Grzegorz Strzemecki

Dedykowane wszystkim artystom, którzy wzięli udział w bojkocie

"Polscy artyści masowo wycofują się ze swojego udziału solidaryzując się z tymi, którzy zostali z niego wykluczeni przez władze TVP. Wcześniej swój jubileusz na opolskiej scenie odwołała Maryla Rodowicz."

Tak poinformowała wp.pl, jedno z niemieckich polskojęzycznych mediów. W sprawie "tych wykluczonych" (którymi okazuje się być jedna Kayah) TVP wydało oświadczenie w sprawie "uporczywie powtarzanych i bezkrytycznie powielanych zarzutów" które  "nie tylko ignorowały stanowisko TVP, ale również wypowiedź Pani Maryli Rodowicz i dodatkowo zaogniły sytuację wokół wokół Festiwalu w Opolu". Prezes TVP zaprzeczył by kogokolwiek wykluczano i poinformował, że Telewizja Polska skierowała pozwy o ochronę dóbr osobistych przeciwko wydawnictwu Agora, Grupie Wirtualna Polska, Ringier Axel  Springer Polska i Newsweek Polska.

Nie dziwi zakłamanie  i dyspozycyjność niemieckich mediów i ich dziennikarzy wobec odgórnych  wytycznych, bo znamy je doskonale co najmniej od czasu słynnego Sylwestra w Kolonii 2015/16.  Media te ocenzurowały wtedy całkowicie informacje o licznych gwałtach dokonanych przez muzułmańskich  "uchodźców", by nie kompromitować Angeli Merkel, która ich zaprosiła.

 Przeraża  natomiast okazana w ten sposób gorliwość, a nawet dyspozycyjność  polskich artystów, z oddaniem realizujących plan, którego widocznym celem jest zdyskredytowanie Telewizji Publicznej i obecnego rządu, a przy okazji przechwycenie Festiwalu w Opolu przez obóz współczesnej Targowicy i jej mocodawców, żeby zwiększyć ich, i tak już ogromne, propagandowe aktywa oddziaływania na społeczeństwo. Jednym kłamstwem ("fake newsem"), rzuconym na przygotowywany od lat grunt powtarzanych tysiąckroć kalumnii na temat PiS ("szkalujcie szkalujcie, zawsze coś przylgnie")  artyści dali się wykorzystać jako narzędzie do rozbicia festiwalu (Będą teraz dwa? W prywatnej i publicznej TV?). Wszystko wygląda jak koronkowa akcja agentury wpływu. Czyżby owoc współpracy służb niemieckich (aktywa w mediach) i rosyjskich (aktywa po WSI i całym PRL), żeby przywrócić status kondominium.

Nie jest moją intencją obrażać artystów (choć niektórym pewnie by się należało), ale nie zamierzam się również do nich się mizdrzyć, niezależnie od tego jak bardzo lubiłbym i cenił ich twórczość (a na pewno mogę tak powiedzieć o niejednej piosence Kayah). Uważam bowiem, że oceniając takie protesty trzeba pamiętać, że artysta to nie krynica mądrości i autorytet moralny, ale człowiek, który potrafi  bardziej niż inni nadać myślom, ideom, a także opisywanym przez siebie czynom  piękną i atrakcyjną formę. I tylko tyle, bo w ocenie wartości tych myśli, idei i czynów jego artystyczne zdolności w niczym mu nie pomagają.  Taka ocena bowiem, zwłaszcza w sferze polityki, rządzi się zupełnie innym porządkiem niż tworzenie pięknych form (niezależnie od dziedziny sztuki). Dlatego umiejętność tworzenia takich form nie musi chodzić (i często nie chodzi) w parze ani ze standardami moralnymi, ani z umiejętnością racjonalnej oceny politycznej rzeczywistości.

Czy artyści zadają sobie trud analizy tej rzeczywistości, odsiania faktów od kłamstw, zapoznania się z argumentami różnych stron politycznych sporów? Wreszcie, jakie standardy moralne przykładają by tę rzeczywistość ocenić? Wydaje się, że wielu z nich nie chce albo nie potrafi zrobić tego lepiej niż zwyczajny zagoniony Kowalski, jednak ich oceny są w znacznie większym stopniu brane pod uwagę przez innych i stąd mają potencjalnie ogromną siłę rażenia. Dlatego tak chętnie są wykorzystywane przez możnych tego świata.

Długa jest lista artystów, którzy z przekonania bądź z wyrachowania oddawali swój talent na usługi niegodziwym ideom nadając im piękną, atrakcyjną, a czasem porywającą formę jak w "Triumfie Woli" Leni Riefenstahl, "Pancerniku Potiomkinie" Siergieja Eisensteina  czy "Popiele i Diamencie" Andrzeja Wajdy. To najbardziej znani z tych, którzy służyli totalitaryzmowi będąc pod jego władzą, ale równie długa jest lista tych, którzy służyli mu żyjąc w wolnym świecie. Działający na Zachodzie komunistyczny propagandysta Willy Munzenberg produkował na zawołanie, niczym króliki z kapelusza (określenie Artura Koestlera), komitety moralnie nabzdyczonych artystów wychwalających komunizm w dobie jego najstraszniejszych zbrodni. Piękna forma uwiarygodniała zakłamane, niegodziwe treści, uwiarygodniał je również celebrycki status twórców. Właśnie w tamtych czasach artyści aż nadto udowodnili, że są zdolni stadnie oddać się na służbę najbardziej odrażającemu złu, a przy tym pluć na tych, którzy się temu złu oparli. Chyba pod wrażeniem ich losów Kazik Staszewski napisał, że

Wszyscy artyści to prostytutki

W oparach lepszych fajek, w oparach wódki

Trzecia Rzeczpospolita, Polska Ludowa

To samo od nowa, to samo od nowa

"Wszyscy" to oczywiście za mocny kwantyfikator, tak jak "prostytutka" jest za mocnym określeniem, jeśli ktoś dał się oszukać, ale opisaną wyżej słabość artystów trzeba przypominać za każdym razem, kiedy usiłują oni wykorzystać swój celebrycki status jako "polityczny" argument, a taką właśnie sytuacją jest próba delegitymizowania TVP przez bojkot opolskiego festiwalu, ewidentnie z powodu politycznego zaplecza jej zarządu.

Według doskonale znanego schematu wystarczyło jedno kłamstwo i niejasne określenie o "atmosferze politycznego skandalu", by po podgrzaniu tej atmosfery przez kooperujące media wywołać u artystów stadny instynkt "obrony demokracji" i Bóg wie jak naciąganych "ideałów". Usłyszeliśmy więc np. że "Atmosfera jaka się wytworzyła wokół tego wydarzenia z muzyką ma niewiele wspólnego."

Się wytworzyła? Czy raczej ktoś ją wytworzył? Może Panowie Artyści i Panie Artystki zastanowilibyście się nad tym?

Jak już powiedzieliśmy, oprócz przejęcia samej marki tego festiwalu,  bojkot służy również (to rzeczy wzajemnie powiązane) zdyskredytowaniu całego obecnego układu rządzącego. Zapewne chciałby go zdyskredytować i obalić otwarcie popierająca KOD Kayah (choć mówi, że nie zna się na polityce), ale jak wiadomo nienawidzą go i oskarżają o wszystko zło, w tym łamanie prawa i demokracji także inni artyści.

Jeżeli to jednak robią, to czy mają odwagę i rzetelność dostrzec i przyznać, co takiego naprawdę dzieje się w Polsce?

Że  rzekomo naruszana wolność mediów trwa w najlepsze, kto chce pisze jak chce i co chce, także o obecnych władzach, w tym o władzach TVP? Że policja lub ABW nie pałuje demonstrantów, nie aresztuje autorów tekstów satyrycznych jak Antykomora w 2011 r.  czy kibiców z hasłem "Donald matole..." (2011 r.); innych policyjnych zatrzymań i nadużyć zwłaszcza wobec kibiców (nie kiboli) były w czasach  PO-PSL dziesiątki.   ABW nie wkracza siłą do redakcji będących w posiadaniu materiałów kompromitujących aktualną władzę jak do redakcji Wprost w 2014 r. Że kto chce, może demonstrować bez  policyjnych prowokacji takich jak "spalenie budki pod ambasadą" w czasie Marszu Niepodległości w 2013 r., do czego otwarcie, choć w prywatnej rozmowie, przyznała się poprzednia władza. (Zauważmy, że ujawniane niedawno ewidentne, wymagające wyjaśnienia i ukaranie nadużycia w policji nie mają charakteru politycznego).

Że "obrońcy demokracji" (krajowi i zagraniczni) nie podnosili larum o jej łamanie i nie podważali legitymacji Trybunału Konstytucyjnego (koronny zarzut) gdy zasady jego wyboru naruszono na korzyść poprzedniego układu rządzącego (co wszyscy przyznali - sic!) - i to z udziałem samych sędziów TK, którzy sami sobie (wbrew prawu)  napisali ustawę.

Że Trybunał ów pod prezesem Rzeplińskim warcholsko ignorował, "nie widział" ustawy, którą miał obowiązek respektować na mocy Konstytucji i zasady domniemania konstytucyjności, a zasada ta była wcześniej w orzeczeniach samego TK i w pracach pisanych przez jego sędziów uznawana za nienaruszalną. Że z tego właśnie powodu wyroki TK nie były drukowane jako nieprawomocne. Że inne gremia sędziów które poparły to nieposłuszeństwo ustawie, jak Krajowa Rada Sądownictwa czy Sąd Najwyższy obnażyły swoją nierzetelność i stronniczość, podobnie jak Komisja Wenecka i Komisja Europejska.

Że środowisko sędziów jest skorumpowane i zdeprawowane, co widać po licznych szwindlach i aferach finansowych, nie mówiąc o najpospolitszym złodziejstwie. Że co gorsza, środowisko sędziowskie przez całą III RP zamiatało to wszystko pod dywan, udowadniając tym samym, że jest skorumpowaną sitwą. Nb. sitwą, która nigdy nie podjęła się rozliczenia swoich PRL-owskich grzechów, zaś Adam Strzembosz, który takie oczyszczenie obłudnie zapowiadał, okazał się krwią z krwi i kością z kości tej sitwy.

Że ta skorumpowana sitwa, na swoim kongresie odmówiła społeczeństwu - jego demokratycznie wybranym organom - prawa do jakiejkolwiek demokratycznej kontroli, twierdząc, że tylko oni sami, jako "zupełnie nadzwyczajna kasta", są władni siebie kontrolować, zaś społeczeństwo ma obowiązek pokornie poddawać się wyrokom owej skorumpowanej sitwy.

Czy wreszcie artyści są zdolni przyjrzeć się czemuś tak prozaicznemu jak budżet i dostrzec jak szybko zmniejsza się jego deficyt, mimo pokaźnych wypłat z atakowanego i wyszydzanego 500+? A jeśli już to dostrzegą, to czy zdolni są do refleksji, że znaczna część tych odnalezionych pieniędzy jest stratą dla vat-owskich mafii i nie płacących dotąd należnych podatków firm - w tym zagranicznych, i że to w ich interesie unijni politycy  łają Polskę za "łamanie demokracji". Że ci, którzy te dziesiątki miliardów "tracą" (czytaj: nie kradną ich Polsce) wykorzystują swoje potężne wpływy i środki (polityczne, medialne i propagandowe), żeby sprawić by z powrotem "było tak jak było", jak to zgrabnie  ujęła Agnieszka Holland (w końcu artystka), żeby zostało przywrócone "państwo teoretyczne", które na to wszystko będzie pozwalało kosztem zwyczajnych obywateli.  Dla nich zostanie już tylko "ch-j, d-a i kamieni kupa" - jak to zgrabnie (niczym artyści) opisali najlepiej zorientowani prominenci owego teoretycznego państwa. Ci, którzy zarabiali przez lata owe miliardy z pewnością mieli środki by "odpalić" taką akcję, w której artyści stali się najbardziej widocznym narzędziem.

Może wymagam zbyt wiele, ale czy artysta jest zdolny do refleksji, że oglądane przez nas fragmenty rzeczywistości mogą być tu lepsze a tam gorsze, jednak budżet daje nieubłaganie obiektywny obraz całości stanu państwa (z konieczności w jednym aspekcie, ale bardzo ważnym i dotykającym niemal wszystkich spraw). I ten obraz nieubłaganie pokazuje, która władza zabiega o dobro Polski, która władza wygospodarowuje pieniądze na ważne dla państwa cele, a która pieniądze przepuszcza będąc ślepa na miliardowe przekręty jak np. zgoda na piekielnie zawyżone ceny helikopterów. Właśnie ten cel utrzymania stojącej nie-rządem, rozkradanej Polski, której władza jest najlepszym adwokatem raz Rosji raz Niemiec pozwala na używanie pod adresem tych, którzy chcą stan ten przywrócić określenia współczesnej Targowicy. Z tego samego powodu w ocenach poprzedniej i obecnej (rzecz jasna nie zawsze idealnej) władzy można jednak używać czerni i bieli, tak jak mielibyśmy ich prawo używać porównując np. Sanację i PKWN.

Poruszyłem zaledwie kilka z wielu wątków, których rzetelna analiza pokazuje jak bardzo zakłamana jest narracja o obecnej niedemokratycznej i szkodliwej władzy, którą rzekomo należy usunąć dla dobra Polski - to z jednej strony. Z drugiej zaś pokazuje jak łajdacka i niebezpieczna dla Polski była władza poprzednia, na rzecz której artyści, świadomie lub nie, zbojkotowali festiwal. Tej narracji wciąż ulega znaczna część społeczeństwa, nie jest więc zaskakujące, że tak łatwo uległa jej grupa artystów.

Awantura o tę imprezę (która nie wiadomo jak się skończy) jest jednym z wielu kamyczków, na którym ta władza ma się potknąć i skompromitować, który ma podważyć jej prawo do rządzenia oraz skłonić tych, którzy ulegną tej  propagandzie za pomocą celebrytów do zagłosowania na władzę poprzednią. Ta zaś  już nie tylko obiecuje, że z powrotem "będzie tak jak było", ale zapowiada krwawą wendettę (określenie "intelektualisty" PO Pawła Śpiewaka) na tych, którzy zaczęli zamieniać "kamieni kupę" w służące ludziom państwo. Bojkot festiwalu na pewno im w tym pomoże. Artyści (na szczęście nie wszyscy) po raz kolejny pokazali jak dobrze potrafią służyć złu.

 

P.S. Ciekawe co powie Paweł Kukiz, jeśli ostatecznie potwierdzi się, że TVP nie blokowała Katarzynie "Kayah" Szczot wstępu na festiwal?