Znany aktor Krzysztof Pieczyński od dłuższego czasu notorycznie pluje na Kościół Katolicki, jednak czasami trudno do końca zrozumieć, o co mu chodzi. Pieczyński bowiem nie uważa się za ateistę, a za osobę wierzącą, która "nie potrzebuje dla swej wiary nazwy.".

W wywiadzie dla portalu Dziennik.pl znany aktor atakował Kościół Katolicki. To nie pierwsze tego rodzaju wystąpienie publiczne Pieczyńskiego. Na początek aktor nazwał obecny rząd „bojówką katolicko-faszystowską, która zaczyna agresywnie rządzić Polską, łamiąc prawo i konstytucję”. Wszystko to- zdaniem aktora- wina Kościoła, który zdołał wniknąć w państwowość, zmuszając polityków do uległości groźbą ekskomuniki.

Artysta zdecydowanie opowiada się za wypowiedzeniem przez Polskę Konkordatu, inaczej nasz kraj będzie "chlewem Kościoła".

Zdaniem aktora, Kościół miał podszyć się pod jednego z proroków. Wybrał Chrystusa, "bo miał najlepszy PR" i na tej podstawie wmówił ludziom, że jest on „pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem, a każda zbrodnia w imię Boga jest dozwolona”. Pieczyński przytoczył tu historię ludobójstwa w Ruandzie, „z powodu działalności Kościoła” i ludobójstwa z przeszłości, za które też, a jakże by inaczej, odpowiada Kościół Katolicki, przez 2 tysiące lat nie ponosząc żadnej kary. Zakon jezuitów aktor określił jako "najgorszą nazistowską komórkę.

„Religia idzie ręka w rękę z korporacjami. Zlikwidują każdego człowieka, który im zagrozi”.-stwierdza Pieczyński, określając się przeciwnikiem wszelkich religii.

Poza tym padły stwierdzenia w rodzaju "kościelna mafia". W tych wynurzeniach godnych ucznia ostatniej klasy gimnazjum, który "na złość babci" nie pójdzie do bierzmowania, właśnie przeczytał książkę Richarda Dawkinsa i czuje się najmądrzejszy na świecie, zabrakło chyba tylko sztandarowego argumentu o "paleniu na stosie"

A co na to ten "straszliwy, zbrodniczy" Kościół Katolicki? Nic. Co najwyżej modlitwa w intencji aktora.

Jedną z publicznych wypowiedzi Pieczyńskiego skomentował niedawno reżyser Andrzej Saramonowicz. „Oglądam Krzysztofa Pieczyńskiego, który z błyskiem w oku, jaki znamy u bohaterów romantycznych lub pacjentów oddziałów zamkniętych, mówi o tym, że trzeba rozwiązać Watykan, a obecny papież powinien stanąć przed sądem. Boże, jeszcze raz się powtarza stara prawda, że aktor nie powinien mówić bez reżysera...” Sądząc po mądrościach niektórych aktorów, niekiedy trudno się nie zgodzić...

JJ/Fronda.pl