W 1975 roku w Stanach Zjednoczonych ukazała się książka, która uruchomiła lawinę publikacji na temat doznań w czasie "śmierci klinicznej". Life after life (Życie po życiu) - praca młodego psychiatry amerykańskiego, dr. Raymonda A. Moody'ego - sprzedała się w nakładzie dwóch milionów egzemplarzy. Wkrótce potem pojawiły się dziesiątki publikacji na ten temat, z których największą popularność zyskała książka jednej z inicjatorek ruchu hospicyjnego, dr Elisabeth Kübler-Ross, Death does not exist (Śmierć nie istnieje).

Z naukowego punktu widzenia najciekawsza wydaje się praca doktorów Karlisa Osisa i Erlendura Haraldsona At the Hour of Death (W godzinę śmierci), w której autorzy zebrali około tysiąca szczegółowych relacji lekarzy oraz pielęgniarek z USA i z Indii na temat doświadczeń umierających pacjentów.

Książki te oparte są na opisach osobistych doświadczeń wielu ludzi, którzy przeżyli... W tym miejscu pojawia się trudność w dokładnym określeniu, co tak naprawdę oni przeżyli. Jedni mówią o "doznaniach pośmiertnych", drudzy o "śmierci klinicznej", jeszcze inni o "doświadczeniu przyśmiertnym". Chodzi w każdym razie o taki moment, w którym otoczenie stwierdzało zatrzymanie pracy serca człowieka, a jednak po pewnym czasie wracał on do życia i okazywało się, że kiedy był uważany za zmarłego, otwierała się przed nim zupełnie nowa sfera rzeczywistości.

"Reportaże z zaświatów"

Dla części naukowców, którzy przystępowali do badań jako agnostycy lub ateiści, stawały się one początkiem zmiany światopoglądu, w wielu bowiem wypadkach po wykluczeniu możliwości halucynacji, spowodowanych chociażby zażywaniem narkotyków, uszkodzeniami mózgu czy innymi czynnikami, jedyna sensowna interpretacja analizowanych doświadczeń zmuszała ich - jak napisali Osis i Haraldson - do "przyjęcia hipotezy o istnieniu życia po śmierci jako najlepszego wytłumaczenia swoich danych". Jeszcze dalej poszedł Moody, który stwierdził, że na gruncie naukowym, przy użyciu scjentystycznych środków badawczych zrozumienie tego fenomenu jest niemożliwe. Zaproponował więc wyjaśnienie owego zjawiska, odwołując się do literatury duchowej.

Tak dochodzimy do wątku kluczowego dla naszych rozważań. Literatura duchowa, do której odwołują się badacze "zjawisk pośmiertnych", nawiązuje bowiem głównie do tradycji buddyjskiej, hinduistycznej lub okultystycznej, w przeważającej części natomiast ignoruje nauczanie chrześcijańskie. Skąd się to bierze?

Po pierwsze - opisy doznań wielu osób, które doświadczyły "śmierci klinicznej", interpretowane są często jako swoiste "reportaże z zaświatów", relacje z życia pozagrobowego. Mają więc posiadać pewną wyższość nad nauczaniem teoretycznym, ponieważ są bezpośrednim wglądem w pośmiertną rzeczywistość. Po drugie - w opisach tych nie pojawiają się w ogóle rzeczy ostateczne, o których naucza Kościół. Nie ma Sądu Ostatecznego, nie ma potępienia i piekła, nie ma też Nieba - przynajmniej w takim sensie, w jakim rozumieją je chrześcijanie. Jest natomiast wiele innych elementów, które można odnaleźć w odległych od chrześcijaństwa tradycjach duchowych.

Lektura opisów owych doznań wpłynęła na świadomość wielu ludzi - i to nie tylko w USA, lecz również na świecie, gdyż za amerykańskimi wydaniami książek Moody'ego czy Kübler-Ross poszły ich liczne przekłady na języki obce. Dla czytelników najważniejsze były dwa wnioski - pierwszy, że istnieje życie po śmierci, drugi - że nie wygląda ono wcale tak, jak naucza Kościół.

Czy jest tak jednak w istocie? Odpowiedzi na to pytanie postanowił udzielić amerykański mnich prawosławny, o. Serafin Rose (1934-1982), który dwa lata przed śmiercią wydał poświęconą temu zagadnieniu książkę Soul after death (Dusza po śmierci). Jest to do dnia dzisiejszego najbardziej wyczerpująca chrześcijańska odpowiedź na niechrześcijańską interpretację "doświadczeń pośmiertnych".

Model "doświadczenia śmierci"

Zanim jednak przyjrzymy się argumentom o. Rose'a, należy zapoznać się z tym, co piszą ci, z którymi on polemizuje. Przede wszystkim trzeba powtórzyć, że punktem wyjścia ich rozważań są relacje ludzi umierających, którzy "wrócili stamtąd". W ich opowieściach powtarzały się tak często te same motywy, że dr Moody sporządził nawet model całościowego "doświadczenia śmierci", na który składa się kilka elementów. Oto najważniejsze z nich:

Doświadczenie "wyjścia z ciała". Wielu ludzi opisywało, że widzieli siebie z góry, np. oglądali swoje ciało reanimowane przez lekarzy. Niektórzy byli w stanie dokładnie powtórzyć rozmowy, jakie odbywały się wówczas w sąsiednich pomieszczeniach lub nawet w bardziej oddalonych miejscach. Pewna niewidoma osoba w czasie, gdy znajdowała się w stanie "śmierci klinicznej", widziała siebie i cały pokój z góry i mogła potem precyzyjnie opisywać wygląd pomieszczenia, a po przywróceniu do życia nadal była niewidoma.

"Spotkanie z innymi".

W wielu relacjach powtarzał się ten sam motyw: spotkania z umarłymi wcześniej krewnymi lub przyjaciółmi, czasami też z ludźmi nieznajomymi, którzy oznajmiali, że dawno już nie żyją.

"Świetlista istota"

Jest to przeżycie pojawiające się w relacjach osób umierających najczęściej. Chodzi o spotkanie z istotą nieziemską, emanującą niezwykłym światłem i ciepłem, powodującą u obserwatora uczucie błogości. Porozumiewa się ona za pomocą "przekazywania myśli" i najczęściej pyta o to, czy człowiek jest gotów umrzeć, albo czego dobrego w życiu dokonał. Czasami niczym w kalejdoskopie pokazuje człowiekowi migawki z jego życia. Wielu mówi, że spotkało wówczas "anioła" lub nawet "Chrystusa".

Wizja nieba. Wiele osób doświadcza wizji, którą odbierają jako rzeczywistość niebiańską. Przypomina ona ziemskie krajobrazy - są tam łąki, ogrody, góry, strumyki, a nawet domy, ulice, biblioteki, uniwersytety, wszystko zaś przepełnione doskonalą harmonią i pięknem. Przebywaniu w tych pejzażach towarzyszy wielka radość, pokój ducha i zgoda na śmierć. Dotyczy to nawet ateistów, np. członków partii komunistycznej, czy ludzi, którzy usiłowali popełnić samobójstwo.

Oddzielenie duszy od ciała

Ojciec Serafin Rose nie próbuje, jak wielu dogmatycznych racjonalistów, uważać owych relacji za rezultat halucynacji, przywidzeń czy snów. Nie podważa prawdziwości przedstawianych opisów ani szczerości tych, którzy zdają relację z tego, co widzieli "po tamtej stronie", chce tylko ukazać te przeżycia w świetle nauki chrześcijańskiej.

Przede wszystkim - zauważa o. Rose - nadużyciem jest identyfikowanie opisywanych wizji z rzeczywistością ostateczną, gdyż osoby, które przeżyły to doświadczenie, znajdowały się w takim stanie od kilku do kilkudziesięciu minut, prawdziwa śmierć jest natomiast zjawiskiem nieodwracalnym. Nie można więc na tej podstawie mówić o poznaniu Nieba, lecz tylko o znalezieniu się w sytuacji granicznej, na krawędzi życia i śmierci.

Opisywane przez Moody'ego czy Kübler-Ross doznania stały się zjawiskiem częściej spotykanym w XX wieku niż czasach wcześniejszych głównie z powodu rozwoju medycyny. Możliwe stało się bowiem pokonanie stanu "śmierci klinicznej" poprzez stymulację przestającego bić serca. Nie znaczy to, że wcześniej ludzie nie doświadczali podobnych historii, były one jednak znacznie rzadsze. Mimo to zachowało się sporo opisów takich sytuacji.

Jeśli chodzi o doświadczenie "wyjścia z ciała", jest to znane chrześcijanom oddzielenie się duszy od ciała w momencie śmierci. W literaturze patrystycznej można znaleźć wiele opisów tego typu zjawiska - łącznie z powrotem danej duszy do ciała, czyli z ożyciem osoby uważanej za umarłą. Święty Augustyn opisał np. przypadek niejakiego Curmy, duumvira (odpowiednik burmistrza) z miasta Tullo niedaleko Hippony, który w roku 410 zapadł na ciężką chorobę i był uważany za zmarłego. Kiedy jednak wrócił do siebie, opowiadał o rzeczach, których był świadkiem podczas letargu - widział np. śmierć mieszkającego w pobliżu kowala również o imieniu Curma.

Wiele owych opisów wskazuje, że oddzielenie duszy od ciała nie jest nieodwracalne - dotyczy to jednak pierwszych chwil, kiedy śmierć człowieka nie jest wcale przesądzona.

Sonia Szostakiewicz