Spotkanie w klubie Ronina zostało zdominowane tematyką, którą prof. Staniszkis porusza w swojej najnowszej książce, którą właśnie oddała do wydawcy. Roboczy tytuł książki to „Zawładnąć!” a jej podtytuł brzmi „Zarys procesualnej teorii władzy”. Autorka zdradziła, że pisze o władzy w trzech formułach: dyktatu idei na przykładzie bolszewizmu, dyktatu formy na przykładzie Traktatu Lizbońskiego oraz dyktatu mocy bliskiego Platformie Obywatelskiej.


Najbliższy obecnym polskim realiom oraz najbardziej uniwersalny jest dyktat mocy. „Dyktat mocy to po pierwsze przedstawienie się jako jedyne źródło porządku. Po drugie – używanie władzy jako źródła innych dóbr. I po trzecie, szczególnie w warunkach demokracji medialnej, sformatowanie milionów gier prowadzonych na co dzień w społeczeństwie, w tym także gier opozycji o szacunek i prestiż, w kategoriach, które służą władzy, czyli np. co jest cool, a co frajerstwem, co jest nowoczesne, a co zapyziałe.


Dyktat ten nie musi opierać się na sile, choć ona się oczywiście przydaje. Interesuje mnie to, jak władza umie zawładnąć bez użycia siły, mając oczywiście tę siłę za plecami” – mówiła Staniszkis. Uznała, że Platforma Obywatelska jest najbliższa dyktatu mocy i tylko brak alternatywnych programów, rozwiązań i instytucji podtrzymuje jej władzę.

 

Mówiąc o Unii Europejskiej prof. Staniszkis zwróciła uwagę, że gdy zniszczono coś, co się nazywało uniwersaliami, czyli istniejącymi niezależnie od człowieka standardami moralnymi, arbitralność władzy była nieuchronna i taką władzę określa Traktat Lizboński. Choć traktat mówi, że taka władza musi się samoograniczać, ale równie zasadny jest wniosek, że arbitralna władza, niekontrolowana mechanizmami demokratycznymi, będzie dążyć do niepohamowanej ekspansji.

 

Jadwiga Staniszkis analizowała odbywające się obecnie w Unii Europejskiej procesy polityczne, które jej zdaniem przesądzą o dalszym losie Europy. Zwróciła uwagę na politykę Niemiec, które rozszerzają swoje standardy prawne i fiskalne na inne państwa a jeśli zmieniają wewnętrzne uregulowania to tylko wtedy, gdy jest to dla tego kraju korzystne. Jednym z ważnych procesów w obecnej UE Staniszkis uznała odpaństwawianie, m.in. poprzez dofinansowanie transgranicznych regionów:

 

„To prowadzi do takiej konstrukcji, którą kiedyś nazywano państwami przednarodowymi, czyli różne związki miast, związki ponadregionalne przekraczające granice, tak jak kiedyś Związek Pruski i Liga Hanzeatycka. [W Unii] Jest wyraźne ciążenie ku takiemu projektowi, bez naruszania symboliki politycznej, ale czynienie jej mało istotną”.

 

Zdaniem Staniszkis większe szanse od projektu federalizacji ma pozostawienie formuły lizbońskiej i rozszerzenie jej na gospodarkę, na co naciskają w unii politycy mający wiedzę ekonomiczną i co jest bliższe krajom południa Europy oraz Wielkiej Brytanii.


Profesor Staniszkis zwróciła uwagę na dezorganizację tego, co utrzymywało społeczeństwa w całości. A przesądzi to o szansach konsolidacji i refleksji społeczeństw nad samymi sobą. Posłużyła się przykładem działań minister Kudryckiej, która oddzieliła nauki humanistyczne od nauk społecznych: „Filozofia, historia filozofii, historia już według jej wizji nie powinny być na socjologii, na prawie, na ekonomii. To oczywiście utrudnia refleksję nad samym sobą”. Pani profesor uznała, że szkoły wyższe, który będą realizowały te zalecenia, będą produkowały półgłówków, natomiast: „W światłych społeczeństwach tworzeniu prawa w skali państwa powinno energetyzować odbudowywanie poczucia wspólnoty, przypominanie kanonu, który Niemcy nazywają świadomością konstytucyjną. U nas to jest raczej świadomość miejsca w historii, bo nigdy to nie było silnie związane z prawem. W tej chwili nawet na tym poziomie to jest właśnie w tej nowej Europie demontowane. I niezależnie czy będzie federacja czy otwarty konstytucjonalizm ten proces cały czas zachodzi”.


Socjolog zastanawiała się, dlaczego ta „ewolucyjna rewolucja w Europie” w ogóle ludzi nie obchodzi. Obojętność na państwo i nowe procesy zachodzące w Europie tłumaczy zachłyśnięciem się zdolnością oparcia w sobie, indywidualizacją, którą jako społeczeństwo zdobyliśmy dopiero 20 lat temu. Socjolog zauważyła: „Uznano, że to wystarczy żeby przetrwać, ale to nie wystarczy bez dobrych instytucji, które zagregują te indywidualne energie, żeby kraj się rozwijał. (..) Ta obojętność jest porażająca, bo te procesy, które w tej chwili mają miejsce, pokazują w zakończeniu, że świat będzie inny, Europa będzie inna, nasze losy będą zasadniczo inne”.


Za przejawy obecnego kryzysu państwa uznała brak wpływu profesjonalistów oraz realnej opozycji na tworzone prawo: „Dramat polega na tym, że Tusk w stu procentach kontroluje proces w sejmie i związku z tym profesjonaliści nie mają wpływu na tworzone prawom, na głosowania. Jest to jeden z wymiarów aktualnego kryzysu państwa. Drugim wymiarem jest to, że nie opozycja polityczna jest tą realną opozycją, tylko jest to wewnątrz systemu i ma to dość ograniczone przełożenie na politykę parlamentarną”. Efekt jest taki, że Polska, jako największy kraj w regionie, zamiast odbudować realną gospodarkę, utraciła wpływy.


Profesor Staniszkis była krytyczna także wobec opozycji, którą uznała za leniwą i niefunkcjonalną: „Analizy dziennikarzy kontrujących pewne rzeczy są bardziej trafione w punkt niż to, co robi opozycja w sejmie, która wygłasza takie mowy, jak wygłaszano w czasach Targowicy. To jest bezsilne, bo nic z tego nie wynika. (..) Problem polega też na tym, że ten rząd trwa i ma poparcie, bo nie ma zarysowanej alternatywy. Można to zmienić bardzo szybko, gdyby się to wyartykułowało inaczej”.

 

wpolityce.pl