Na łamach portalu Onet.pl Andrzej Stankiewicz prognozuje, że ugrupowanie Roberta Biedronia, które prezydent Słupska dziś zapowiedział, nie ma szans w najbliższych wyborach pokonać Prawa i Sprawiedliwości, może natomiast osłabić Platformę Obywatelską. 

Dlatego też Biedroń jest większym powodem do zmartwień dla Grzegorza Schetyny niż dla Jarosława Kaczyńskiego.

"Sytuacja Biedronia jest dziś jednak trudniejsza, niż jeszcze kilka miesięcy temu, gdy uważany był za główną lewicową alternatywę Mimo to w wielu kręgach antypisowskich słychać larum, że jego partia odbierając głosy Platformie, ułatwi PiS wyborczą wiktorię w przyszłym roku"- pisze Andrzej Stankiewicz. Jak dodaje, priorytet Roberta Biedronia jest inny. Prezydent Słupska nie liczy na pozbawienie PiS u władzy. Wręcz przeciwnie- bardziej korzystne byłoby dla niego pozostanie u władzy partii Jarosława Kaczyńskiego. 

"Już od jesieni 2014 r., gdy Robert Biedroń wygrał wybory na prezydenta Słupska, było wiadomo, że miejski ratusz to tylko przystanek w jego karierze. Że to czasowe wycofanie z krajowej polityki, by tym mocniej do niej wrócić. I właśnie dziś Biedroń oznajmił, że wraca z nowym projektem"- podkreślił publicysta. Jak tłumaczy Stankiewicz, wybory w 2015 r., przegrane przez Platformę Obywatelską oraz lewicę (SLD po raz pierwszy od lat nie weszło do Sejmu) sprawiły, że "wiele kręgów liberalnych i lewicowych zaczęło upatrywać w Biedroniu oraz w Ryszardzie Petru szansy na odsunięcie PiS od władzy".

Szyld Platformy Obywatelskiej stracił na atrakcyjności,zaś wojny wewnętrzne w partii Grzegorza Schetyny, idące w parze z brakiem pomysłów na powstrzymanie PiS mogły być odebrane jako autodestrukcyjne. Po trzech latach wiemy już, że Platforma nie rozpadła się, wciąż jest natomiast największym, najsilniejszym i najbogatszym ugrupowaniem opozycyjnym. 

"Ci, którzy widzieli nowego antypisowskiego mesjasza w Petru, a wobec jego autodestrukcji — w Biedroniu, dziś zdają sobie sprawę, że powalczyć z PiS można tylko w sojuszu z Platformą"- pisze autor artykułu na portalu Onet.pl. Jak zauważa Andrzej Stankiewicz, moment, w którym prezydent Słupska prezentuje swoje ugrupowanie nie jest najlepszy, ponieważ polska scena polityczna znów jest spolaryzowana między PiS i PO. Nie nastąpiły również przemiany na lewicy. 

Autor zwraca uwagę, że Robert Biedroń prezentuje wizję konkurencyjną przede wszystkim dla Platformy Obywatelskiej. Przychylne dotychczas prezydentowi Słupska środowiska antyPiS twierdzą, że polityk de facto ułatwi partii Jarosława Kaczyńskiego w wyborach. Stankiewicz nie przeczy, że może tak być, jednak priorytety Biedronia są inne. 

"Dla niego priorytetem jest zbudowanie dla narodowo-konserwatywnego PiS swej lewicowo-liberalnej alternatywy. Z tego punktu widzenia, nawet wskazane są kolejne 4-letnie rządy PiS, aż do 2023 r. Wówczas prawdopodobieństwo, że po dwóch kadencjach z Kaczyńskim wyborcy zapragną wyraźnej lewicowej zmiany jest znacznie większe"-wskazuje. Zdaniem dziennikarza Onetu, prezydent Słupska wcale nie liczy na wygraną w przyszłym roku, ale jedynie na "zahaczeniu" się w Sejmie. Jego plany mogłoby pokrzyżować natomiast... zwycięstwo Platformy Obywatelskiej. 

"W zanadrzu Biedroń ma jednak jeszcze wariant, przetestowany już przez partie Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Gdy przegrali wybory europejskie w 2014 r., grzecznie zapukali na Nowogrodzką, by pocałować sygnet Jarosława Kaczyńskiego. Nie da się zatem wykluczyć, że ostatecznie Biedroń znajdzie się w ramionach Platformy"- prognozuje Stankiewicz. 

yenn/Onet.pl, Fronda.pl