Sodoma i Gomora – ten biblijny zwrot stał się powszechnie używany wobec zachowań osób wykazujących zaburzenia preferencji seksualnych względem czegoś lub kogoś. Dewiacje te są różne, rozpoczynając od ekshibicjonizmu, zoofilii, fetyszyzmu, sadomasochizmu, homoseksualizmu, a kończąc na pedofilli. O tych dwóch ostatnich należy słów kilka powiedzieć, zwłaszcza w obecnym czasie przeprowadzania kampanii „Stop Pedofilii", mającej na celu skuteczne przeciwstawienie się wprowadzeniu do szkół i przedszkoli seks-edukacji.

Wielu ludzi, widząc na ulicach polskich miast plakat przedstawiający dwóch nagich mężczyzn, niosących tęczową flagę podczas zorganizowanej parady, a który zawiera napis: „Tacy chcą edukować Twoje dzieci. Powstrzymaj ich!" – nie rozumie jego przesłania. Organizatorzy kampanii okazują się być homofobami, zieją nienawiścią do gejów i lesbijek, przez co ukazują nieprawdziwy obraz tych osób i tym samym manipulują społeczeństwem, szerząc propagandę mającą na celu zniszczenie środowisk LGBTQ. Trzeba tutaj mocno i wyraźnie powiedzieć: to nieprawda! Po pierwsze, organizatorzy inicjatywy ustawodawczej „Stop Pedofilli" nie są homofobami, ponieważ nie boją się homoseksualistów. Dla tych, którzy nie rozumieją prawdziwego znaczenia słowa 'fobia', wyjaśniam, iż jest to „zaburzenie nerwicowe, objawiające się poprzez uporczywy lęk przed określonymi sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami, związany z unikaniem przyczyn go wywołujących i utrudniający funkcjonowanie w społeczeństwie". Nie spotkałam się ani też nie słyszałam, aby w jakimś fachowym podręczniku psychiatrii czy psychologii była mowa o zjawisku homofobii. Jest to wymysł homolobby, które chce za wszelką cenę pokazać, iż jest prześladowane, nierozumiane. A przecież tak, jak osoby heretoseksualne, geje i lesbijki powinni być akceptowani! Należy im się szacunek, ponieważ są ludźmi – bez wątpienia. Natomiast ich czyny zasługują na potępienie, ponieważ są zgorszeniem dla innych zwłaszcza, kiedy wychodzą podczas parad równości i pokazują swoją „miłość". Zanim przejdę do sedna sprawy, chciałabym postawić parę pytań do przemyślenia: dlaczego homoseksualiści organizują parady równości i tym podobne wydarzenia? Czemu tak bardzo chcą się pokazać i udowadniać że są normalni? Gdyby to było normalne, jak uważają, nie musieliby co chwilę wychodzić na ulice i udowadniać, że tak jest. I w końcu: czy powszechne są praktyki prześladowania gejów i lesbijek? Nie, to raczej oni wywierają naciski na parlamenty, różne organizacje i stowarzyszenia, aby wszelkie zapisy i dyrektywy były zgodne z ich tokiem myślenia i aby uznawały ich za normalnych. To już pokazuje, że homoseksualizm nie jest naturalną orientacją człowieka, bo przecież to, co normalne i naturalne nie musi jeszcze dodatkowo ubiegać się o takowe uznanie.

Ktoś mógłby powiedzieć: „No dobrze, ale dlaczego homoseksualiści są utożsamiani z pedofilami?" Odpowiedź jest prosta: ponieważ są o wiele bardziej skłonni do takich czynów niż osoby heteroseksualne. Poprzez – być może – brak doświadczenia prawdziwej miłości i odpowiedniej opieki ze strony rodziny, czy fakt bycia molestowanym w okresie dzieciństwa lub dojrzewania – homoseksualiści postrzegają swoje zachowanie jako normę. Sami będąc ofiarami molestowania, mogą stać się sprawcami tego czynu. W ten sposób błędne koło się zamyka. Oczywiście, to dotyczy także osób heteroseksualnych, jednak – jak pokazują badania – geje i lesbijki są o wiele większym zagrożeniem dla dzieci. W raporcie Regnerusa, tak atakowanym przez homolobby, na pytanie: „czy kiedykolwiek zmuszony byłeś/byłaś do wszelkiego rodzaju aktywności seksualnej wbrew swej woli?" – 31% badanych, dorastających w rodzinie złożonej z matek-lesbijek stwierdziło, że w pewnym momencie swojego życia byli zmuszani do seksu wbrew swej woli. Pozytywną odpowiedź na to pytanie podało również 25% badanych wychowywanych w rodzinie ojców-gejów. Dla porównania, 8% respondentów z rodziny złożonej z matki i ojca potwierdziło, że byli zmuszani do seksu. Ta znacząca różnica powinna budzić niepokój. Jako że kobiety częściej padają ofiarą molestowania w okresie dzieciństwa i dorastania, przebadano także samą tę grupę pod względem wykorzystania seksualnego. Wyniki pokazały, że wśród badanych kobiet: 14% z rodziny złożonej z matki i ojca było zmuszanych do seksu, podczas gdy z rodziny matek-lesbijek – 46%, a 52% - z rodziny ojców-gejów. Po uwzględnieniu dodatkowych zmiennych okazało się, że respondenci posiadający ojców-gejów statystycznie częściej (niż w przypadku pochodzenia z rodzin złożonych z matki i ojca) wykazywali tendencje do otrzymywania pomocy społecznej podczas dorastania, mieli zdiagnozowane myśli samobójcze, posiadali choroby nabyte drogą płciową, doświadczali wymuszonego seksu, byli mniej skłonni do definiowania siebie jako całkowicie heteroseksualnych ( ok. 30% wyrosło na homo- lub biseksualistę; w przypadku, gdy respondenci wychowywani byli przez matki-lesbijki – blisko 40% z nich wyrosło na homo- lub biseksualistów). Jeśli brać pod uwagę również to, że ogółem liczba osób homoseksualnych stanowi do 3% całego społeczeństwa – te wyniki badań muszą szokować.

Raport Regnerusa nie jest pierwszym, który ujawnia zdeprawowane życie osób homoseksualnych. Dla porówniania warto chcociażby przytoczyć raport Karli Jay i Allana Younga (opublikowany w latach 70. XX wieku), który został okrzyknięty pierwszym kompleksowym badaniem społeczności homoseksualnej. Mimo zarzutów dotyczących nieścisłości spowodowanych niewystarczającą liczbą respondentów i zmiennych, badania wykazały, że 73% badanych homoseksualistów przyznało, iż doświadczali stosunków seksualnych z nastoletnimi między 16 a 19. rokiem życia lub młodszymi. Ponadto, 35% osób udzielających odpowiedzi przyznało, że mieli 100 lub więcej partnerów seksualnych do momentu badania, 77% z nich przynajmniej raz uczestniczyło w tzw. „trójkącie", 59% uczestniczyło w orgiach lub grupowym seksie, 38% zaś – doświadczyło praktyk sadomasochistycznych. Biorąc pod uwagę również to, że Karla Jay i Allan Young działali na rzecz osób homoseksualnych – wyniki te wywołały konsternację. Pokazały jednak już wtedy, że życie homoseksualistów nie jest tak różowe, jak oni sami próbują nam to pokazać.

Obecna inicjatywa ustawodawcza „Stop Pedofilii" ma na celu ochronę dzieci przed zdeprawowaniem. Sprawa jest poważna, tym bardziej, że środowiska LGBTQ nie są bierne. Wystosowały rok temu list do obecnej minister edukacji narodowej, Joanny Kluzik – Rostkowskiej, w którym poruszyły kwestię „umieszczenia problematyki LGBTQ w treściach nauczania, w tym przygotowanie kadry nauczycielskiej", „edukacji antydyskryminacyjnej" czy „współpracy szkół z organizacjami LGBTQ". Organizatorzy kampanii antypedofilskiej się na to nie godzą! Trzeba nazwać po imieniu to, co jest nienormalne – a praktyki homoseksualne i edukacja o tym takowe są. Nie można zamieść tego pod dywan i udawać, że wszystko jest w porządku. Seksedukacja nastawiona jest głównie na to, aby wyzbyć dzieci i młodzież wrażliwości. Brak rozpoznania, czy zachowania względem nich są dobre, czy też nie – może w konsekwencji przyczynić się do tego, że młodzi staną się łatwiejszym celem pedofilów. Biorąc zaś pod uwagę wyniki przytoczonych raportów (i nie tylko tych) mamy odpowiedź, dlaczego organizatorzy kampanii antypedofilskiej działają z takim właśnie plakatem.

Cała inicjatywa ustawodawcza ma na celu powstrzymanie wprowadzenia do placówek oświatowych seks-edukacji, mogącej tak bardzo zgorszyć i zniszczyć niewinność młodych ludzi. I przez to wystawić ich pedofilom. Zatrważające jest to, że na Zachodzie, skąd ma przejść do nas seks-edukacja, pedofile domagają się akceptacji i uznania ich jako jednej z orientacji seksualnej. Tym samym wpisano by pedofilów do środowisk LGBTQ. Te natomiast nie sprzeciwiają się temu. Dieter Gieseking, niemiecki pedofil i redaktor „Krzywej 13" przyznaje, że edukacja o „różnych formach miłości" jest potrzebna, aby zwiększyć wśród dzieci akceptację wobec mniejszości seksualnych. Jak mówi, „stosunek pedofilski jest zasadniczo połączony z bliskością i troską pedoseksualisty wobec chłopca czy dziewczyny i tak samo w drugą stronę. Taka relacja powstaje w dużej mierze nie tylko w aspekcie seksualnym, lecz należy do niej w przeważającej mierze przyjaźń i spędzanie czasu wolnego w powszednie dni. Pedoseksualista w takiej relacji musi się dobrze orientować jakie życzenia i potrzeby ma dziecko. Wyznaczane przez dziecko granice nie powinny być przekraczane. Kto kocha dzieci, będzie się tego trzymał." Kto kocha dzieci – powinien je strzec przed tego typu chorymi pomysłami! Nie ma czegoś takiego, jak prawdziwa miłość i opiekuńczość pedofilów do dzieci. Wszyscy, którym zależy na dobru najmłodszych i nastoletnich osób – powinni włączyć się w akcję „Stop Pedofilii". Tylko wspólnymi siłami możemy powstrzymać nadchodzącą falę zepsucia.

Agnieszka Jarczyk/Stopaborcji.pl