Niemal przed każdą rocznicą Powstania Warszawskiego pojawiają się dyskusje o tym, czy wydarzenia rozpoczęte 1 sierpnia 1944 miały sens. 

Jednocześnie, 1 sierpnia każdego roku o godzinie 17 cała Warszawa, dosłownie, staje w miejscu. Tylko były szef MSZ, Radosław Sikorski przy każdej rocznicy rzuca skandaliczne słowa o "katastrofie" i "samobójstwie".

Również i w tym roku były prominentny polityk PO nie powstrzymał się od komentarza. Tym razem skrytykował rozkaz Komendanta Głównego AK z 31 lipca 1944 roku, który zdaniem Sikorskiego "poniósł jedną z największych klęsk w naszej historii", ponieważ "Dysponując błędnym rozpoznaniem i 1700 szt. broni, rzucił naszą młodzież na Wehrmacht".

W dyskusji z jednym z użytkowników Twittera podkreślił, że ma szacunek do Powstańców, krytykuje jedynie "zgubne decyzje" dowództwa.

"Straty 100 żołnierzy i cywilów za każdego zabitego wroga to nie jest walka, a samoeksterminacja."- dyskutował dalej były szef MSZ.

Jeden z Twitterowiczów stwierdził, że tego rodzaju wypowiedzi są nie na miejscu. Sikorski odpowiedział:

"Młodzież myślała, że idzie po zwycięstwo a nie po honorową śmierć. Uważam, że samobójstwo każdy powinien popełniać na własny rachunek."

 

Cóż, może były minister powinien przyjechać na uroczystości i powiedzieć to wszystko w twarz ostatnim weteranom Powstania Warszawskiego, którzy doczekali 73. rocznicy tych wydarzeń. Ciekawe, czy jego mądrości znalazłyby uznanie w tym gronie...

yenn/Twitter, Fronda.pl