Kamil Stoch mógł zakończyć wczorajszy konkurs mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym z brązowym medalem. Jak się okazuje, naszemu mistrzowi przeszkodziły błędy sędziów oceniających styl zawodników. 

Rozstrzygnięcie wczorajszego indywidualnego konkursu mistrzostw świata w Lahti sprawiło wiele niedosytu tak kibicom w Polsce, jak i zawodnikom kadry Stefana Horngachera. Choć trzech Polaków zakończyło zmagania w pierwszej ósemce, nie udało się zdobyć medalu. Kamilowi Stochowi do podium zabrakło zaledwie 1,1 pkt. Jak się okazuje, medal mogły odebrać Polakowi błędy sędziów. 

Kontrowersje wzbudziły wczoraj noty sędziowskie za styl dla Niemca Markusa Eisenbichlera. W drugiej serii oddał on najdalszy skok konkursu na 100,5 metra, jednak po lądowaniu wyraźnie się zachwiał na odjeździe. Pomimo tego otrzymał bardzo wysokie noty za styl (54,5 pkt na 60 możliwych), co bez wątpienia pomogło mu w wywalczeniu miejsca na podium.

W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" kwestię wczorajszego sędziowania skomentował Kazimierz Bafia, polski arbiter, który również sędziował wczorajszy konkurs. 

Markus Eisenbichler za swój drugi skok otrzymał wysokie noty. Po odrzuceniu najwyższej i najniższej oceny (do punktacji końcowej wliczane są trzy z pięciu ocen sędziowskich) otrzymał on dwie oceny po 18,0 pkt i jedną wynoszącą 18,5 pkt. Wykonane przez niego lądowanie nie było jednak czyste, tym samym każda z not powinna być przynajmniej o pół punktu niższa, co sprawiłoby, że Niemiec nie wyprzedziłby Stocha. Bafia przyznał, że noty dla Eisenbichlera były zawyżone.

"W powtórce faktycznie wyszło, że na to nie zasłużył, ale my mamy na ocenę 4-5 sekund" - powiedział sędzia w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".  

Jak dodawał, właściwe noty dla Niemca powinny oscylować w granicach 17,5 pkt:

"Zachwiał odjazd, za który powinien mieć odjęte punkty, chociaż nie aż tyle, jak pewnie wszyscy teraz uważają. Przyznałem 18, a w wieży zastanawiałem się nad 17,5. I tak gryzie mnie to mniej niż Amerykanina, który dał 18,5. Taka nota była nadużyciem". 

Jak nietrudno policzyć, gdyby wszyscy sędziowie przyznali Eisenbichlerowi 17,5 pkt za styl, miałby 2 pkt mniej w końcowej nocie i przegrałby ze Stochem o 0,9 pkt. 

Jak przyznał Bafia, decyzję trzeba było jednak podjąć szybko i to mogło zaważyć na ocenach sędziów: 

"Gdy człowiek ma pięć sekund na myślenie, to działa automatycznie. Maszynka pika i trzeba wysłać orzeczenie, a nie minutami analizować" - powiedział. 

emde/"Przegląd Sportowy"