O pierwszym posiedzeniu komisji zajmującej się ustawą o związkach partnerskich zapomnieli posłowie SLD, de facto wnioskodawcy projektu. - Mam nadzieję, że uda się nam przygotować na wrzesień ustawę do drugiego czytania. I nie wykluczam, że przy wyjątkowo dobrej woli przede wszystkim PO zdążylibyśmy nawet ją uchwalić – zapewniał Ryszard Kalisz.

 

Dobrą wolą wykazała się tylko Platforma, która ostatnio coraz czulej puszcza oko w stronę środowisk homoseksualnych. Posłanki Agnieszka Kozłowska-Rajewicz i Janina Okrągły podkreślały, że ustawa jest potrzebna ale skoro partnerzy mają mieć przywileje spadkowe i podatkowe takie, jak małżonkowie, to powinny mieć też obowiązek alimentacyjny.

 

Parlamentarzyści Platformy w ferworze przedwyborczej walki o elektorat coraz łaskawiej spoglądają w stronę tęczowych środowisk. Premier Tusk uroczyście zapowiadał, że czas po wyborach będzie najodpowiedniejszy, by zająć się związkami partnerskimi.

 

Malejące zainteresowanie polityków Sojuszu w kontekście tych platformianych umizgów jakoś mocno nie dziwi. Ostatnio na SLD obraził się Robert Biedroń i obwieścił, że nie będzie startował z list tej partii. Teraz Biedroń skupił się na ostrzeganiu maluczkich, by nie dali się oszukać w następnych wyborach. - Okazało się, że poniosłem porażkę. SLD to beton. Nic z tej partii już nie będzie. Trzeba będzie budować na jej zgliszczach – mówi Biedroń.

 

- Grzegorz Napieralski nie jest w stanie zmian (w partii) dokonać, bo one go przerastają. Jest zbyt słabym zawodnikiem w tej trudnej grze. I dlatego pogrąży SLD. Myślę, że to będzie ostatni sekretarz tej partii. On wyniesie sztandar... – prognozuje Biedroń. 


Za to sztandary w barwach tęczy z ochotą poniosą posłowie Platformy.


eMBe