Tymczasem naukowcy ostrzegają, że tego typu eksperymenty niosą za sobą ogromne ryzyko nieprzewidywalnych zmian genetycznych, przedwczesnego starzenia się i zachorowania na raka – donosi Daily Telegraph.

Za legalizacją tego typu eksperymentów na istotach ludzkich opowiada się zaledwie 10 proc. opinii publicznej – wykazują sondaże. Metoda polega na genetycznym modyfikowaniu wad embrionu z wykorzystaniem DNA osoby trzeciej. W teorii ta niemoralna metoda miałaby chronić sztucznie poczęte dziecko przed chorobami. W praktyce może mieć wręcz odwrotne skutki.

Naukowcy są zgodni, że to metoda błędna, ryzykowna i nieetyczna. Nosi wszystkie cechy eksperymentu z niewiadomym skutkiem. Efekty tego rodzaju praktyk mogą być opłakane. Dlatego 44 brytyjskich parlamentarzystów wystosowało specjalny list protestacyjny, skierowany do Jeremy’ego Hunta Sekretarza ds. Zdrowia.

– To niezbadany obszar i dzieci narodzone za pomocą tej technologii mogą mieć widoczne zmiany genetyczne, mogą nieść także znaczące a naukowo niezbadane ryzyko dla kolejnych pokoleń – uważa prof. Paul Knoepfler z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Przeciwko nowemu prawu zgodnie opowiedziały się także Kościoły: Katolicki i Anglikański. Na legalizację metody liczą przede wszystkim kliniki in vitro, które upatrują w niej lepszej oferty dla swoich klientów, akceptujących takie ryzyko.

Jeśli dziś izba niższa parlamentu przegłosuje stosowne przepisy, przed Izbą Lordów znajdzie się ona już 23 lutego. Wówczas pierwsze „dziecko trojga rodziców” może narodzić się już jesienią 2016 r.

Czy Wielka Brytania popełni historyczny błąd i stanie się ojczyzną masowej produkcji zmodyfikowanych ludzi z probówki? Jeśli tak, czy na Wyspach pojawią się wkrótce postaci znane dotychczas wyłącznie z produkcji science-fiction?

Tomasz Teluk