- Członkowie Parlamentu Europejskiego, zwłaszcza przedstawiciele lewej strony sceny politycznej, nie lubią Prawa i Sprawiedliwości, i zrobią co w ich mocy, aby osłabić partię, którą Polacy wybrali w niedawnych wyborach - uważa Brytyjczyk Syed Kamall, przewodniczący grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Pojutrze odbędzie się głosowanie ws. rezolucji dotyczącej Polski w Parlamencie Europejskim. W projekcie rezolucji możemy przeczytać m.in. "Wzywamy polskie władze do poszanowania opinii Komisji Weneckiej, która instruuje polskie władze do poszanowania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego na podstawach rządów prawa, demokracji i praw człowieka".  

Portal interia.pl zapytał o ową rezolucję brytyjskiego polityka unijnego Syeda Kamalla, przyjaciela Polski. Kamall powiedział m.in. że "Polska ma dobre relacje z Unią Europejską, i jestem przekonany, że takie pozostaną" i dodał że demokracja w Polsce ma się bardzo dobrze. "Polska jest demokracją, zarządzaną przez gabinet wybrany zaledwie przed paroma miesiącami z bardzo pewnym i znaczącym mandatem społecznym. Rząd ten współpracuje w konstruktywny sposób z Komisją Europejską, ale ma też prawo do tego, by nie wykonywać na klęczkach każdego jej polecenia. Poprzedni rząd Polski uważał, że ma wpływy w UE, dlatego, że robił to, co chciała Bruksela lub Berlin".

Polityk brytyjski uważa, że "Polska wyjdzie z tej sytuacji silniejsza. Jak to w demokracji, nie wszystkim podoba się postawa partii rządzącej. Prawem tych osób jest wyrażanie sprzeciwu. To naturalne. Polska demokracja, w mojej ocenie, funkcjonuje bez zarzutu". 

Na koniec Syed mówi, że cała ta sytuacja z Polską i rezolucją wynika z tego, że lewica europejska nie lubi po prostu Prawa i Sprawiedliwości: "Członkowie Parlamentu Europejskiego, zwłaszcza przedstawiciele lewej strony sceny politycznej, nie lubią Prawa i Sprawiedliwości, i zrobią co w ich mocy, aby osłabić partię, którą Polacy wybrali w niedawnych wyborach. Wiele działań podejmowanych na szczeblu unijnym ma na celu obniżenie pozycji obecnego rządu". 

mko/interia.pl