Zwykły chłopak, żaden skinhead

 

Gdy znajomy poinformował mnie o problemach Piotra, poważnie zastanawiałem się czy warto podjąć temat. Nie uśmiechało mi się, angażowanie w sprawę jakiegoś nastoletniego skinheada, posiłkującego się chuligańską napinką. – Nie, stary, daj spokój. To zwykły dzieciak, żadna subkultura – uspokoił mnie kolega. Postanowiłem to sprawdzić. Moim oczom ukazał się spokojny 16-latek, który jak na przedstawiciela swojego pokolenia, sprawiał wrażenie wyjątkowo dobrze ułożonego. Choć małomówny, w rozmowie ze mną używał zwrotów grzecznościowych, ku mojemu zaskoczeniu zwracał się do mnie per „Pan”, co oczywiście szybko – na moją prośbę – uległo zmianie.

 

 

Piotr jest uczniem liceum, interesuje się sportem.  Ma sporą wiedzę na temat sztuk walki, operuje nawet mało znanymi nazwami rodem z Dalekiego Wschodu. Widać, że zainteresowanie kulturą fizyczną pełni w jego życiu, jak i wielu innych młodych chłopaków, ważną rolę. Oprócz tego pasjonuje go historia, nie ukrywa swojej fascynacji dziejami Żołnierzy Wyklętych, których darzy szczególnym szacunkiem. Swoje zdanie na ten temat wyraża w sposób wyważony i wyjątkowo dojrzały, jak na swój wiek. W ten sposób przechodzimy do kwestii poglądów i chociaż hasło „narodowe” czy „narodowo-radykalne” mogą u niektórych wywoływać panikę, wypowiedzi chłopaka nie wskazują na jakiekolwiek zacietrzewienie, ale głęboką fascynację losami antykomunistycznego podziemia.

 

Ale, być może, to tylko wrażenie... Dlatego pokusiłem się o przejrzenie internetowych wypowiedzi chłopaka i jego profilu na jednym z portali społecznościowych. Nie znalazłem w nich niczego oburzającego. Żadnych antysemickich czy rasistowskich wstawek, jak to bywa niekiedy w przypadku „młodych gniewnych”, którzy z gorliwością neofity zadurzają się we wszelkich nacjonalizmach.

 

Tak czy inaczej, Piotr nie wygląda na naziola, ale normalnego chłopaka, o dość sprecyzowanych poglądach i patriotycznym zacięciu. Innego zdania są jego nauczyciele…

 

 

Nauczyciel do ucznia: Zobaczyłem w Twoich oczach SS-mana

 

Chłopak nie kryje się ze swoim stanowiskiem wobec homoseksualizmu, który uważa za nienaturalny. Trudno mu to zrozumieć, zwłaszcza, że ma dziewczynę, która jest dla niego bardzo ważna. Pewnego dnia postanowił założyć koszulkę „zakaz pedałowania”. Symbol, chociaż wzbudza kontrowersje, został 25 października 2011 r. uznany przez Sąd Okręgowy w Warszawie (wydział rejestrowy) jako legalny znak partii Narodowe Odrodzenie Polski.

 

- Słyszałem o tym, ale postanowiłem jeszcze się upewnić. Dlatego poprosiłem znajomego mojego ojca o radę. Ten znajomy jest prawnikiem, więc byłem spokojny co do jego opinii. Powiedział, że bez obaw mogę iść w takiej koszulce do szkoły, bo przecież to nic zakazanego, co potwierdziło postanowienie sądu – mówi Piotr.

 

/
Chłopak, nieświadomy jakiegokolwiek zagrożenia,  udał się na lekcje. Na efekty nie musiał długo czekać. – Na korytarzu ktoś nagle szarpnął mnie za rękę. Odruchowo ją odtrąciłem. Okazało się, że to polonista z którym nawet nie mam zajęć. Nie ukrywał, że chodzi mu o moją koszulkę – tłumaczy chłopak. Piotrek jest małomówny, ale jego wypowiedzi są krótkie i rzeczowe. – Czy nauczyciel zakomunikował Ci to w sposób spokojny czy był może zdenerwowany tym, że odepchnąłeś jego rękę? – dociekam. – Od początku widziałem, że jest na mnie zły. Był cały czerwony na twarzy, zupełnie tak, jakby się z kimś pokłócił. Wycedził, że noszę faszystowski symbol. Od razu odpowiedziałem, że według prawnika koszulka jest zgodna z prawem. Znów usłyszałem, że propaguję ideologię faszystowską – opowiada Piotr.

 


To był dopiero początek kłopotów. – Później dowiedziałem się, że ten sam nauczyciel w klasie mojej dziewczyny znów na mnie najeżdżał. Mówił, że popełniam przestępstwo, bo propaguję faszyzm i pewni pobiłbym go, gdyby przyszedł do szkoły w koszulce z Gwiazdą Dawida – relacjonuje chłopak. Jest bardzo zaskoczony tym, co się stało, bo wcześniej nie miał podobnych problemów. Wspomniany polonista nie poprzestał na tym. - Na następnej przerwie, znów do mnie podszedł i powiedział, że w moich oczach zobaczył SS-mana. Byłem zszokowany – opowiada Piotrek. -  Odpowiedziałem jednak, że gdyby narodowcy byli faszystami, to nie miałbym takich poglądów. Powiedziałem również, żeby uważał na słowa, bo nie dam sie zastraszyć – mówi 16-latek. Nauczyciel nie przejął się jednak mocnym stwierdzeniem ucznia i na odchodne zakomunikował chłopakowi, że jeśli nie zmieni poglądów, może mieć problemy w szkole. Piotrek znów nie dał za wygraną. – Odpowiedziałem, że ocenia się za wiedzę, a nie za poglądy. Nauczyciel nie odpowiedział i odszedł bez słowa – mówi uczeń liceum.

 

Niebawem wychowawca przekazał Piotrowi informację, że interesuje się nim dyrektor. Przez nieszczęsną koszulkę wylądował na dywaniku. Jak wyglądała rozmowa z dyrektorem? – Była bardzo krótka. Dostałem ultimatum, że jeśli będę chodził w tej koszulce do szkoły, to narobię sobie problemów i mogą mnie wydalić ze szkoły – relacjonuje chłopak.  – Jako powód podawano jej wulgarny charakter? – dopytuję. – Nie, zupełnie nie chodziło o to! Po prostu uznano ją za faszystowską, a w szkole nie można propagować takich poglądów – tłumaczy Piotr.

 

 

Bij faszystę!

 

Chłopak nie ma teraz łatwo. Najtrudniejszy był pierwszy miesiąc od tego incydentu. - Nauczyciel, z którym mam w-f, nagle powiedział, że tacy jak ja biją czarnych, a on wstydzi się za takich Polaków. Sam jest ciemnoskóry. Co ciekawe, nigdy nie miałem z tym nauczycielem żadnych spięć – opowiada chłopak.

 

Później non-stop spotykał się z epitetem „faszysta”, ukradkowymi uśmieszkami czy wytykaniem palcami. - Polonista o którym Ci wspominałem, zdążył już dużo opowiedzieć na mój temat swojej klasie. Jedna z koleżanek mojej dziewczyny, rzuciła do niej pogardliwy tekst: "Z fajnym faszystą sie zadajesz"… Wiesz, głupio jest słuchać takich komentarzy pod swoim adresem – opowiada Piotr. - W klasie jestem już postrzegany inaczej. Nie jako normalny chłopak, ale jak jakiś pół-terrorysta, trudno mi to określić… Zdążyłem się już przyzwyczaić do żarcików w stylu: „Kogo dziś pobiłeś?”. To dla mnie nie na miejscu – tłumaczy uczeń. Odkąd sprawą nadruku na jego koszulce zainteresowali się nauczyciele, ma poczucie wyalienowania. Zdaje sobie sprawę, że ma już przypiętą łatkę „oszołoma”. Nie może też liczyć na wsparcie ze strony kumpli. - Miałem jakichś niby prawicowych typów w szkole, ale przez ten dym już się ze mną nie zadają – opowiada chłopak. – Dlaczego? – pytam. – Cały czas sprawiają wrażenie,  jakby się czegoś bali. Jakby za kolegowanie się mną groziły jakieś kary. Tak to odczuwam – tłumaczy Piotrek.

 

Przełożyło to się również na jego aktywność w szkole. Cały czas boi się, że jego wypowiedź zostanie zrozumiana opacznie, a on znów oberwie jako „faszysta”. - Zawsze byłem aktywny na lekcjach, a teraz wolę się nie odzywać. Chyba, że zostanę wywołany, a wtedy też dokładnie ważę każde słowo. Nie wiem czego się spodziewać – wyjaśnia uczeń.

 

 

Nauczyciele bezkarni?

 

Chociaż metody nauczycieli wołają o pomstę do Nieba, Piotr nie chce się ujawniać, prosi mnie o anonimowość i – w miarę możliwości – nie podawanie pełnej nazwy szkoły. Rozumiem to, bo w jego wieku miałem podobne problemy. Oburzenie moich belfrów wywołał artykulik w szkolnej gazetce, w którym nazwałem Adama Michnika "szemranym autorytetem". Wskazanie szczegółów, mogłoby zaszkodzić bohaterowi tego reportażu. Tym bardziej, że już teraz, jego sytuacja nie jest wesoła. – Jeśli będzie podany numer szkoły, leżę po całości. Boję się,  że gdyby -  jakimś cudem - do mnie doszli, to będę miał kolejne problemy. A wystarczy, że nauczyciele będą darzyć mnie „szczególną sympatią", to nie zdam… - tłumaczy chłopak.

 

/
A przecież to nie Piotr powinien bać się o swoją skórę. W statucie jego szkoły można znaleźć punkt, który wyraźnie mówi, że uczeń ma prawo do „swobody wyrażania myśli i przekonań”, a zakazane jest jedynie „propagowanie, szerzenie idei i poglądów faszystowskich i rasistowskich”. Czyżby dyrekcja liceum nie respektowała postanowienia niezawisłego sądu, który stwierdził, że wspomniany znak jest legalny? Czy według nauczycieli prawo ucznia do wyrażania swoich myśli i przekonań jest tylko pustosłowiem, które pięknie prezentuje się wyłącznie na papierze? A co z punktem statutu w którym przedstawiciele liceum deklarują, że w ich szkole „Nie mogą byś stosowane kary naruszające nietykalność i godność osobistą ucznia”? Czy porównywanie młodego chłopaka, rozmiłowanego w historii NSZ, do SS-mana, określanie go mianem „faszysty” i oczernianie w oczach rówieśników nie narusza jego godności? Niestety na moje pytania, odnośnie statutu, dyrekcja liceum nie raczyła odpowiedzieć. Pierwszy raz zetknąłem się z tak lekceważącym zachowaniem.

 

Całkowicie zrozumiałe byłoby zwrócenie uwagi na niewłaściwy, wulgarny przekaz koszulki, ale robienie z tego przestępstwa, wskazuje na złą wolę nauczycieli. Ale czemu się dziwić, skoro lokale Związku Nauczycielstwa Polskiego nadal sąsiadują z biurami SLD… Tradycja zobowiązuje.

 

Aleksander Majewski

 

Imię bohatera artykułu zostało zmienione