Po kilkakrotnym podpalaniu tęcz na pl. Zbawiciela, stołeczny ratusz zapowiadał, że prócz monitoringu zamontowano system, mający chronić instalację przed kolejnymi podpaleniami. Jak się okazało, system niebyt skuteczny, bo w czwartek nad ranem tęcza znowu zapłonęła.

Urzędnicy jednak zapewniają, że „system zadziałał prawidłowo. „Dzięki niemu ogień nie strawił większej części instalacji” - przekonuje Agnieszka Kłąb, rzeczniczka ratusza. Jej zdaniem, część kwiatów została spalona, gdyż „były bardzo suche”. I dodaje: „Nie ma takiego systemu, który oblewałby instalację tak jak gaśnica strażacka. To jest taka mgiełka. Jednak dzięki niej, inne kwiaty nie zostały zniszczone”.

Ale i na to ratusz jest przygotowany. Ma zapasowe kwiaty, dzięki czemu spalony fragment tęczy zostanie odbudowany. Kłąb zapowiada ponadto, że urzędnicy wystąpią o odszkodowanie do osób, które podpaliły instalację.

Właściciel instalacji, Instytut Adama Mickiewicza, ma podpisaną umowę z miastem na eksponowanie tęczy na pl. Zbawiciela do końca 2015 roku. Ile jeszcze razy w tym czasie zapłonie instalacja i ile pieniędzy podatników ratusz wyrzuci na jej odbudowywanie? 

MaR/TVN Warszawa