W roku 2011 w miejscowości Kamienny Wóz w pow. głębockim na Białorusi podczas kopania rowu przeciwpożarowego obok fundamentów nieistniejącej już strażnicy natrafiono na ludzkie szczątki, guziki od polskiego munduru i orzełka. Miejscowa ludność pamiętała, że 17 września 1939 r. polski żołnierz KOP-u, plut. Paweł Pałczyński bohatersko bronił polskiej granicy przed agresją radziecką, aż do swojej śmierci po dwugodzinnej samotnej obronie – pisze Janina Kęsek z „Wiadomości Bocheńskich”.

(…) Przez całe lata nie wolno było wspominać tych co walczyli na froncie wschodnim, stawiali opór Armii Czerwonej, która wdarła się w granice Polski 17 września 1939 r. Wielu polskich żołnierzy zginęło broniąc naszej wschodniej granicy. Niektórzy do dziś leżą w zapomnianych mogiłach na dawnych polskich ziemiach dziś na terenie Litwy, Białorusi Ukrainy. W roku 2011 w miejscowości Kamienny Wóz w pow. głębockim na Białorusi podczas kopania rowu przeciwpożarowego obok fundamentów nieistniejącej już strażnicy natrafiono na ludzkie szczątki, guziki od polskiego munduru i orzełka. Miejscowa ludność pamiętała, że 17 września 1939 r. polski żołnierz KOP-u, plut. Paweł Pałczyński bohatersko bronił polskiej granicy przed agresją radziecką, aż do swojej śmierci po dwugodzinnej samotnej obronie.

Było dla nich oczywiste, że odnaleziono szczątki plut. Pałczyńskiego pochowanego w pobliżu strażnicy. Starsi pamiętali jeszcze sympatycznego i życzliwego wszystkim polskiego Żołnierza. Bo takim pozostał w ich pamięci. Kierowca nadleśnictwa Wiktar Żauronok mieszkający w pobliskich Chrołach powiadomił milicję o tym odkryciu, ale nie chcieli się tym zająć. Zwrócił się więc do Polskiej Ambasady w Mińsku. Z pomocą Ambasady uzyskano zgodę na ekshumowanie szczątków plut. Pałczyńskiego i przeniesienie ich na polski cmentarz wojskowy z 1920 r. w Głębokiem.

W miejscu gdzie niegdyś była strażnica ustawiono krzyż i tablicę z napisem, że tu Stefan Paweł Pałczyński zginął za Ojczyznę. Miejscowi pytają … Za jaką ojczyznę ? Przecież tu jest Białoruś.

Od kilku lat Krajowe Stowarzyszenie Brasławian organizuje wyjazdy na Białoruś i Rajdy Motocyklowe im. rotmistrza Witolda Pileckiego. Celem tych wyjazdów jest podtrzymywanie kontaktów z Polakami pozostałymi na Bracławszczyźnie, umacnianie pamięci o polskich bohaterach wywodzących się z tych terenów, odwiedzanie miejsc historycznych i polskich cmentarzy. Podczas jednego z takich wyjazdów dowiedzieli się o plut. Stefanie Pawle Pałczyńskim, broniącym samotnie polskiej granicy na strażnicy w Kamiennym Wozie, przed agresją radziecką 17 września 1939 r. i o jego tragicznej śmierci.

Prezes Krajowego Stowarzyszenia Brasławian, pan Władysław Krawczuk podjął starania, celem odtworzenia historii zapomnianego Bohatera. Wojskowy życiorys plut. Pałczyńskiego dało się odtworzyć na podstawie dokumentów zachowanych w archiwach wojskowych. Nic jednak nie było wiadomo o jego pochodzeniu i rodzinie. W Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie, znalazł się m.in. wykaz żołdu, jaki przed wojną pobierał Pałczyński. Była tam informacja, że w 1935 r., żołd wysłano mu do Bochni, kiedy był tam na urlopie świątecznym. Na urlop jechali żołnierze do rodziny, był to więc trop prowadzący do Bochni. Zaczęły się poszukiwania rodziny Bohatera. Trwało to kilka miesięcy. Dzięki zaangażowaniu życzliwych osób udało mi się dotrzeć do siostrzeńca, już o innym nazwisku, mieszkającego w Bochni. Pan Roman Burski wiedział o stryju Stefanie, którego często wspominała jego matka Maria z Pałczyńskich Burska, siostra Stefana. Rodzina w Bochni tj. ojciec i rodzeństwo wiedzieli o jego tragicznej śmierci, bo powiadomiła ich o tym nauczycielka z Kamiennego Wozu, dobra znajoma, a podobno nawet sympatia Stefana Pałczyńskiego. Nie znali jednak szczegółów. Przez wiele lat nie mogli też oficjalnie dowiadywać się o okolicznościach jego śmierci i miejscu pochówku.

Dzięki informacjom od rodziny wiadomo już, że Stefan Paweł Pałczyński , syn Antoniego i Jadwigi z domu Głowackiej urodził się w Krakowie prawdopodobnie ok. 1909 r. Mimo poszukiwań archiwalnych nie udało się ustalić dokładnej daty urodzin, ani parafii, w której mógł być ochrzczony. Niedługo później, ojciec, pracownik PKP pewnie służbowo przeniesiony został do Bochni. Był dróżnikiem na przejeździe kolejowym przy ul. Krzeczowskiej. Rodzina Pałczyńskich zamieszkała w sąsiednim domu. Już w Bochni urodziły się młodsze dzieci Pałczyńskich. Antoni Pałczyński był dwukrotnie żonaty. Pierwsza żona Jadwiga, matka Stefana, została śmiertelnie potrącona przez tramwaj w Krakowie i tam jest pochowana na Cmentarzu Rakowickim. Po kilku latach Antoni Pałczyński ożenił się ponownie i z drugiego małżenstwa miał kilkoro dzieci. Była duża roznica wieku między dziećmi z pierwszego i drugiego małżeństwa. W wojsku służył Stefan Pałczyński od lat 30 tych XX w., a od 1933 r. w straży granicznej KOP (Korpus Ochrony Pogranicza), w Batalionie KOP „Podwiśle” . W 1935 r. skierowany został na kurs podoficerski w Centralnej Szkole Podoficerskiej KOP w Osowcu. W 1936 r. awansował na stopień kaprala zawodowego i powierzono mu zastępstwo dowódcy w strażnicy Jałówka. Od 6 października 1938 r. kpr. Pałczyński został mianowany dowódcą strażnicy Kamienny Wóz, w pobliżu wsi Chroły, w pow. Głębockim, a 19 marca 1939 r. awansowany został do stopnia plutonowego. W Kamiennym Wozie bardziej znany był jako Paweł Pałczyński , z pominięciem jego pierwszego imienia Stefan. W nocy z 16 na 17 września plut. Pałczyński był w sąsiedniej strażnicy i tam z jej dowódcą obserwował podejrzany ruch po sowieckiej stronie granicy. (…) Nastający świt obnażył najgorsze- zza granicy zaczęły się wlewać masy sowieckich wojsk pancernych z piechotą. Pałczyński, widząc to, ruszył pospiesznie motocyklem do własnej placówki. Tu podrywając żołnierzy, nakazał im natychmiastowe wycofanie przez pobliski bagienny tren w stronę Podświla i rozlokowanego tam batalionu KOP. Sam z zatrzymanym żołnierzem wspiął się na wieżę strażnicy przyjmując z niej walkę z pojawiającymi się napastnikami i osłaniając odwrót podwładnych. Nacierających na strażnicę czerwonoarmistów skutecznie gasił ogniem swojego karabinu maszynowego – „pulomiotu” (…)1.

Początkowo granicznej strażnicy bronił wraz z kolegą, jednak kiedy ten zginął w pierwszych minutach walki, Pałczyński, samotnie stawiał opór jeszcze przez dwie godziny, aż do skończenia amunicji. Według relacji świadków zabił ok. 60 żołnierzy radzieckich. Kiedy na chwilę przerwał walkę by zbiec do piwnicy do magazynu z amunicją, jeden z czerwonoarmistów rzucił granat, który położył kres walce. Plutonowy Pałczyński ranny w brzuch długo konał w męczarniach. Nie pozwolono nikomu pomóc rannemu, a kiedy już nie żył nie wolno było pochować go. Dwaj bracia, jego przyjaciele, za kilka butelek wódki wykupili ciało Pałczyńskiego i pochowali je obok zburzonej strażnicy.

Leżało tam ponad 70 lat, a miejsce gdzie stała strażnica zarosło lasem. (…) 17 września był początkiem gehenny miejscowej ludności. Nastąpiły po nim wywózki, represje i znowu wojna. 27 lipca 1944 r. Niemcy niemal całkowicie zniszczyli Chroły. Polska już nigdy nie wróciła na te tereny. Świat, którego bronił Pałczyński, przestał istnieć…2 .

W czerwcu 2015 r. Krajowe Stowarzyszenie Brasławian zorganizowało kolejny wyjazd na Białoruś. Zaproszono również rodzinę plut. Stefana Pawła Pałczyńskiego. Z zaproszenia skorzystać mógł syn pana Romana, Krzysztof Burski, wnuk siostry Stefana, Marii z Pałczyńskich Burskiej. (…)

Serdecznie dziękuję rodzinie plut. Stefana Pawła Pałczyńskiego w osobach państwa Burskich i pana Stanisława Pałczyńskiego za udzielenie cennych informacji, panu Władysławowi Krawczukowi prezesowi Krajowego Stowarzyszenia Brasławian za udostępnienie mi wartościowych materiałów historycznych oraz panu Wojciechowi Krajewskiemu kustoszowi Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie za życzliwą pomoc.

Janina Kęsek

źródło: Kresy24.pl