Rozum potrzebuje wiary

„Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania” - św. Bonawentura.

Naprawdę nazywał się Jan Fidanza. Legenda mówi, że kiedy jako dziecko ciężko zachorował, jego matka wyprosiła u św. Franciszka cud uzdrowienia. Umierający Biedaczyna z Asyżu, widząc zdrowego chłopca, miał zawołać: buona ventura (dobry los). Tak powstało zakonne imię przyszłego franciszkanina.

Bonawentura urodził się ok. 1217 roku w Bagnoregio w środkowych Włoszech. Studiował filozofię i teologię na uniwersytecie w Paryżu. Później sam wykładał tam teologię. Okazał się bardzo płodnym i wszechstronnym kościelnym pisarzem. Napisał około 65 dzieł. Obok św. Tomasza z Akwinu był drugim gigantem złotego wieku scholastyki. Został generałem franciszkanów, potem biskupem Albano i kardynałem. Doprowadził do pojednania franciszkanów pokłóconych o ideał ubóstwa. Odegrał bardzo ważną rolę w zorganizowaniu Soboru Lyońskiego. Zmarł tydzień po jego zakończeniu w 1274 roku.

Bonawentura łączył ducha franciszkańskiego z teologiczną spekulacją właściwą dla scholastyki, precyzję rozumowania z doświadczeniem mistyka. Cenił poznanie racjonalne, ale uważał, że jest ono niewystarczające do poznania Boga i najważniejszych problemów człowieka. Podobnie jak św. Augustyn, uważał, że do poznania tego, co naprawdę ważne, konieczny jest rozum oświecony wiarą. Jego zdaniem, teologia musi mieć charakter praktyczny, czyli powinna prowadzić człowieka do mądrości oraz miłości Boga i bliźniego. Znane jest jego powiedzenie: „Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania”.

Najgłębsze tajemnice (Boskie i ludzkie) może poznać jedynie ten, kto kocha. Nie odrzucał rozumu, ale pokazywał jego niewystarczalność. Jego najbardziej znane dzieło „Wędrówka duszy do Boga” jest zaproszeniem do wejścia na drogę prowadzącą do spotkania z Bogiem. Po opisaniu tej drogi, Bonawentura kończy swoje dzieło: „Jeśli zatem pytasz, jak to się dzieje, pytaj nie nauki, lecz łaski; nie umysłu, lecz pragnienia; nie ćwiczeń dydaktycznych, lecz błagalnej modlitwy; nie mistrza, lecz oblubieńca; nie człowieka, lecz Boga; nie jasności, lecz ciemności; nie światła już, lecz ognia, który spala w całości i całego człowieka unosi ku Bogu”.

Ks. Tomasz Jaklewicz

Kosciol.wiara.pl