Londyńska gazeta „Jewish Chronicle” zajęła się tematem zarobków w żydowskich organizacjach wyznaniowych i charytatywnych. Okazało się, że szefowie rozmaitych synagog, stowarzyszeń i fundacji zarabiają krocie. 25 największych organizacji żydowskich na Wyspach ma roczny przychód rzędu ćwierć miliarda funtów. Wielu szefów jest opłacanych lepiej od premiera Wielkiej Brytanii, który inkasuje rocznie 142 tys. funtów podstawowej pensji.

Pensja rabina może być rzeczywiście imponująca. Naczelny rabin Lord Sacks zarabia 180 tys. funtów, co stanowi aż 25 proc. dochodów jego synagogi. Z kolei Jeremy Jacobs ze Zjednoczonej Synagogi inkasował rocznie 160 tys. funtów pensji. Simon Morris z organizacji Jewish Care zarabia 150 tys. funtów, Paul Anticoni z World Jewish Relief – blisko 110 tys. funtów, a Danny Rich z Liberal Judaism – 80 tys.

Żydom mieszkającym na Wyspach daleko jednak do zarobków ich pobratymców ze Stanów Zjednoczonych. Tam najwyższe apanaże sięgają nawet 750 tys. dolarów rocznie. Dla porównania prezydent USA zarobił w zeszłym roku 400 tys. dolarów za samo sprawowanie urzędu. W zarządzie amerykańskiego Jewish National Fund można wyciągnąć równowartość 200 tys. funtów rocznie.

Pewną satysfakcją dla sporządzających raport jest to, iż zarobki w kościołach protestanckich są na znacznie niższym poziomie. W przeliczeniu na funty brytyjskie czołowi pastorowie Kościoła Jezusa Chrystusa Dni Ostatnich mogą liczyć na jedyne 60 tys. rocznej pensji. To niemal dwa razy mniej niż szef gazety, która przygotowała przytaczane zestawienie.

Tomasz Teluk