W okolicach Gorzowa Wielkopolskiego od 10 lat błąka się stado bezpańskich krów. Około 180 zwierząt stwarza rozmaite problemy. Powiatowy lekarz weterynarii nakazał ich wybicie ze względu na możliwe ryzyko przenoszenia chorób.

Słusznie - ale w akcję włączyli się ekoterroryści.

Rozbili namioty w pobliżu stada krów i zapewniają, że... będą kłaść się pod kołami samochodów, które przyjadą celem zabrania krów i ich wybicia.

Trudno o większy absurd. Oczywiście, ekoterroryzm to nic nowego. Trzeba wszakże postawić mu tamę i egzekwować prawo. Jest decyzja o wybiciu krów - należy je wybić. Zostały zamknięte w zagrodzie przygotowanej przez władze gminy.

Kłopot w tym, że w sprawę zaangażował się... między innymi ezydent Andrzej Duda. Stanął "w obronie krów".

"Minister Krzysztof Ardanowski oraz Główny Lek. Weterynarii Bogdan Konopka zapewnili mnie, że szukają szczęśliwego rozwiązania dla stada z Deszczna. Jestem pewien, że je znajdą, mimo, że przepisy UE nakazują zabić te zwierzęta. Polak potrafi! Trzymamy kciuki za stado z Deszczna" - napisał na Twitterze.

Cóż, "szczęśliwe rozwiązanie stada z Deszczna" byłoby rozwiązaniem, które uwzględnia egzekwowanie prawa. Naprawdę trudno wskazać racjonalny powód, dla którego w Polsce miałoby się tolerować 180 sztuk bydła biegającego samopas, dewastującego pola, mogącego roznosić choroby.

Bo tak mówi garstka ekoterrorystów? Przecież to czysty obłęd!

bsw