Jak informuje portal naTemat.pl "w opublikowanych w ubiegłym tygodniu dokumentach dotyczących finansowania edukacji znalazły się klauzule wyraźnie odnoszące się do kreacjonizmu i zakazujące nauczania go w szkołach". "W dokumentach tych kreacjonizm jest definiowany jako "każda doktryna czy teoria, w myśl której naturalne procesy nie są przyczyną historii, różnorodności i złożoności życia na ziemi i w związku z tym odrzucająca naukową teorię ewolucji". Dodaje się także, że kreacjonizm jest odrzucany nie tylko przez społeczność naukową, ale także przez większość kościołów".

To jawny totalitaryzm laicki. Pozbawienie uczniów i studentów wiedzy na temat kreacjonizmu, pozbycie się tej dziedziny nauki z przestrzeni publicznej to gwałt na obiektywnej prawdzie. Co najbardziej perfidne to mówienie, że kreacjonizm nie powinien "być prezentowany uczniom jako teoria naukowa".

Z całej akcji cieszą się brytyjscy ateiści z organizacji British Human Association, która dążyła do tej zmiany od 2011 roku. I tak oto Wielka Brytania strzela sobie nie w stopę ale w głowę. Będa edukować młodzież na półgłówków, analfabetów i znawców Dawkinsa i Singera. Czyli koniec epoko zdrowego rozsądku.

mark/naTemat.pl