Chociaż były funkcjonariusz twierdzi, że nie był członkiem gangu, prokurator Leszek Goławski z Prokuratury Okręgowej w Katowicach przekazał mediom informację, że  Sławomir O.  znał większość osób z gangu pruszkowskiego  i utrzymywał z nimi kontakty. Jak podał portal Tvn24.pl, prokurator zakomunikował również, że na końcu postępowania b. policjant "opowiedział o swojej działalności w grupie, wskazał, jak to wszystko się odbywało". Dla wielu postronnych osób informacja była szokująca. Gliniarz o którego niewinności zapewniały osoby z różnych kręgów, zdecydował się pójść na kompromis z prokuraturą. Jego adwokat, Maciej Morawiec od razu poinformował użytkowników strony „Pomagamy Sławkowi Opali” o tym, dlaczego jego przyjaciel zdecydował się wybrać właśnie takie rozwiązanie. Po analizie materiału dowodowego do którego wreszcie uzyskaliśmy dostęp, podjęliśmy decyzję o poddaniu się. Decyzja ta podyktowana  została wyłącznie zimną kalkulacją, przy tym kalibrze zarzutów stawianych Sławkowi byłoby ogromnym ryzykiem oczekiwanie na werdykt sądu... Oczywiście nie stały za tym tylko zeznania „Kapusty”, prokuratura w ostatnim czasie bardzo intensywnie analizowała przeszłość Sławka, dotarła do kobiety kiedyś bardzo z nim skonfliktowanej... (…) Doszły do tego jeszcze kwestie swoistego bagna w jakim Sławek pływał ,pracując w „pałacu”.  Nie były to przestępstwa, tylko pewne łamanie procedur, ale wpisały się niestety w obraz skorumpowanego złego psa” – napisał obrońca Sławomira O. „Decyzja o poddaniu się i wytargowaniu jak najlżejszego wyroku wydała się nam oczywista i chciałbym podkreślić: podpieram decyzję Sławka w całej rozciągłości. Po prostu ryzyko było zbyt wielkie, a doświadczenie Sławka, po tym jak parę razy dostawał po głowie od Państwa, nie pozwalało na optymizm w oczekiwaniu łagodności sądu...(…) – tłumaczył adwokat.

 

Dzięki tej taktyce, O. najprawdopodobniej opuści więzienie już za kilka miesięcy. Maciej Morawiec przyznaje, że przy stawianych zarzutach, to minimalny wyrok. Obrońca byłego policjanta  uważa, że „odpuszczenie”  prokuratora oznacza, że walka w sądzie, również dla oskarżyciela mogłaby być niekorzystna, a może również ośmieszająca dla świadka koronnego.  – Wiem,  że obawiano się badań wariograficznych i badań na zawartość narkotyków w organizmie świadka koronnego. Do dzisiaj tez sprawa jaka założyłem „Kapuście” nie ruszyła z miejsca, z powodu "sporu kompetencyjnego prokuratur",  to też o czymś świadczy. Poza tym, to zeznania Slawka podważyły wiarygodność zeznań „Kapusty” w sprawie zabójstwa gen. Marka Papaly. Drugiej takiej wtopy nie mogli zaliczyć – mówi Maciej Morawiec.

 

 

Na czym „wyłożył się” Sławomir O.?

 

Czy jednak Opala rzeczywiście współpracował z mafią? Eksperci ds. przestępczości , pomimo wyroku, unikają takiego określenia i negują twierdzenia o Sławomirz O. jako „sprzedajnym psie”.  Po wydaniu wyroku, opinia podzieliła się na oburzonych dziennikarzy, którzy zaczęli rozpisywać się na temat skorumpowanego, zdradzieckiego policjanta i znawców tematyki policyjnej, którzy nie wykazywali oburzenia czy większego zaskoczenia. Wręcz przeciwnie, można spotkać się z obroną bohatera „Prawdziwych psów”.

 


- Sławek mógł przekroczyć pewne granice, ale nie uwierzę w to, że należał do grupy zbrojnej o charakterze przestępczym. Łatwo to wytłumaczyć: to nie te zyski finansowe… Sławek nie miał pieniędzy. Czasami może koloryzował, ale był uczciwym człowiekiem. W relacjach osobistych zawsze wysoko go ceniłem. Gdyby rzeczywiście zdobywał dla zbójów informacje, dostawałby od 40 do 50 tys. zł. Myślę, że już następnego dnia widać by było, że jest przy kasie. Natomiast on zawsze miał problemy finansowe – mówi portalowi Fronda.pl Dariusz Loranty, najsłynniejszy polski negocjator policyjny. Wieloletni pracownik operacyjny KSP przyznaje, że w zawodzie policjanta łatwo przekroczyć pewne granice, łamać określone procedury, jeżeli chce się być skutecznym.

 

Jak jednak wytłumaczyć zarzut, według których Sławomir O. miał przekazywać informacje przestępcom? - Być może mylę się, ale nie ma żadnego śladu w ewidencji policji, a przecież każde komputerowe sprawdzenie czegoś, pozostawia ślad. Zostaje zachowana informacja, że osoba identyfikująca się określonym kluczem, korzystająca ze wskazanego komputera, logowała się celem sprawdzenia, czy dana jednostka broni jest poszukiwana. Według moich informacji, nigdy nie miała miejsca taka sytuacja. Natomiast Sławek prawdopodobnie obiecał sprawdzenie informacji o tej broni w obecności więcej, niż jednej osoby. A przecież istnieje podstawowa zasada: jak komuś coś obiecujesz, to nigdy nie wolno robić ci tego przy kimkolwiek. Bo to ty obiecujesz i to mocą swojego urzędu, w którym pracujesz. Na tym właśnie wyłożył się Sławek – tłumaczy Dariusz Loranty.

 

Właśnie dlatego miałby problemy z odparciem zarzutów, które mu postawiono. Loranty przyznaje jednak, że właśnie takie obiecanki i blefowanie są na porządku dziennym w pracy policjanta operacyjnego. Były gliniarz rozumie jednak postawę swojego wieloletniego współpracownika. - Dlaczego się przyznał? Bo, po prostu, bardziej mu się to opłaciło i będzie miał święty spokój. Nie jest w stanie udowodnić pewnych rzeczy. Z ludzkiego punktu widzenia nie świadczą o nim, że był nie w porządku, ale z prawnego już tak – przekonuje Dariusz Loranty.

 

 

Policjant za kraty, gangster na wolności

 

Mimo to, wielu dziennikarzy szybko podchwyciło temat polskiego „Złego Porucznika”. Czasopisma, które przypisywały Opali zasługi, które nie powinny pójść na jego konto, teraz przypięły mu etykietę „wtyki mafii” i licytują się w filipkach poświęconych b. gliniarzowi , choć sprawa jego skazania nie jest jednoznaczna. Na czoło wysunął się tygodnik „Newsweek”, który jeszcze niedawno robił ze Sławomira O. niemal superbohatera. Autor tygodnika nie sprawdził jednak kilku informacji i skończyło się na drobnych błędach rzeczowych, powtórzeniu depesz prasowych oraz uzyskaniu wypowiedzi nie przepadającego za Opalą emerytowanego pracownika Komendy Stołecznej Policji.

 

Żaden z żurnalistów nie pokusił się jednak o wysłuchanie drugiej strony czy przyjrzenie się postaci „skruszonego gangstera” „Brody” vel „Kapusty”, którego zeznania obciążyły b. policjanta. Portal Fronda.pl jako jedyny poinformował o korupcyjnej propozycji, jaką warszawski gangster złożył mec. Maciejowi Morawcowi. Mimo oburzającej oferty przestępcy, prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

 

To tylko wzmocniło w świadku koronnym poczucie jego bezkarności. „Broda” zaczął nawet wypisywać, pod innym nazwiskiem, maile do bliskich policjanta, któremu złamał życie. Gangster nie omieszkał wysłać kąśliwych, prześmiewczych wiadomości do córki byłego gliniarza. Nie skończyło się na jednej wiadomości. Rodzina i przyjaciele skazanego funkcjonariusza, zdecydowali się udostępnić  mi ich treść. Lektura maili Piotra K. (podpisującego się jako „Marek Marski” lub „Krzysztof Malesza”) wprawiła mnie w osłupienie…

 

„Broda” znalazł również adres dziewczyny Sławomira O., której nigdy nie poznał osobiście. Chociaż partnerka b. gliniarza jasno wyraziła się, że nie ma ochoty na wymianę korespondencji ze „skruszonym gangsterem”, ten nie dał za wygraną: Nie obrażajcie ludzi ,których nie znacie, a dam Wam spokój........................bez odbioru Basiu!!!!!!! – napisał w kolejnym mailu „skruszony gangster”.  Nie była bynajmniej to ostatnia wiadomość: „Bardzo mi przykro Pani Basiu i jest to szczere! Pani Go kocha i to jedyny Pani GRzECH Życze Pani wszystkiego dobrego!”. Świadek koronny pokusił się nawet o żądanie przeprosin: „Czekam na zwykłe ludzkie ...........przepraszam! Ja zawsze mówie prawde!!!” Podobnych wiadomości Barbara B. otrzymała jeszcze wiele. Podobnie jak córka bohatera „Prawdziwych psów”.

 

Jakie "lepsze zajęcie" miał na myśli gangster?
Jeżeli na Waszej stronie przestaniecie używać języka nienawiści to chętnie znajde sobie lepsze zajęcie nawet Ty młoda Damo jesteś niegrzeczna bo tak wychował Ciebie tata , a raczej nie wychowywał bo nie było go na Ciebie stać Miłego dnia i oby było ich wiele na stronie : pomagamy skorumpowanym psom.!!!” – wiadomość o takiej treści znalazła na swojej skrzynce Martyna Opala. Zdecydowała się odpisać. Być może to był błąd. „Skruszony gangster” postanowił dalej nękać młodą dziewczynę. Piotr K. nie ustawał w wykorzystywaniu swojego bandyckiego doświadczenia w stosowaniu języka zastraszenia: „Znam Twojego ojca od czasu kiedy byłaś małą Dziewczynką i wielokrotnie rozmawialiśmy na temat waszej Rodziny ,chociaż to złe slowo Martyno! Nie mam nic przeciwko Opalowi [tak był nazywany]ale od początku patrze na Wasze wysiłki ,aby go ratować i wielki szacunek dla Obrońców zmienia się czasami w niesmak z uwagi na język i wystawianie kłamliwych opini To Ty obraziłaś mnie już kilka razy ,a to oznacza jedno.......bezśilność!!! To przykre ,ale faktem jest ,że zeznania Piotra.K potwierdza kilka ośób i nie są to bandyci jak on !!! Sławek mój przyjaciej, a Twój ojciec jest winny i czas przekona Ciebie ,że tak jest! Nie moge podać dodatkowych dowodów o które prosisz z uwagi na toczące się postępowanie! przykro mi Martyno ale rodziców nie wybieramy dobrze ala niego , że ma taka Kobiete jak Ty ale zacznij gotować się do myśli ,,ze Twój ojciec wiele lat odsiedzi”.

 

Córka b. gliniarza nie przestraszyła się jednak wiadomości od „Brody”. Jak sama przyznaje, twardy charakter odziedziczyła po ojcu i nie wierzy w rewelacje Piotra K. - Jego osoba jednak skutecznie wywołuje u mnie stan alergiczny, wzbudza pewnego rodzaju agresję, irytuje – mówi portalowi Fronda.pl Martyna Opala. Dziewczyna podkreśla, że bardziej przejmuje się stanem jej dziadków (rodziców Sławomira O.), niż swoimi emocjami. – To, co najbardziej boli mnie w tej całej sprawie, to stan psychiczno - zdrowotny moich dziadków. Wiem, że dziadek - podobnie jak ja - kumuluje wszystko w sobie i obawiam się, w jakim jest stanie. Natomiast babcia, z całą pewnością, jest tym wszystkim głęboko załamana, zważywszy na fakt, iż ojciec od zawsze był jej "oczkiem w głowie" – tłumaczy Martyna.

 

 

Gangster pisze do dziennikarza Frondy

 

„Skruszony gangster” znalazł adres również do mnie. Na mojej skrzynce na serwerze Frondy znalazłem wiadomość o następującej treści:

 

„Witam! Czytałem z uwagą Pana tekst i mam jedno pytanie. Jaki redaktor i w jakiej publikacji powołuje się na przyjacielskie relacje z bandytą, który pomawia Sławomira Opale?Pozdrawiam serdecznie .Krzysztof Malesza” 

 

Gdy odpisałem nadawcy wiadomości z mojego prywatnego konta, 6 marca uzyskałem kolejną wiadomość  podpisaną przez „Krzysztofa Maleszę”: „...........dziękuje............a jednak winny.i skazany pierwszym prawomocnym wyrokiem ,może warto o tym napisać !!? pozdrawiam”

 

Natychmiast przypomniałem sobie, że osoba podpisująca się tym samym nazwiskiem pisała negatywne komentarze na stronie „Pomagamy Sławkowi Opali”, zdradzając szczegóły sprawy  jeszcze przed oficjalnymi informacjami na ten temat. Natychmiast skontaktowałem się z mec. Maciejem Morawcem, który potwierdził moje przypuszczenia. Tajemniczy nadawca, to nie kto inny, a warszawski gangster Piotr K., pseudonim „Broda”, wysyłający wiadomości pod nazwiskami „Krzysztof Malesza” i „Marek Marski”. Nie pozostało mi nic innego, jak podpuścić b. członka gangu pruszkowskiego, aby przyznał się do swoich personaliów. Nie było to zbyt trudne. Po prostu zwróciłem się do tajemniczego nadawcy po imieniu z zapytaniem, dlaczego używa wcześniej wspomnianych nazwisk. Szybko uzyskałem odpowiedź (7 marca br.): „Dlatego,że nie używam już starego nazwiska i przezwiska ,którym mnie nazywano Miłego dnia i polecam Newsweek i artykuł Pitbull na spalonym ................. może i Pan powinien napisać prawde ,aby być wiarygodny i obiektywny!!! Pozdrawiam.”

 

Aleksander Majewski (Fronda.pl)
„Kapusta”, przez nieuwagę, przyznał się do swojej tożsamości również w korespondencji z bliskimi Sławomira O. Wiedziałem, że nie mogę przepuścić takiej szansy. Była to jedyna, niepowtarzalna okazja, aby wysłuchać również drugiej strony. „Broda” nie udzielił mi jednak odpowiedzi na pytanie dotyczące jego roli „świadka koronnego”, ale wciąż polecał artykuł z „Newsweeka”: „Jak do tej pory jest to najbardziej obiektywny tekst w tej sprawie i dalej czekam na Pański !  nie moge odpowiedzieć na pytanie Życze miłego dnia!”. Postanowiłem nie odpuszczać. Zapytałem jakiego artykułu oczekiwałby „Broda”, skoro nie chce opowiedzieć o swojej roli „świadka koronnego”. Cierpliwość gangstera wyczerpała się: „Prawdziwego Panie Aleksandrze .a ja nie udzielam odpowiedzi na pytania i to takie glupie.ale prosze nie brać tego do śiebie! Ja nie udzielam wywiadów ja tylko walcze o prawde Pisał Pan bzdury na temat Brody więc pora napisać sprostowanie ..................winny ,przyznał się Broda mówił prawde a Morawieć jest kłamcą Pozdrawiam i nasza dalsza pisanina traci sens Żegnam .”.

 

Mój kolejny mail pozostał bez odpowiedzi. Byłem zszokowany, że facet o mentalności uzależnionego od Internetu nastolatka z dysleksją, może rozdawać karty w ważnych sprawach, jako świadek koronny. - Przyznam, że zachowanie takie wcale mnie nie dziwi, materiał ludzki, a zwłaszcza w tym konkretnym przypadku, jest na poziomie śmietnika. Przykre, że tacy ludzie zyskują pełne zaufanie sędziów i organów ścigania. Pęd do kariery najważniejszy, a cudze zniszczone dobre imię to taki mało istotny dodatek. Nie zdaliśmy jako kraj tego egzaminu z demokracji – mówi portalowi Fronda.pl Kazimierz Turaliński, specjalista ds. bezpieczeństwa, autor książki Przestępczość zorganizowana w III RP”. – Instytucja świadka koronnego jest potrzebna, ale sposób jej praktykowania dowodzi zwykle słabości państwa. Bandyta powinien zapłacić za swoje grzechy i nagradzanie ich może skutkować  ograniczeniem kary, ale nie pociąganiem na dno ludzi w imię karier i wiarygodności "medialnej" męta z rynsztoku. W Polsce i we Włoszech niestety oblaliśmy egzamin z tej instytucji – tłumaczy Turaliński.

 

Mój rozmówca stwierdził, że warto podjąć kroki prawne przeciwko „Brodzie”, bowiem jego czyny mogą nosić znamiona stalkingu i bezprawnej próby wstrzymania publikacji prasowej. - Na pewno warto pomóc rodzinie Opali. Znaleźli się w tragicznej sytuacji, a zaszczucie będzie się pewnie pogłębiać – mówi Kazimierz Turaliński.  Autor „Przestępczości zorganizowanej w III RP” przekonuje, że bezkarność „Brody” nie jest odosobnionym przypadkiem.  - Świadek koronny to - dla mnie - żaden świadek, vide sprawa „Masy” i Piotra Wróbla. Na Śląsku działał jeden, który będąc koronnym prowadził gang, jego syn bodajże dokonał największej serii napadów na banki, a jeden z żołnierzy gangu zastrzelił młodego policjanta Grzegorza Załogę. Tyle o koronnych – wyjaśnia Turaliński.

 

Maciej Morawiec dochodzi do podobnych wniosków.  Według adwokata w naszym państwie „krucho” z prawem obywatela do obrony, a w sprawach z udziałem koronnego, ten niestety zawsze ma rację. Obrońca Sławomira O. podkreśla, że prokuratura zrobi wszystko, aby potwierdzić wersję swojego świadka. Skutki mogą być często opłakane, czego najlepszym dowodem jest sprawa Sławomira O. czy Piotra Wróbla, pomówionego przez wcześniej wspomnianego „Masę”.

 

Wiele osób podobnie postrzega rzeczywistość. Chociaż nagłówki prasowe straszyły skazaniem legendarnego gliny, internauci nie przestali wyrażać swojego wsparcia dla b. policjanta. Zapamiętali słowa swojego ulubieńca, który zawsze podkreślał, że „operacyjniak” musi balansować na granicy , brać na siebie całe ryzyko, a jeżeli podwinie mu się odwaga, zapłacić wysoką cenę. Tak jak bohater „Prawdziwych psów”...

 

Tymczasem „skruszony gangster”, który kawał swojego życia spędził „poza granicą”, nie poniesie żadnej odpowiedzialności, ale rozpocznie swój żywot na garnuszku podatników. Wszystko  w majestacie prawa.

 

Aleksander Majewski

 

PS Po napisaniu tego artykułu, zauważyłem na mojej skrzynce na Facebooku kolejną wiadomość od „Brody”…

 

Załączniki:


/

/

/

/