Istnienie zależności między umiejętnościami matematycznymi i przyrodniczymi uczniów a wiekiem, w jakim zaczynały naukę w szkole, sprawdził prof. Krzysztof Konarzewski z Instytutu Badań Edukacyjnych.
Przeanalizował wyniki ponad 100 tys. dziesięciolatków z 25 krajów Europy. Niektóre z nich poszły do szkoły w wieku sześciu lat, inne – siedmiu.
Okazało się, że starsi uczniowie uzyskiwali w tej samej klasie lepsze wyniki niż ich młodsi koledzy. Dysproporcje edukacyjne są też mniejsze, jeżeli dzieci urodzone w grudniu zaczną naukę jako siedmiolatki, niż jeżeli rozpoczną ją w szóstym roku życia.
Według prof. Konarzewskiego im wyższy średni wiek uczniów w klasie, tym średnio lepsze osiągnięcia całej grupy. Dotyczy to w większym stopniu przedmiotów przyrodniczych.
Badacz uznał, że „optymalnym wiekiem do rozpoczęcia edukacji jest sześć i pół roku”. Jego zdaniem dalsze odraczanie rozpoczęcia edukacji nie przynosi już rezultatów. Prof. Konarzewski postuluje, by datą, w której dzieci obejmuje obowiązek szkolny, stał się 30 czerwca, a nie 31 grudnia. „Uzyskalibyśmy dwie korzyści. Po pierwsze, w szkole uczyłyby się naprawdę sześciolatki, po drugie, różnice wynikające z miesiąca urodzenia dzieci nie miałyby już tak dużego wpływu na przyswajanie przez nie wiedzy” – mówił „Rzeczpospolitej”.
Według „Rz” takie rozwiązanie było proponowane byłym ministrom edukacji, Katarzynie Hall i Krystynie Szumilas, ale zostało zignorowane. Dobrze funkcjonuje ono w kilku krajach Unii Europejskiej.
Tymczasem w roku szkolnym 2015/2016 w Polsce pójdą do szkoły nawet te dzieci, które nie ukończyły jeszcze szóstego roku życia.
pac/rzeczpospolita.pl