictwa narodowego.

Jarosław Kaczyński wkładając wiele wysiłku w upowszechnianie światopoglądu własnej partii, chce od społeczeństwa uzyskać przede wszystkim mandat moralny. On wie, że z racji swojego wieku z jednej strony i fatalnej sytuacji kraju z drugiej, to już jego ostatnia szansa na przeprowadzenie fundamentalnych zmian w Polsce. Lata 2005-2007 dobitnie pokazały, że prosta arytmetyka wyborcza i większość w parlamencie mogą nie wystarczyć do realizacji wielkiego politycznego planu.

Mobilizacja Jarosława Kaczyńskiego wokół przywrócenia Polakom godności, obrony polskiej racji stanu, starania o uniezależnienie się od zagranicznego kapitału, uzdrowienia wymiaru sprawiedliwości, obrony rodziny i wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, okazała się uderzeniem w bardzo czułą strunę i zaowocowała... wybuchem społecznej aktywności.

PiS ma dziś więcej nieinstytucjonalnych zasobów politycznych niż jakakolwiek partia polityczna w III RP. Najlepiej widać to 10 kwietnia, w rocznice katastrofy smoleńskiej. Spotykają się tam członkowie klubów Gazety Polskiej, biur Radia Maryja, Solidarnych 2010, Zmielonych, "Solidarności", kombatanci, kibice i powstające w całej Polsce jak grzyby po deszczu komitety poparcia budowy pomników Lecha Kaczyńskiego. Mieszkańcy wielkich metropolii mogą tych ludzi traktować lekceważąco, ale w Polsce mniejszych miast to często jedyne i mocno widoczne inicjatywy społeczno-polityczne wyrosłe po raz pierwszy od 1989 roku. Okazało się, że ludzie gotowi są poświęcić swój wysiłek, czas i pieniądze, by bronić tak abstrakcyjnych wartości, jak wolność prawdę i sprawiedliwość.

Tę zbudowaną oddolnie wspólnotę polityczną trudno będzie rozbić. W naszej pamięci historycznej jest pewien mechanizm nakazujący nam, Polakom bardzo pielęgnować to, co sami zrodzilismy oddolnie, niezależnie od władz, a często w kontrze do nich. Tak było z doskonale działającym państwem podziemnym w czasie powstania styczniowego i okupacji hitlerowskiej. Tak samo było za opozycji w PRL. Można nawet zaryzykować tezę, że PiS to dziś jedyna partia, która staje się niemal z automatu beneficjentem politycznym wszystkich oddolnych inicjatyw społecznych.

Platforma Obywatelska poszła inną drogą. Stawiając w swojej strategii jedynie na funkcję rządzenia ograniczyła się do obsadzania stanowisk państwowych i ewentualnie selekcji kandydatów do wyborów i na dyrektorskie stołki. Cała nadbudowa aksjologiczna tej partii, sprawy światopoglądowe, programowanie polityki państwa, i tworzenie jego kierunków zostało przez Donalda Tuska zawieszone w próżni. Lider PO idąc do władzy z hasłem"nie róbmy polityki, budyjmy stadiony" podkreślał, że najważniejszym zadaniem polityka to dostarczenie ciepłej wody w kranie.

Szef Platformy bojący się złej opinii o sobie z ust zachodnich przywódców i salonowych dziennikarzy tak bardzo unikał jednoznacznych deklaracji ideowych swojej partii, że sami politycy PO, z Jarosławem Gowinem na czele, mieli trudności z odpowiedzią, po której stronie stoi PO. W końcu ustalono, że "PO odzwierciedla opinie większości Polaków i jest partią centrum".

To tchórzostwo wobec drażliwych tematów i skupienie się głównie na funkcji rządzenia musiało się zemścić. PO głosująca w sprawach światopoglądowych raz jak PiS, innym razem jak SLD, stała się partią niewiarygodną i pogardzaną, tak przez liberalnych jak i konserwatywnych wyborców. A wałśnie te zagadnienia najbardziej mobilizują wyborców wokół danego ugrupowania.

Co więcej, wielu wyborców zarzuca PO, że najważniejsze pola walki oddała PiS walkowerem. U rozżalonych słuchaczy Tok fm można usłyszeć: patriotyzm jest dziś PiSowski, katastrofa smoleńska mówi dziś językiem Macierewicza, ustawę antyaborcyjna rozgrywa partia Kaczyńskiego.

Dokładnie tak! Dziś to właśnie PiS, mimo sprzeciwu głównych mediów, narzuca tematy agendzie. PO podąża tylko za jego cieniem i podnosi głos najczęściej w odpowiedzi na zarzuty PiS. Taka jest cena braku wysokich celów i mobilizacji społeczeństwa dla ich realizowania. Można by jeszcze dodać, że dziś jedynie partia Kaczyńskiego zdolna skrzyknąć do udziału w marszu około 100 tys. ludzi.

Jakub Pacan