Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Wczorajsze posiedzenie sejmowej komisji obrony narodowej poświęcono koncepcji bezpieczeństwa morskiego Polski. Opracowało ją prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Dyskusję zdominowali posłowie PO, których głównym zmartwieniem był status tego dokumentu. Uparte eksploatowanie tego wątku służyło sugerowaniu rozdźwięków między ministerstwem obrony a urzędem prezydenta. Czy to nie szkoda, że nie skupiono się na propozycjach zawartych w dokumencie?

Tadeusz Dziuba, poseł PiS: Z tego co wiem, koncepcja opracowana przez BBN spotkała się z dużym zainteresowaniem środowisk fachowych i fachowych mediów. Należy ją postrzegać jako propozycję systemowych działań naszego państwa na rzecz bezpieczeństwa morskiego.

Jest to ważne, gdyż potencjał naszych sił morskich – jak to dyplomatycznie nazwano – nie jest adekwatny do zadań przypisanych temu podsystemowi bezpieczeństwa. Na nic jednak zdały się wysiłki niektórych posłów i autorów opracowania, by skoncentrować się na propozycjach w nim zawartych. Posłowie PO w kółko podnosili problem niezobowiązującego statusu koncepcji, co służyło przesłaniu, że prezydent jest pozbawiony możliwości wydawania dokumentów wiążących. Sugerowali, że przyczyną tego jest minister obrony narodowej.

Czy jest w tym jakaś doza prawdy?

Ależ nic nie wynika z tego faktu, że opracowanie nie ma charakteru wiążącego. Po prostu w świetle prawa dokument taki nie musi być stworzony. Siłą rzeczy nie ma charakteru normatywnego, zobowiązującego. Ale to nie oznacza, że jest niepotrzebny i niepotrzebnie powstał pod egidą prezydenckiego BBN. Wprost przeciwnie. Opracowywanie strategii obronności w różnych segmentach, w tym w zakresie bezpieczeństwa morskiego, to potrzeba oczywista. Jest rzeczą naturalną, że strategię taką tworzy urząd podległy najwyższemu zwierzchnikowi polskich Sił Zbrojnych.

Sytuacją komediową jest to, że naturalna i oczywista aktywność urzędu prezydenta na rzecz wypracowania strategii jednego z podsystemów bezpieczeństwa miała być dowodem na rzecz tezy o rzekomej słabości decyzyjnej gospodarza pałacu przy Krakowski Przedmieściu. Można prześmiewczo powiedzieć, iż posłom PO wszystko kojarzy się z porażką PiS, tak jak seksoholikowi wszystko kojarzy się z jego chorobliwymi majakami.

Posłowie PO podnosili jeszcze inną kwestię: brak wskazania kosztów wdrażania prezentowanej koncepcji bezpieczeństwa morskiego Polski.

Aby oszacować koszty przeformatowania naszego obecnego systemu bezpieczeństwa morskiego na wyższy poziom, trzeba by było dokonać rozstrzygnięć na grubo większym poziomie szczegołowości niż jest to przyjęte dla tego typu dokumentów strategicznych. W szczególności, przejście od marynarki przybrzeżnej przeznaczonej do obrony terytorium (nasz stan obecny) do marynarki zdolnej do ograniczonych działań o zasięgu globalnym (stan postulowany) może odbywać się różnymi wariantowymi drogami, a każda z nich wiąże się z różnym poziomem kosztów.

Ale, ale… Skoro PO tak bardzo martwi się o finansowanie naszych Sił Zbrojnych, to koniecznie trzeba przypomnieć, że w trakcie ośmioletnich rządów ekipa PO-PSL nie wydało na rzecz naszej obronności – wbrew dyrektywom wynikającym z przepisów prawa – ponad 12 mld zł. Dla porównania, koszt dobrze wyposażonych trzech okrętów podwodnych, potrzebnych naszej marynarce, to kwota rzędu 7,5 mld zł, co stanowi nieco ponad 60% środków odebranych przez PO-PSL polskim Siłom Zbrojnym. Teraz – za przeproszeniem – pyszczą, a gdy sami decydowali - wtedy naszemu wojsku ,,przykręcili kurek''.

Dziękuję za rozmowę