Porównując to, co mówiliśmy o istocie protreptikos z prologiem Reguły Benedykta, dostrzegamy najpierw ogromne pokrewieństwo formy. Prolog jest przemową albo kazaniem skierowanym do słuchaczy: Słuchaj… i nakłoń ucho swego serca. Jest on napisany żywym, czasem energicznym stylem, np. Powstańmy więc wreszcie…Otwórzmy oczy na przebóstwiające światło, a nasze uszy na głos Boży, który nas codziennie napomina wołając… Ostatecznie przechodzi on w formalny dialog między Bogiem a słuchaczem, w którym Bóg najpierw woła do „mnóstwa narodów”, a jeden z tej masy zgłasza się, mówiąc „oto ja”. Między obydwoma zaczyna się teraz dialog, w którym słowa Pisma, wypowiadane przez Boga, będą przytaczane dalej bez zmian. W końcu kaznodzieja znów sam zabiera głos i wzywa, aby „biec i działać”. Zaraz potem następuje przejście do Reguły.

Mamy więc przed sobą niemal pewien rodzaj diatryby, która przy całej swej żywotności okiełznana jest i pohamowana dostojeństwem chrześcijanina-Rzymianina, opata i nauczyciela. Do cech związanych z tą ostrzejszą formą można chyba też zaliczyć przestrzeganie zasad retorycznych, które w prologu uwidaczniają się bardziej niż w samej Regule.

Stylowi protreptikos odpowiada także treść. Pierwsze słowa wskazują wprawdzie, zgodnie z celem prologu, na praecepta magistri, rady mistrza, czyli rady samej Reguły, ale zaraz potem następuje zdanie: napomnienia łaskawego ojca przyjmuj chętnie i wypełniaj skutecznie. Mówca ma przed sobą ucznia, który zamierza zbliżyć się do monastycyzmu, ale nie umie się jeszcze zdecydować; dlatego nie daje żadnych dokładnych wskazówek i pouczeń, tylko zachęca do tego, aby „wypełnić czynem” to, co już w jego sercu płomień ogarnął. Albowiem uczeń jest już „początkującym” (inchoas bonum), zamierza już zgłosić się na rekruta do duchowego wojska:

Do ciebie więc kieruję teraz moje słowa, kimkolwiek jesteś ty, co wyrzekasz się własnych chęci, a chcąc służyć pod rozkazami Chrystusa Pana, prawdziwego Króla, przywdziewasz potężną i świętą zbroję posłuszeństwa.

Uczeń potrzebował jeszcze ostatecznej decyzji. Trzeba go zatem pobudzić do pełnej przejrzystości:

Pismo Święte zachęca nas słowami: „Teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu”.

Taki jest cel prologu: zachęcić niepewną wolę do podjęcia decyzji. Jako atrakcyjny cel zostanie ukazane uczniowi błogosławione życie:

„Któż jest człowiekiem, co miłuje życie i pragnie widzieć dni szczęśliwe?” (…) Skoro chcesz mieć prawdziwe i wieczne życie (…). Oto w swej łaskawości Pan sam ukazuje nam drogę życia.

Wydźwięk całego prologu jest protreptyczny. Przejawia się to także w tym, że nie daje on żadnych konkretnych przepisów. Dopiero przy końcu mowa jest o pewnej „instytucji”, którą zaprezentuje jednak sama Reguła:

Mamy zatem założyć szkołę służby Pańskiej.

Chodzi o wspólnotę powołanych do służby Bożej. Prolog zresztą nie zawiera nic prawodawczego lub w jakiś inny sposób „instytucjonalnego”, a nawet nic „kościelnego” w ściślejszym znaczeniu. Wieje w nim raczej wolne tchnienie Ducha, jak to niegdyś wyrażone zostało słowami Apokalipsy w wymownej konkluzji: Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. W miejsce Duch (Spiritus) występuje także Scriptura (= Bóg) i divina vox (głos Boży). Słowo Boże przemawia przez tego, który zachęca, bezpośrednio do człowieka dotkniętego przez łaskę. Z tą duchową wolnością wiąże się pełen rozmachu styl prologu, a także nierozerwalny związek słów Pisma ze słowami mówcy. Jest to duch monastycyzmu wiejący w prologu Reguły św. Benedykta.

Rozpoznanie prologu jako pewnego rodzaju protreptikos rzuca także światło na istotę samej Reguły. Podczas gdy prolog zdradza zacięcie literackie, gatunek regulaprzypomina raczej prosty, naturalny, nie przeznaczony do publikacji, lecz najpierw prywatnym, praktycznym celom służący gatunek commentarii albo hypomnemata, tj. notatek sporządzonych ku pamięci, pomocnych na przykład nauczycielowi gramatyki lub prawa w czasie lekcji albo uczniowi podczas nauki, w którym nie dochodzą do głosu żadne ambicje literackie. Podobne commentarii były również zapewne nierzadko publikowane, ale z zamiarem pozostawienia ich w nieoszlifowanej formie. Św. Benedykt z pewnością nie myślał o „wydaniu” swojej Reguły, ujął ją jednak w taki sposób, że można było posłużyć się nią także w innych klasztorach. Regula zajmuje więc miejsce pośrednie między zwykłą notatką „na domowy użytek” a książką przeznaczoną do publikacji.

Treść jej jednak odpowiada w pełni wspomnianemu wyżej logos hypotetikos albo gatunkowi „pedagogicznemu”. Regula podaje szczegółowe przepisy, jak konkretnie praktykować życie mnisze. Możemy tu jedynie zaznaczyć, że przy tym głównym celem powinno być wprowadzenie w bios praktikos, praktykę życia dawnego monastycyzmu, w życie polegające na praktykowaniu cnót, będące podstawą wyższego życia, które teoretycznie się zakłada.

W ten sposób staje się jednak jasne, dlaczego Reguła występuje jako swoisty paidagogos, wychowawca. Widzieliśmy wyżej, że Klemens Aleksandryjski i Orygenes kierowali najpierw ku wychowawczej, uzdrawiającej, doradzającej stronie wychowania chrześcijańskiego, ku „nauce” (didaskalia), prowadzącej dalej do wtajemniczenia w głębszą gnozę chrześcijańską, którą wszakże dopiero wtedy można osiągnąć, gdy obyczajne życie dopełni się praktykowaniem cnót. Dokładnie tak samo mówi św. Benedykt w 73 rozdziale Reguły, który (jak ukazuje to również koniec rozdziału 72) nie należy już właściwie do samej Reguły, lecz jest jej epilogiem, napisanym w stylu prologu. Mówi on, że Reguła została napisana po to, by mnich mógł okazać pewne initium conversationis, czyli że jedynie w pewnej mierze postępuje w sposób godny swojego stanu. Kto dąży do doskonałej przemiany, do perfectio conversationis, ten znajdzie „w nauce świętych Ojców wszystko, co może doprowadzić człowieka do doskonałości najwyższej. (…) Jeśli więc spieszysz do ojczyzny niebieskiej, przestrzegaj najpierw z pomocą Chrystusa tej maleńkiej Reguły, którą pisaliśmy dla początkujących. A wówczas (…) owe wzniosłe szczyty wiedzy i cnoty, o których właśnie wspominaliśmy, i ty także kiedyś osiągniesz”. Po prologu i Regule następuje więc jako trzeci stopień doctrina (didaskalos). Sam Benedykt zadowala się tym, by wprowadzić na drugi stopień, pozostawiając trzeci łasce Bożej i pismom świętych Ojców. Jego dzieło jednak ogarnia w duchowy sposób także stopień trzeci, który wszak może stać tylko na solidnie zbudowanych dwóch poprzednich. Patriarcha kieruje się głęboką, pedagogiczną mądrością chrześcijańską, wiedząc, że to ostatnie nie zależy już od ludzkiego kierownictwa, od kształcenia rozumu i woli, lecz jest dziełem Bożego Ducha, jak to wyraził przy końcu kluczowego, 7 rozdziału o pokorze: gdy mnich osiągnie najwyższy stopień drabiny nie coraz wyższych cnót, lecz coraz większego wyzucia się siebie, wówczas dojdzie do miłości doskonałej, do agape, która wszak wg 1 Kor 13 jest najwyższym darem Boga. „Oto, co przez Ducha Świętego zechce Pan objawić łaskawie w słudze swoim oczyszczonym z błędów i grzechów”.

To, jak w Regule nieustannie dochodzi do głosu element duchowy, ukazał opat Ildefons Herwegen w znakomitej rozprawie, do której możemy odesłać czytelników. Zaczerpniemy z niej tylko jedną myśl, która ukazuje z jednej strony, jak bardzo Benedykt trzyma się linii duchowej, z drugiej, jak ów głęboki szacunek dla władzy Bożego Tchnienia utrzymuje go pośród starego świata w łączności z młodzieńczo świeżym duchem pierwotnego Kościoła. W trzecim rozdziale Reguły Benedykt kreśli piękny portret ojca duchowego, który sam napełniony jest Duchem i dlatego należycie ocenia ducha drugiego człowieka, ojca, który wprawdzie wydaje opinię o duchu ucznia, ale najpierw mu się przysłuchuje, ponieważ właśnie w nim może mówić Bóg. Pada przy tym cudowne zdanie: „Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to, co jest lepsze”. Zasadniczym źródłem tego poglądu jest Ewangelia Mt 11,25 (Łk 10,21), gdzie Pan wysławia Ojca, ponieważ zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom, tzn. nie objawia się mądrym tego świata i ludzkiej mądrości ufającym, ale „małym”, którzy pozwalają Bogu mówić. Duch Boży nie jest związany z wiekiem, uczonością lub urzędowym stanowiskiem, tylko tchnie, jak i kędy chce; opat, sam pełen Ducha Bożego, posiada urząd pozwalający mu rozeznać prawdziwego ducha i spożytkować to dla dobra wspólnoty. Wzmianka o „młodszym” przypomina też pewne miejsce ze Starego Testamentu, gdzie „młodzieniec” zostaje wyniesiony ponad kapłana, ponieważ oświecił go Duch Boży: opowieść o cnotliwej Zuzannie. Werset 44 wg Septuaginty brzmi: I dał on anioła(…) ducha zrozumienia młodemu Danielowi. Werset 60: I całe zgromadzenie krzyknęło (z radością) z powodu młodzieńca. Wreszcie werset 62: Dlatego młodzieńcy w swej prostocie są umiłowanymi Jakuba. I my pragniemy szanować pełnych mocy młodych synów; albowiem młodzieńcy staną się pobożni i spocznie na nich duch wiedzy i zrozumienia na eon eonów. To miejsce Pisma Świętego przeciwstawia więc wyraźnie obdarzonych duchem „młodzieńców” występnym seniorom.

Święty Benedykt wykorzystuje tę ideę w 63 rozdziale Reguły, gdzie nie uznaje samego wieku jako rozstrzygającego o porządku starszeństwa mnichów, ponieważ Samuel i Daniel, choć młodzi, sądzili starszych od siebie. W starożytności chrześcijańskiej Daniel jest typem mądrości, np. u Orygenesa w dziele Przeciw Celsusowi III, 45: Daniel i towarzysze jego niewoli poczynili wielkie postępy w naukach. Orygenes cytuje przy tym Ez 28,3, gdzie do króla Tyru zostają skierowane słowa: Oto jesteś mędrszy od Daniela; żadna tajemnica nie jest ukryta przed tobą. Przytoczone przez Benedykta fragmenty Pisma umacniają nasze przekonanie, że jego słowa o oświeceniu udzielanym młodzieńcom wiążą się z jego duchowym ujęciem monastycyzmu.

 

Fragment publikacji Święty Benedykt z Nursji. Mąż Ducha. O autorze: Odo Casel OSB (1886–1948), benedyktyn z opa­ctwa Maria Laach w Nadrenii, twórca teorii misteryjnej w sakramentologii, wybitny teolog liturgista. Z jego dzieł na język polski przetłumaczono  Pamiątka Pana w liturgii pierwotnego Kościoła (Kraków 2005), Misterium świąt chrześcijańskich (Kraków 2007), Misterium przychodzącego Boga (2018).

bsw/ps-po.pl