W rozmowie z Rafałem Łącznym Szymański mówi, że także Polacy w najbliższym czasie będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiej chcą demokracji i czy widzą w niej miejsce na obecność tego, co nas kształtuje, czyli chrześcijaństwa. Na chrześcijan czeka także wyzwanie przemyślenia swego stosunku do integracji.   

 

 

 - Na jakim etapie integracji znajduje się Europa i w jakim kierunku, Pana zdaniem, ten proces będzie zmierzał? Wielu krytyków integracji stwierdza, że dochodzimy do momentu, w którym Europa bardziej zintegrować się nie może.

Konrad Szymański: Myślę, że znajdujemy się w momencie, gdy integracja europejska dotknęła ściany: nie widać przesłanek, by proces integracji mógł się rozszerzyć o jakieś nowe sfery. Z jednej strony jest to kwestia wyborów natury ekonomicznej, czyli zasad, według których w państwach członkowskich zbiera się podatki, później wydaje się te pieniądze według określonej hierarchii celów, hierarchii wartości. Te hierarchie są odmienne. Widać wyraźnie, że narody Unii Europejskiej nie bardzo mają ochotę wymieniać się swoimi doświadczeniami w tej kwestii. Inaczej robi się to w Irlandii czy Niemczech, a inaczej w Hiszpanii czy we Włoszech. Widać to dzisiaj po sytuacji mniej lub bardziej kryzysowej w tych krajach.

Drugim problemem jest rozchodzenie się podstaw aksjologicznych Unii Europejskiej. 30-40 lat temu kraje członkowie były bardzo blisko siebie, również z uwagi na inspiracje chrześcijańskie. Dzisiaj wszystkie kraje Unii Europejskiej zaczynają się rozjeżdżać we wszelkie możliwe strony. Mamy kraje o relatywnie bliskich wciąż chrześcijaństwu wyborach aksjologicznych, tak jak Polska czy Włochy. Mamy kraje takie, jak Holandia, Szwecja czy Wielka Brytania, których prawodawstwo antydyskryminacyjne, zasady postępowania, gwarancje dla życia dzieci nienarodzonych, postrzeganie rodziny zmieniają się tak radykalnie, że trudno sobie wyobrazić, by te państwa mogły cokolwiek zrobić razem na poziomie unijnym, ponieważ zupełnie się od siebie różnią. To proces dużo poważniejszy, polegający na tym, że chrześcijaństwo i integracja europejska zaczynają się na naszych oczach rozchodzić, co jest historycznym przełomem, ponieważ chrześcijaństwo było pierwotną przesłanką do integracji europejskiej, a dzisiaj staje się stroną istotnego napięcia z procesem integracji.

 

 

- Przekonuje się nas, że Wspólnota Europejska to przede wszystkim integracja gospodarcza, że parlament Europejski, Komisja Europejska, Rada Europy nie podejmują decyzji dotyczących obyczajowości, mających wpływ na życie rodzin w kwestiach religijnych czy światopoglądowych w poszczególnych krajach członkowskich. Czy tak jest rzeczywiście?

Konrad Szymański: Formalnie rzecz biorąc, kiedy czytamy traktaty, to tak dokładnie jest. Unia Europejska nigdy nie uzyskała kompetencji, by wpływać na prawodawstwo rodzinne, prawo małżeńskie czy też prawo dotyczące ochrony życia dzieci nienarodzonych. W praktyce widać wyraźnie, że istnieje olbrzymia presja, aby w sposób pośredni wpływać i na obszar prawa rodzinnego, np. przy pomocy dyrektywy o swobodnym przemieszczaniu się pracowników migrujących i ich rodzin, co wpływa istotnie na taką presję polityczną, aby uznawać konsekwencje związków homoseksualnych czy partnerskich zawieranych w innych krajach członkowskich, również tam, gdzie takie instytucje prawa rodzinnego nie są znane. Widać wyraźnie, że Unia Europejska w relacjach zewnętrznych nadużywa zaufania państw członkowskich, bardzo często oddziałując w Ameryce Południowej czy Afryce na rzecz przyjmowania permisywnych, a więc liberalnych rozwiązań w zakresie ochrony życia czy kształtu rodziny.

I tutaj mamy poważny wyciek wzajemnego zaufania. Jeżeli bowiem UE, która działa tylko i wyłącznie z upoważnienia płynącego ze stolic państw członkowskich, zaczyna to upoważnienie traktować coraz szerzej, w zasadzie już zupełnie dowolnie, w tych obszarach, o których mówimy, to o zaufaniu nie może być mowy. To jest powód, dla którego państwa członkowskie będą coraz uważniej patrzyły na to, jak będą się kształtowały kompetencje UE w przyszłości. Jedno jest ważne, że gdyby nie to, że Unia Europejska nie uzyskała tych kompetencji, to bylibyśmy jako chrześcijanie w sytuacji dużo bardziej dramatycznej, ponieważ mielibyśmy z Brukseli coraz więcej sygnałów coraz bardziej alarmujących. Dzisiaj szczęśliwie, przynajmniej z prawnego punktu widzenia, ich nie mamy, a to tylko dlatego, że Unia Europejska nie ma kompetencji.

 

 

- Nie dziwią Pana próby wpływania przez Wspólnotę Europejską na ład prawny w państwach członkowskich w zakresie ustawodawstwa natury religijnej czy moralnej, często niezgodne z wartościami chrześcijańskimi, które legły u podstaw integracji europejskiej. Co więcej, wartości te są niemal niedostrzegalne w prawodawstwie europejskim

Konrad Szymański: Prawdą jest, że sytuacja bardzo się zmieniła. Trzeba pamiętać, że proces integracji być może nadreprezentuje, ale jednak odnosi się do zmian kulturowych, które zachodzą wśród narodów europejskich. To, że dzisiaj mamy inne rozwiązania w wielu dziedzinach prawa, inne wybory aksjologiczne, jest również pochodną tego, że różne państwa członkowskie UE w różny sposób wybierają. W Europie mamy do czynienia z olbrzymim sporem aksjologicznym, napięciem aksjologicznym. Z punktu widzenia chrześcijan jest to z pewnością powód do przemyślenia swojego stosunku do integracji. To historycznie uwarunkowane bezwzględne poparcie dla integracji europejskiej powinno być zastąpione poparciem warunkowym. Możemy popierać integrację tam, gdzie nie widać, by mogła ona być wykorzystana przeciwko naszym oczekiwaniom wobec sfery publicznej. Tam, gdzie istnieje ryzyko, powinniśmy Unię Europejską hamować.

 

 

- Pana zdaniem brakuje takiej świadomości w Polsce?

Konrad Szymański: Brakuje tej świadomości, ponieważ historycznie rzecz biorąc ten bezwarunkowy, przyjazny stosunek do integracji jest zupełnie uzasadniony. Natomiast na naszych oczach ta sytuacja bardzo dynamicznie się zmienia i nie dziwi mnie to, że często ten fakt olbrzymiej zmiany aksjologicznej w samej Europie nie jest dostrzegany. Natomiast warto o tym rozmawiać, ponieważ czasami możemy sami sobie zakładać pętlę na szyję.

 

 

- Okazuje się jednak, że są takie obszary, w których Unia Europejska jako wspólnota może działać razem. Przez lata oczekiwaliśmy na głos Parlamentu Europejskiego w sprawie prześladowania chrześcijan. Dzięki wspólnej inicjatywie ministrów spraw zagranicznych kilku państwa odbyła się także debata w Parlamencie Europejskim z Catherine Ashton, szefową unijnej dyplomacji. To chyba dobry sygnał, że wreszcie Parlament porzucił poprawność polityczną i dostrzegł, iż także chrześcijanie są grupą prześladowaną na świecie?

Konrad Szymański: Na pewno jest tutaj zmiana na lepsze. Z jednej strony Rada Europejska, dzięki ministrom spraw zagranicznych, podjęła swoje rezolucje, z drugiej Parlament już kilkakrotnie reagował na kwestię prześladowania chrześcijan w różnych częściach świata: Egipcie, Iraku, Indonezji. To jest oczywiście zmiana na lepsze. Myślę, że są dwa tego powody. Po pierwsze większa determinacja posłów o chrześcijańskiej inspiracji i państw członkowskich, w tym Polski, by mówić głośno na ten temat. Z drugiej strony mamy też i taką okoliczność, że te prześladowania są coraz bardziej dramatyczne, w związku z czym trudno chyba było zamykać oczy na fakt, że już nie pojedyncze osoby, ale dziesiątki, setki, tysiące osób są poddawane dyskryminacji i że z punktu widzenia statystyk dyskryminacji na gruncie wolności religijnej chrześcijanie niestety są grupą numer jeden na świecie, która cierpi na różne sposoby, włącznie z utratą życia, ze strony różnych reżimów, najczęściej inspirowanych islamem, które dokonują tych prześladowań czy to natury prawnej, czy wprost natury przestępczej, zbrodniczej.

 

 

- Na zakończenie chciałbym poprosić o komentarz do spraw polskich. Niespodziewanie dla wielu w wyniku wyborów w Parlamencie RP swoje miejsce znajdzie Ruch Palikota, który w kampanii wyborczej, jak i po jej zakończeniu rozpoczął dyskusję o świeckości państwa, w tym szczególnie nt. obecności krzyża w miejscach publicznych. Pana zdaniem to nowy front „wojny” z Kościołem, wiarą?

Konrad Szymański: Z pewnością jest tak, że będziemy musieli sobie jeszcze raz wytłumaczyć jako naród, jeszcze raz przemyśleć, czego my tak naprawdę chcemy od demokracji. Czy chcemy tego pustego pokoju, pustej ściany, na której nie ma śladu naszej tożsamości, śladu istotnych historycznie, ale i współcześnie wyborów, czy też chcemy demokracji, która ma jakiś charakter, która nie jest świstkiem papieru, zapisanym zgodnie z wymaganiami akademickimi państwa prawa, tylko jest czymś żywym, co wyrasta z życia narodu. W tym sensie ta dyskusja może przynieść korzystne efekty, ponieważ warto czasami przemyśleć rzeczy fundamentalne, a awanturnictwo Janusza Palikota spowodowało, że chrześcijanie w Polsce będą musieli sobie te wszystkie sprawy fundamentalne jeszcze raz przemyśleć. Widzę w tym olbrzymią szansę na to, żeby jeszcze bardziej prawdziwie przeżyć to, co jest naturą naszej polskiej demokracji, a więc silne, historyczne związki, przekonanie o wartości wyborów, które dyktowane są, podsuwane są nam przez chrześcijaństwo.

 

Rozmawiał Rafał Łączny z Radia Watykańskiego