O poziomie zagrożenia terrorystycznego w Niemczech, o tym, że obywatele tego kraju są już zmęczeni uchodźcami i o szansach Angeli Merkel na jakąś poprawę sytuacji rozmawiamy z redaktorem portalu Euroislam.pl Piotrem Ślusarczykiem.

 

Fronda.pl: Ostatnio zatrzymanego syryjskiego terrorystę i na szczęście niedoszłego zamachowca. Ale otwartym pozostaje pytanie o to, kiedy kolejny zamach w Niemczech będzie miał miejsce. Jak Pan ocenia ze swojej perspektywy poziom zagrożenia terrorystycznego w tym kraju na tę chwilę?

Piotr Ślusarczyk: Przede wszystkim warto zauważyć, że oficjalne stanowisko rządu niemieckiego i tamtejszych władz w tej sprawie ulegało zmianie. Jeszcze we wrześniu władze niemieckie zapewniały, że imigranci są należycie kontrolowani, a administracja państwowa jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwo własnym obywatelom. Po około pół roku zaczęły się pojawiać informacje i oficjalne oświadczenia służb, w których informowały one o możliwej nieszczelności systemu. Wtedy to pojawiły się oficjalne doniesienia o tym, że między imigrantami mogą pojawiać się ludzie związani z Państwem Islamskim i dżihadyści. Państwo niemieckie więc samo po jakimś czasie przyznało, że pojawienie się rzeszy imigrantów przyczyniło się do spadku poziomu bezpieczeństwa w kraju.

Ten fakt dziś jest już chyba bezsporny?

Sytuacja związana z zatrzymaniem syryjskiego terrorysty pokazuje, że zagrożenie dla Niemiec nie jest tylko czysto hipotetyczne, ale staje się jak najbardziej realne. Uwidacznia się przy tym dziurawy system selekcji imigrantów, a także zupełna niezdolność niemieckich służb do kontrolowania takiej masy ludzie. Skontrolowanie takiej liczby osób jest zresztą z istoty rzeczy mało realne, służby nie są w stanie podołać temu zadaniu, często pomagają im wolontariusze. A znane są przecież informacje dotyczące choćby zamachowców z Francji, którzy wykorzystali chaos związany z tą nową „wędrówką ludów”, by dostać się do Paryża i tam przygotować zamach. Niemcy widzą nieporadność władz i mają tego dość.

W Niemczech dotąd nie zdawano sobie z tego sprawy tak wyraźnie?

Społeczeństwo niemieckie przez długi czas było usypianie. Następnie po jakimś czasie pod presją faktów rząd niemiecki przyznawał się do tego, że zagrożenie jest potencjalnie możliwe, a obecnie nie można już niczego ukrywać, widać, że zagrożenie jest bardzo realne. Co prawda tym razem służby niemieckie ujęły terrorystę i zapobiegły tragedii, ale od zamachu dzielił nas jeden krok.

Niemieckie służby rzeczywiście stoją przed karkołomnym zadaniem…

Żadne służby na świecie nie są w stanie kontrolować aż tak wielkiej masy ludzi. Niemożliwym jest odpowiednie przygotowanie się logistyczne i operacyjne do takiego zadania. Okazuje się poza tym, że metody działania dżihadystów są bardzo skuteczne. Są oni w stanie w sposób bardzo sprytny oszukać służby niemieckie i nie tylko niemieckie. Sądzę, że nie ma ani jednego wywiadu w Europie, który w takiej sytuacji byłby w stanie dzisiaj zagwarantować stuprocentowe bezpieczeństwo swoim obywatelom.

Dodatkowo cały czas dochodzą do nas sygnały, że uchodźcy w Niemczech w żaden sposób się nie asymilują. Czy tym samym jedyną alternatywą nie jest radykalizacja tych ludzi, która może skutkować np. wysypem tzw. „samotnych wilków”?

Przede wszystkim warto w tym miejscu powiedzieć, że nie mamy pełnego dostępu do informacji na temat tego, co się dzieje w ośrodkach dla uchodźców, chociaż coraz częściej wyciekają pewne dane. Pochodzą one między innymi od urzędników urzędów imigracyjnych i wolontariuszy, którzy pracowali w ośrodkach, a którzy w dużej mierze chcą pozostać anonimowi, ponieważ boją się oskarżeń o rasizm, czy faszyzm. Statystyki mówią jednak same za siebie, Niemcy nie mają dobrego zdania na temat integracji muzułmańskich uchodźców.

Jak dokładnie przedstawiają się te statystyki?

Aż 70 proc. niemieckich obywateli jest zdania, że uchodźcy się nie asymilują. Jedna trzecia Niemców uważa, że islam ma negatywny wpływ na ich życie codzienne. 70 proc. Niemców uważa, że islam nie jest częścią Niemiec i nie może być tak postrzegany, tyle samo procent jest zdania, że islam ma zbyt duże wpływy w ich państwie, a spory procent kojarzy islam z przemocą i uważa, że nie jest to religia pokoju.  

A wśród większości Niemców nie ma zgody na obecność islamu w ich państwie?

Wyraźnie widać, że Niemcy widzą w polityce migracyjnej zagrożenie i to pomimo tego, że media niemieckie robią wszystko, aby obraz obecnej sytuacji „polukrować” i przedstawić w lepszym świetle. Mass media za naszą zachodnią granicą robią wszystko, by nie wzburzać opinii publicznej i by uspokajać nastroje. Tak było chociażby w przypadku wydarzeń w Kolonii, gdy przez długi czas nie podawano informacji o atakach na kobiety do publicznej wiadomości. Pomimo tych zabiegów medialnych aż 70 proc. Niemców podziela zdanie o zagrożeniu jakie niesie ze sobą obecność islamu w Europie.

O czym świadczy aż tak wysoki wynik statystyczny?

To pokazuje, że ogromna część poglądów Niemców musi być budowana na podstawie osobistego doświadczenia, a nie na podstawie doniesień medialnych. Tych zresztą w niemieckich mediach wielu nie ma.

Co w takiej sytuacji może zrobić Angela Merkel i czy w ogóle zdąży coś zrobić, bo przecież wybory lada moment? Pomysł relokacji kompletnie się nie powiódł m.in. z uwagi na sprzeciw państw Grupy Wyszehradzkiej. Co w takim razie w zamian może zaproponować kanclerz Niemiec?

Co do relokacji warto przypomnieć, że dziennikarze jednej z gazet domagali się do Merkel przedstawienia dokumentów na podstawie których podjęła decyzję o otwarciu granicy niemieckiej. Okazało się, że takich dokumentów nie ma. Działanie kanclerz Niemiec było więc bezprawne. Decyzja o otwarciu granic zapadła w jedną noc po konsultacjach z kanclerzem Austrii. Angela Merkel uzasadniała ją, mówiąc, że gdyby Niemcy chciały zachować prawo graniczne i nie wpuszczać imigrantów, trzeba by było zastosować środki przymusu bezpośredniego jak armatki wodne. To jej zdaniem wpłynęłoby zaś na prestiż Niemiec.

Decyzja o wpuszczeniu uchodźców była więc indywidualnym działaniem niemieckiej kanclerz?

Tak, podjęła tę decyzję jednoosobowo. Zresztą wielu polityków niemieckich zarzuca jej, że w tej sprawie pominęła zupełnie parlament. Obecnie zaklinanie rzeczywistości przez słynne hasło Merkel „Damy radę” już nie działa. Większość Niemców widzi, że sytuacja wymyka się rządowi spod kontroli. Najprawdopodobniej w dłuższej perspektywie będziemy świadkami niepokojów na niemieckiej scenie politycznej, a także w społeczeństwie niemieckim. Taki będzie efekt fiaska polityki imigracyjnej rządu niemieckiego. 

Bardzo dziękuję za rozmowę