Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomir Broniarz, nie chce słyszeć o dalszych ustępstwach. W trakcie ostatnich rozmów z rządem związkowcy porzucili żądanie 1000zł podwyżki na rzecz podwyżki w wysokości 30 procent obecnej pensji oraz uwolnienie dodatku stażowego ponad ustawowy limit określony na 20 procent. Jak powiedział Broniarz na antenie TVN24, to jest ,,ostatnie słowo'' ZNP.

Jak mówił jeden ze związkowców, 30 procent to jest kwota dla nauczyciela stażysty na poziomie zwiększenia wynagrodzenia o jakieś 720-730 złotych miesięczne, a dla nauczyciela dyplomowanego 990 złotych.

Broniarz w TVN przekonywał, że ma wciąż nadzieję na porozumienie z rządem. Obecnie jednak do porozumienia wiele brakuje i strajk nadal jest zupełnie realny.

,,Jeżeli strona rządowa będzie w dalszym ciągu prezentowała takie stanowisko, jakie prezentuje, to nie mamy powodu, żebyśmy ten strajk odwołali'' - powiedział.

Szef ZNP wskazał, że do strajku zgłosiło się prawie 600 tysięcy osób, podczas gdy do ZNP należy 220 tysięcy osób. Stąd widać, że strajk to dużo szersza inicjatywa, niż tylko związkowa.

Broniarz tłumaczył też, że strajk w czasie egzaminów jest wprawdzie kontrowersyjny, ale ,,mówiąc otwarcie, żaden inny termin nikogo nie wzrusza''.

Strajk ma rozpocząć się 8. kwietnia, tymczasem w dniach 10,11 i 12 kwietnia mają odbyć się egzaminy gimnazjalne, a w dniach 15,16 i 17 kwietnia - egzaminy ósmoklasistów. Matury rozpoczynają się z kolei 6. maja.

bsw/tvn24.pl