Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Podczas wczorajszych obchodów Święta Wojska Polskiego oraz rocznicy Bitwy Warszawskiej prezydent Andrzej Duda odsłonił tablicę poświęconą Żołnierzom Wyklętym na Grobie Nieznanego Żołnierza. Czy obserwujemy właśnie istotną zmianę w polityce historycznej, a także- w ogóle- podejściu do polskiej armii?

Tadeusz Płużański, Reduta Dobrego Imienia: Bardzo długo czekaliśmy na moment, kiedy Żołnierze Wyklęci doczekają się tablic na Grobie Nieznanego Żołnierza. To szczególna chwila, ale także szczególne miejsce, ponieważ upamiętniamy tam historyczne bitwy naszego wojska. Do tej pory bitwy Żołnierzy Niezłomnych, kontynuowane przecież po wojnie, były tu zupełnie pominięte. Na ogół przecież nie kojarzymy miejsc, gdzie dochodziło do większych starć naszego wojska z Sowietami, NKWD, jednostkami kolaboranckimi. A teraz przywracamy te miejsca do szerokiej świadomości Polaków i mam nadzieję, że na trwałe. Czekaliśmy na to wiele lat, walczyły o to różne środowiska i w końcu się udało. Potrzeba było prezydenta Andrzeja Dudy i nowego rozdania politycznego, żeby ten projekt został zrealizowany. A dlaczego jest to tak ważne? Ponieważ Żołnierze Wyklęci zostali szczególnie źle potraktowani- najpierw przez sowieckich okupantów, następnie- przez historię, a byli wyjątkowo niezłomni. Te tablice po prostu im się należały. Warto zwrócić też uwagę na symbolikę momentu, ponieważ stało się to właśnie w dniu Święta Wojska Polskiego. Prezydent w ten sposób podkreślił, że Żołnierze Wyklęci nie byli jakimiś przypadkowymi jednostkami, a tym bardziej bandytami czy przestępcami. To byli żołnierze Wojska Polskiego, którzy po wojnie dalej prowadzili walkę o wolność i niepodległość naszego kraju. Poświęcone im tablice to dopełnienie naszego czynu zbrojnego prowadzonego od wieluset lat. Mam jednak nadzieję, że była to ostatnia polska wojna o niepodległość w sensie wojskowym. Potem oczywiście mieliśmy ruchy społeczne, takie jak „Solidarność” i podobne organizacje, które walczyły o wolność metodami pokojowymi, jednak Grób Nieznanego Żołnierza doczekał się wreszcie Tych ostatnich, którzy o niepodległość Polski walczyli z bronią w ręku.

Zawsze miałam też wrażenie, że i o Bitwie Warszawskiej nie mówiło się nigdy tak dużo i nie w taki sposób, jak obecnie. Polski aktor holenderskiego pochodzenia,Redbad Klijnstra, po rozmowach ze znajomymi z Holandii mówi, że dziwią się, iż za granicą nie chwalimy się zbytnio „Cudem nad Wisłą”. Publicysta Marek Król powiedział niedawno na antenie Telewizji Republika, że Bitwa Warszawska była niegdyś „zakazana”, tak jak Katyń, zaś profesor Jan Żaryn przedstawił tezę, że Katyń był zemstą Sowietów za 1920 r.

Takie dyskusje trwają od wielu lat. Osobiście myślę, że Bitwa Warszawska wyjątkowo rozjuszyła Sowietów. Była to dla nich ogromna klęska, której się nie spodziewali. Myśleli, że przejdą gładko przez Polskę i popędzą dalej na Zachód. Był to dla nich nagły, potężny cios, z którym nigdy się nie pogodzili. Nasza wygrana w Bitwie Warszawskiej zmieniła całkowicie plany Sowietów, którzy chcieli przecież, by ich rewolucja bolszewicka rozlała się po całej Europie. Od tego momentu zaczęli budować komunizm we własnym kraju, a ideologia eksportu komunizmu na inne kraje musiała zostać zastopowana. Jednak kiedy mogli- odegrali się. Katyń ewidentnie wpisuje się w plan sowieckiego rewanżu za tę wielką klęskę i upokorzenie, jakiego wówczas zaznali ze strony Polski.

 Często pojawiają się zarzuty ze strony opozycji, nie tylko w stronę obecnego rządu, ale i całej prawicy, że pamięć o bohaterach jest zawłaszczana czy też wykorzystywana politycznie, od polityków z ugrupowań będących w opozycji i ich sympatyków często słyszymy, że prawica „ukradła”, „zawłaszczyła” Żołnierzy Wyklętych czy też Powstanie Warszawskie...

Te zarzuty są zupełnie niepoważne, bo przecież dbałość o pamięć o bohaterach jest domeną Państwa Polskiego. Państwo wypełnia swoje wielkie zadanie, jakim jest pamięć o rocznicach naszych zwycięstw, ale również klęsk. Świętujemy i zwycięstwa, i narodowe traumy. Było tak zawsze, bo Polacy nawet pod zaborami pamiętali o najważniejszych datach historycznych. I w dwudziestoleciu międzywojennym, i w czasie wojny ważne rocznice były czczone. Bardzo dobrze, że ta tradycja wróciła. Trudno mieć do rządzących pretensje o wypełnianie swoich obowiązków. I szczęśliwie, że nie jest tak jak np. w PRL-u, kiedy były pewne środowiska, które pielęgnowały pamięć, stawiając np. Krzyż Katyński na Powązkach Wojskowych, a władze usuwały te symbole. Dziś żyjemy już w innych czasach, kiedy ten oddolny nurt, upamiętnianie, które w czasach zaborów czy okupacji było domeną jednostek, wróciło do Państwo. Celebrowanie Święta Wojska Polskiego, upamiętnianie Bitwy Warszawskiej, pamięć o Katyniu czy też o bohaterach, którzy nie złożyli broni po II wojnie światowej, to niezbędne składowe naszej pamięci narodowej lub też polityki historycznej, polityki pamięci. Nie widzę w tym nic złego, powinniśmy bowiem pamiętać o swojej przeszłości, wyciągać z niej wnioski i rozwijać się tak, by zapewnić dobry byt następnym pokoleniom.