W wywiadzie dla Polski The Times Beata Szydło odniosła się do debaty z premier Ewą Kopacz

- Decyzja przede wszystkim należy do pani premier Kopacz, która musi zdecydować, czy chce debatować ze mną, czy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. - mówi. Premier zgłaszała różne zapotrzebowania. Zaczęła mówić o debacie, potem przestała. Ja mogę debatować z panią premier zawsze i o każdej porze. - dodaje.

-Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, że pani premier Kopacz tę propozycję złożyła nie dlatego, że naprawdę chce rozmawiać, ale dlatego, że tak jej podpowiedziano. Ten piarowski trick miał oszołomić wyborców. Ale na nikim nie zrobiło to wrażenia. - podkreśla Szydło.

- Jeżeli Ewa Kopacz się nie wycofa, debata się odbędzie. Dla mnie teraz najważniejsze jest to, żeby rozmawiać z Polakami. I to robię. Kontynuujemy to, co robiliśmy z Andrzejem Dudą w kampanii.  - wyjaśnia.

Pytana o różnicę między jednymi i drugimi wyborami, w których najpierw PiS musiał gonić lidera (Komorowski miał 52 proc. poparcia, Duda 15 proc.), teraz PiS jest faworytem i pewniakiem do zwycięstwa, odpowiada:

- Jesteśmy pełni pokory wobec naszych ostatnich wyników. Musimy zrobić swoje i iść dalej według strategii, która została przygotowana, i konsekwentnie realizować wszystkie założenia tam zaprezentowane. To staramy się robić. Samozadowolenie to największy błąd, który możemy popełnić. 

Na zarzut Platformy, że Prawo i Sprawiedliwość bierze liczby z kosmosu ripostuje

- Gdybym chciała się przejmować tym, co mówi Platforma, Andrzej Duda nie byłby prezydentem. PO nie pokazuje żadnych propozycji. To ewenement, że w Polsce jest partia, która przez osiem lat utrzymuje się u władzy i która nie miała i nie ma programu. 

- Jesteśmy konsekwentni - tym między innymi różnimy się od PO. Od lat mówimy o sprawach programowych, które chcemy zrealizować w Polsce. Mowa o obniżeniu wieku emerytalnego, podwyższeniu kwoty wolnej od podatku oraz o programie wsparcia rodzin - 500 zł miesięcznie na dziecko. Jeśli PiS będzie rządzić, będziemy te postulaty wprowadzać w życie. - przekonuje.

Pytana o to, że obietnice PiS są drogie mówi:

- Mówiąc o naszych pomysłach wspierania rodzin, pokazujemy, w jaki sposób chcemy, aby pieniądze do nich trafiały. Ale mówimy także o budowaniu polskiego przemysłu, o narodowym programie zatrudnienia. Pokazujemy program gospodarczy, który zakłada przeznaczenie biliona złotych na rozwój Polski. Naszym celem jest inwestowanie szeroko pojęte. Mówimy o tym, że jeśli więcej pieniędzy zostawi się w portfelach rodzin, jeśli więcej pieniędzy będą miały do dyspozycji polskie firmy, opłacać się to będzie wszystkim: pracownikom, pracodawcom, budżetowi państwa i całej polskiej gospodarce. 

I dodaje:

- My nie chcemy zadłużać Polski, żeby realizować swoje postulaty! Ja wiem, że po ośmiu latach rządów PO trudno w to uwierzyć, ale przemyślane obniżki podatków, przemyślane mechanizmy ulg proinwestycyjnych dla polskich firm - małych i dużych - mogą skutkować dynamicznym rozwojem kraju. Podam jeden przykład. Prześledziliśmy systemy podatkowe wielu państw i wiemy, że świetnie sprawdza się ulga reinwestycyjna dla firm. Polega ona na inwestowaniu zysku w rozwój firmy, w tworzenie nowych miejsc pracy. Gdy właściciel tak zrobi, jest zwolniony w danym roku podatku CIT. Takich pomysłów mamy więcej. 

Odnosi się również do rzekomo złej sytuacji gospodarczej, która zastała Platformę

- Mieli doskonałą sytuację gospodarczą. Po dwóch latach naszych rządów zostawiliśmy im państwo i jego budżet w bardzo dobrej kondycji. I zmarnowali osiem lat swoich rządów. - mówi.

Pytana o to, że „w 2008 r. przyszedł poważny kryzys - do tej pory po nim zamiatamy.”, mówi, że „jednocześnie Platforma miała do dyspozycji bardzo duży zastrzyk środków unijnych - a mimo to doprowadziła finanse publiczne do takiego stanu, że trzeba było zabrać pieniądze z OFE, by ratować budżet.”

- Katastrofa smoleńska musi zostać w końcu wyjaśniona. Na pewno muszą zostać sprowadzone do Polski szczątki prezydenckiego tupolewa. Samo śledztwo powinno zostać umiędzynarodowione. - uważa Beata Szydło.

Kandydatka PiS na premiera zwraca również uwagę na prawdopodobną koalicję:

-Rzeczywiście Paweł Kukiz jest wielkim znakiem zapytania, dużo wątpliwości jest związanych z jego ruchem i ludźmi, którzy razem z nim mogą wejść do Sejmu. Ale rzeczowo o możliwych koalicjach będziemy mogli rozmawiać po wygranych wyborach. Dziś to tylko gdybanie. - mówi - PO to dwie kadencje złych rządów w Polsce. To stracone osiem lat. Dziś polska scena polityczna się zmienia. To dobrze, że pojawiają się nowe postacie, jak Paweł Kukiz. Najlepiej jednak rządzić samodzielnie. Wtedy można spokojnie realizować program. - podsumowuje.

KZ/polskatimes.pl