Medytacja? Trend związany z osiągnięciem tzw. Uważności?  Łączenie katolicyzmu z buddyzmem? Szarlataścy uzdrowiciele? Coraz więcej chrześcijan sięga po niebezpieczne praktyki, szukając szybkiej recepty na cud. Jak nie rozwadniać katolicyzmu? Jak podjąć walkę? Odowaida Dan Bure, autor książki „Walka duchowa i rozeznawanie duchowe”.

 

I fałszywi apostołowie – to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa.

I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości.

[2 Kor 11, 13–14]

 

Zanim zaczniemy badać prawdziwą drogę prowadzącą do pokoju, warto zastanowić się krótko nad główną przeszkodą, która nie pozwala poznać prawdziwego pokoju i sprawia, że wybieramy fałszywe ścieżki. Istnieje wiele powodów zainteresowania fałszywymi rozwiązaniami. Niektóre z nich są zakorzenione w kulturowym narcyzmie, w dumie, ciekawości oraz wzgardzie dla wszystkiego, co nie jest „nowe”. Inne biorą się z ignorancji i niedoceniania bogactw dostępnych dla nas w katolickiej wierze i mistycznej tradycji.

 

Wielu katolików należących do Kościoła posiada pseudowiedzę na temat wiary i cechuje ich przy tym duża pewność siebie. Znają jakieś podstawowe idee i rozumieją je w szczątkowy sposób, więc wierzą, że pojęli w pełni wszelkie kwestie dotyczące wiary. Przeprowadziłem niezliczone rozmowy z katolikami, którzy szukali fałszywych lekarstw w ruchu New Age i filozofii Wschodu. Zazwyczaj swoją opowieść zaczynają od stwierdzenia: „Jestem katolikiem przez całe życie, ale odkryłem, że nie ma nic złego w Xyz”. Problem polega na tym, że w ostatnich dziesięcioleciach jakość katechezy była przeraźliwie niska, a większość katolików nie wie niemal nic o istocie własnej wiary.

 

Niepewne fundamenty

 

To, co mówię, nie jest żadną przesadą; potwierdzają to kolejne ankiety. Katolicy po prostu nie znają wyznawanej przez siebie wiary. Lata zanurzania się w wodzie po płytkiej stronie basenu nie nauczą nikogo pływać, bez względu na to, ile czasu spędzi się w akwenie. Na takim niepewnym fundamencie opiera się dość niebezpieczna pewność siebie, która może nawet prowadzić do nieustannego zagrożenia w przypadku tych osób, które interesują się niezwiązaną z chrześcijaństwem duchowością Wschodu, a następnie się w niej gubią.

ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „WALKA DUCHOWA”

 

Ze względu na podatny grunt podrabiane lekarstwa pojawiają się jak grzyby po deszczu, a szarlatani cieszą się, że mogą zarobić. „Za jedyne 99,99 złotych będziesz cieszyć się spokojem!” Nawet gorliwi katolicy mogą wpaść w tę pułapkę, jeśli nie będą dokładnie weryfikować wyszukiwanych środków naprawczych. W chwili pisania tej książki najnowszym hitem jest tak zwana uważność. Najsmutniejszym aspektem tej właśnie mody jest fakt, że świat nauki spoza Kościoła katolickiego zaczął już pozwalać na błędne twierdzenia i praktyki. Znachorzy sprzedają swoje produkty i zarabiają, próbując dyskredytować nawoływania do rozsądku pośród wiernych. Kult uważności przetrwa niestety w Kościele długo, ponieważ stanowi dobre źródło dochodu dla tych, którzy z niego żyją, i pozostaje interesujący dla tych, którzy im płacą. Poza tym ludzie rozpaczliwie szukają odpowiedzi.

 

Pułapka szatana

 

Innym czynnikiem potęgującym zainteresowanie ezoterycznymi „nowymi i ekscytującymi” terapiami jest ludzkie ego. Biorąc pod uwagę niedocenianie cieszącej się od dawna sukcesami tradycji uzdrawiania i dojrzewania duchowego w Kościele katolickim, jesteśmy niezwykle skorzy do poszukiwania skomplikowanych i „naukowych” terapii poza Kościołem. Te fałszywe terapie są atrakcyjne dla gorliwych katolików, kiedy ci porównują je z cenioną przez siebie wiarą. Do najbardziej popularnych oszustw należą te, które nawiązują do tradycyjnej duchowości katolickiej. Mamy więc połączenie buddyzmu z sakramentem chwili obecnej, jak gdyby były one kompatybilne. Oczywiście są pewne aspekty wiary, których nie znajdujemy u Jezusa, a znajdujemy u Buddy. Z tego powodu musimy szukać odpowiedzi poza Kościołem.

 

Jeśli chodzi jednak o twierdzenia dotyczące uważności, badania naukowe ich nie potwierdzają. Jak można to było łatwo przewidzieć, cierpienie tak wielu osób zderzone z szumem medialnym na temat energii doprowadziło do szybkiego pojawienia się niedokładnych analiz oraz do przyjęcia niejednej fałszywej terapii. Wygląda to trochę jak powtórka pop­psychologicznych rozwiązań pop­­duchowości z lat 70. XX wieku, kiedy to duszpasterze, którzy mieli co prawda dobre intencje, ale nie mieli solidnych podstaw wiary, zainteresowali się modlitwą za pośrednictwem niechrześcijańskich idei Wschodu oraz transcendentalnej medytacji.

 

Moim celem nie jest rozwodzenie się nad samą uważnością, a jedynie ostrzeżenie zdesperowanych czytelników, że jeśli coś jest nowe i popularne, ma etykietkę katolicyzmu i nie widać, by coś było z tym nie tak, nie znaczy to wcale, że nie jest szkodliwe. Na szczęście Jezus obiecał nam pokój i dotrzymał tej obietnicy. Nie potrzebuje Buddy do tego, aby pomóc wam odnaleźć pokój. Niezawodna droga prowadząca do pokoju, którą dla nas przygotował, będzie stanowić ośrodek naszego zainteresowania podczas dalszych badań.

 

 

Fragment pochodzi z książce „Walka duchowa i rozeznawanie duchowe”, Dan Burke, Wydawnictwo Esprit 2021