Grzegorz Strzemecki

C.D. szaleństwa gender. Kanada zapowiada neutralne płciowo dowody osobiste.

Premier Kanady Justin Trudeau zapowiedział, że jego rząd rozważa wprowadzenie neutralnych płciowo dowodów osobistych i bada możliwość najlepszego sposobu ich wprowadzenia. Kilka dni wcześniej kanadyjska prowincja Onatario zapowiedziała wprowadzenie oznaczenia X na "trzeci gender". Kategorię "trzeciej płci" oznaczaną symbolem X wprowadziły Australia, Nowa Zelandia i Nepal. W Europie Niemcy dopuszczają takie oznaczenie na świadectwach urodzenia, zaś Bangladesz wprowadził trzecią płeć "hidżra" w paszportach i wszystkich oficjalnych dokumentach. 

Zamiary rządu  Kanady Trudeau ogłosił przy okazji swojego uczestnictwa w paradzie gejowskiej dumy w Toronto. Wybrał się na nią z żoną i dwójką kilkuletnich dzieci. Maszerował, rozdawał uśmiechy, wymachiwał uzupełnioną o tęczowe kolory flagą Kanady, robił sobie selfies z uczestnikami parady, a nawet tańczył z żoną na estradzie. W cukierkowych fotorelacjach z parady, które udało mi się przejrzeć, zabrakło - nie wiedzieć czemu -  zdjęć roznegliżowanych, bądź zupełnie nagich gejów i lesbijek, par sado-maso z pejczami, w obrożach i łańcuchach oraz wszystkich innych "dziwolągów" queer, których zwykle widzimy na takich "eventach".

Opętany lewackim szaleństwem Trudeau, który zdążył już zasłynąć skomponowaniem gabinetu na parytetowy suwak z piętnastu kobiet i piętnastu mężczyzn powiedział o wprowadzeniu neutralnych płciowo dokumentów, że jest to część dokonującej się obecnie historycznej sprawiedliwości.

Nawet jeśli nie wiedzielibyśmy zbyt wiele o genderystowskiej ideologii, to same lewicowe fanfary grzmiące o historycznej sprawiedliwości powinny brzmieć dla nas alarmująco, jeśli pamiętamy poprzednie niosące historyczną sprawiedliwość lewicowe projekty autorstwa Lenina i Stalina, Mao, Pol Pota, Kim ir Sena i wielu innych. Nie da się jednak ukryć, że obecny projekt, który lewica przygotowała po przeformowaniu szyków i wizerunkowym liftingu, opracowany jest niezwykle starannie. Jego kolorowy (tęczowy) image oraz odświeżone hasła równości, różnorodności i miłości wszystkich ze wszystkimi i na wszystkie sposoby łatwo zwodzą ogłupiane pseudonaukowymi argumentami i odcinane od prawdziwych wartości masy zjadaczy medialnej propagandy.

Problem bowiem leży nie w umownym zarejestrowaniu pojedynczych, wątpliwych medycznie przypadków jako "płeć X", choć pewnie lepiej byłoby napisać zgodnie ze stanem faktycznym "płeć nieokreślona". Istotą sprawy jest to, że mamy do czynienia z częścią projektu świadomego zaburzania na masową skalę postrzegania i odczuwania płci. Począwszy od przedszkola dzieci mają być wychowywane do "szczęśliwego" społeczeństwa w którym seks mogą uprawiać wszyscy ze wszystkimi na wszystkie najbardziej dziwaczne (queer) sposoby, bez niewolących ludzkość biologicznych  heteroseksualnych ograniczeń, o moralności i religii nie wspominając. Trzeba mieć odpowiednią dozę wyobraźni i poczucia moralności (czego lewicy a priori brakuje), by dostrzec ogrom zła i nieszczęścia, jakie to przyniesie, np. w postaci włączenia dzieci ów powszechny obieg wzajemnego uszczęśliwiania się seksem. Ale ta perspektywa jest starannie i po trochu dozowana ogłupianej, mamionej "historyczną sprawiedliwością" publiczności. Dlatego właśnie na słitfociach tęczowego premiera Kanady nie widzimy nagich dumnych gejów sado-maso w łańcuchach i z pejczami maszerującymi za rączkę z jego dziećmi. Ale kiedyś i na to przyjdzie pora, może dla kolejnego z dynastii Trudeau, jeśli ludzkość nie postawi tamy szaleństwu gender-queer.