„Pierwsze pytanie i słyszę z uśmiechem: »No co tam słychać?«. To budziło mój niesmak” - mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Sasin zapytany o to, w jaki sposób na wieść o katastrofie smoleńskiej zareagował Bronisław Komorowski.

To mną wstrząsnęło. Taka rubaszność. Rozmawiał o katastrofie smoleńskiej jak o zwykłym zdarzeniu” - podkreślał Sasin na antenie Telewizji Republika.

Ten plan był od pierwszych chwil po katastrofie. Ta narracja, która pojawiła się pierwszego dnia, że piloci zdecydowali się "szaleńczo lądować" czy komunikat od ministra Sikorskiego.. To był początek. Potem miałem dziwną rozmowę w czasie, gdy działała komisja w Moskwie”

- komentował poseł PiS.

Potem dodaje, że Edmund Klich, łącznik między rządem a Moskwą zadzwonił do niego z informacją, że na czarnych skrzynkach nagrane są również inne głosy niż członków załogi i prosi go, aby dokonał identyfikacji głosów.

Zmierzało to ku zasugerowaniu, że mógł tam być Prezydent Lech Kaczyński. Była mowa również o innych głosach.”

- mówi Sasin i dodaje, że przekazał Klichowi, że nie ma zamiaru w tym uczestniczyć a głos szefa protokołu rozpoznać powinny osoby, które go lepiej znały.

Pan Klich powiedział, ze on jest przedstawicielem polskiego rządku, który bierze udział w pracach komisji MAK-owskiej. To wszystko miało wyglądać tak, że działają oni w interesie Polski. Chodziło o to, by wykazać, że w kokpicie był inne osoby, że były osoby, które odegrały rolę w katastrofie smoleńskiej”

- zaznaczył.

Polityk Prawa i Sprawiedliwości dodaje, że od początku sprzeciwiał się raportowi MAK bo widział, że dzieje się tu jakaś operacja. Podejrzany był fakt, że niesprawdzone materiały mające podbudować tezę MAK-u pojawiały się nagle w niektórych polskich mediach i robiono z tego sensację.

Ktoś, jakiś ośrodek sterował tą operacją, aby nas wszystkich przekonać, że za tą katastrofę odpowiadają Ci wszyscy którzy przebywali na samolocie, na czele z Prezydentem.”

- podkreśla Sasin i dodaje, że początkowo, czego dowodzą według niego dokumenty Millera, był zamysł obciążenia Prezydenta, z czego wycofano się w końcu i usiłowano stworzyć nagonkę na gen. Błasika.

Sasin podkreśla, że bez wątpienia według niego Donald Tusk wiedział o wszystkim, bo Miller nie mógł działać bez jego przyzwolenia jako minister jego rządu.

Urlop Tuska w tym czasie to był taki unik przed byciem w centrum uwagi, kiedy poszedł pierwszy przekaz rosyjski. Tusk włączył się dopiero później, kiedy komisja Millera zaczęła działać. Myślę, że Tusk był inicjatorem tego jak działała komisja Millera”

- dodaje poseł PiS i opisuje też, jak wyglądało miejsce katastrofy:

Byłem na miejscu i widziałem skalę zdarzenia. Teren był bagnisty. Nie było większego leja, nie było zagłębienia. Nie było śladu poważnego zniszczenia gruntu. Mało prawdopodobne wydawało mi się, żeby samolot tylko zahaczył o drzewa i spadł”.

dam/Telewizja Republika,Fronda.pl