- Wojskowy zamach stanu zburzył sudańskie dążenia do demokracji, które trwają od lat. Wydawało się, że sytuacja ustabilizowała się w 2019 roku. Niestety 25 października tego roku grupa wojskowych ponownie postanowiła przejąć władzę w kraju – czytamy na portalu dorzeczy.pl.

W wyniku zamachu stanu aresztowany został premier Sudanu Abdall Hamdok, co wynikało z jego odmowy przystąpienia do junty wojskowej. Zatrzymano także wielu innych wysokich urzędników, którzy podobnie jak premier odmówili przyłączenia się do junty.

W Sudanie od czasu zamachu odcięty został dostęp do mobilnych usług internetowych. Zakłócony został także zasięg telefonów komórkowych.

Pojawiły się lokalne komitety ruchu oporu, które kolportują ulotki i plakaty, aby organizować manifestacje.

Zarówno państwa zachodnie jak też Bank Światowy wstrzymały pomoc finansową dla Sudanu.

Stany Zjednoczone i jego sojusznicy wzywają przywódców wojskowych Sudanu do powstrzymania się od dalszych działań, które blokują ciężko wywalczone postępy Sudanu w ponownym dołączeniu do społeczności międzynarodowej” – czytamy we wpisie na Twitterze Jake’a Sullivana, doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA.

Niepokoje na ulicach Sudanu utrzymują się od początku po zamachu. Jak donoszą zachodnie media, w sobotę 13. listopada służby junty zaczęły strzelać do demonstrantów.

Na ulice wyszły dziesiątki tysięcy protestujących w Chartumie oraz innych miastach Sudanu, a protestujący są atakowani przez służby bezpieczeństwa gazem łzawiącym. Według komunikatu przekazanego przez Komitet Lekarzy Sudańskich, niedaleko centrum Chartumu zginął jeden z protestujących, a wiele osób miało odnieść ranny.

mp/reuters/dorzeczy.pl