Jak informował nasz portal, według raportu Lepanto Institue katolicka organizacja charytatywna Catholic Relief Service (CRS) wspiera w swojej działalności stosowanie antykoncepcji. Sprawę wyjawiono w zeszłym tygodniu. Lepanto Institute zainicjował petycję do biskupów USA, domagając się wycofania wsparcia dla CRS. Raport wykazuje, że CRS „współdziała z organizacjami, które czynnie promują antykoncepcję, sterylizację i aborcję”.

Na rewelacje Lepanto Institute zareagował biskup Joseph Strickland z diecezji Tyler w Teksasie. Teksański duchowny domaga się dowiedzenia, że dane z raportu są fałszywe. „Jeśli to, co Lepanto mówi, jest ścisłe, wówczas powinniśmy wezwać do szczegółowego dochodzenia” – stwierdził bp Strickland.

Kolejne szczegóły tej bulwersującej sprawy ujawnił w ten wtorek w filmie wideo Michael Hichborn, prezes Lepanto Institute. „Według raportu Hitchborna CRS jest bezpośrednio odpowiedzialna za promowanie antykoncepcji i prezerwatyw. Jego analiza wyszczególnia, że CRS nadzoruje stronę internetową o nazwie OVCsupport.org, która zawiera setki dokumentów promujących aborcję i antykoncepcję”.

„Jeden z dokumentów, który odkryliśmy, to podręcznik z poradami dla wolontariuszy i członków zespołu pracujących z bezbronnymi dziećmi. Dokument ten w rzeczywistości mówi doradcom pro-life, że mają obowiązek zapewnić aborcję jako opcję dla ciężarnych nastolatek, niezależnie od swoich osobistych wierzeń” – powiedział Hitchborn, pytając, czy katolicka organizacja powinna administrować taką stronę.

CRS wystosowała dementi, w którym mowa o tym, że treści na stronie internetowej niezgodne z katolicką nauką „nie powinny być interpretowane jako poparcie tych działań przez CRS”. Hitchborn porównał to dementi do sytuacji, gdy właściciel sklepu umywa ręce od odpowiedzialności za pornografię sprzedawaną w jego sklepie. „Sklep wciąż sprzedaje pornografię – stwierdził prezes Lepanto Institute. – I tak jest w przypadku CRS i tych dokumentów”.

Hitchborn zauważył także, że dementi CRS wskazuje na to, że organizacja charytatywna bardzo dobrze wiedziała „o odrażającym materiale na stronie internetowej (...), ale nie była chętna go usunąć”.

jjf/ChurchMilitant.com