Tomasz Wandas, Fronda.pl: W przededniu kojarzonego głównie z komunizmem dawnego święta 1 Maja dali o sobie znać „nieznani sprawcy” oblewając grubą warstwą czerwonej farby popiersie jednego z najsławniejszych Żołnierzy Niezłomnych, dowódcy V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej majora Zygmunta Szendzielarza-„Łupaszki” stojące od 2015 roku w Alei Wielkich Polaków XX Wieku w parku im. doktora Henryka Jordana w Krakowie. Przypadek?

Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”: Być może byłby to przypadek, gdyby nie fakt, że jest to już kolejne tego typu barbarzyństwo związane z niszczeniem pomników polskich bohaterów. Do takich aktów wandalizmu dochodziło i w innych miejscach, dewastowano pomniki Danuty Siedzikówny „Inki”, czy pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.

Z czego wynikają te akty barbarzyństwa jak Pan to określa?

Myślę, że wynika to z nienawiści środowisk lewicowych, potomków morderców do polskich bohaterów i monumentów ich upamiętniających.

Prezes Towarzystwa Parku im. dr. Henryka Jordana - Kazimierz Cholewa, twierdzi, że nie był to zwykły akt wandalizmu a celowe działanie polityczne. Rozumiem, że myśli Pan podobnie. Co jednak może mieć na celu tego typu działanie tych środowisk, czemu może służyć? I konkretnie co za środowiska mogą stać za tego typami aktami wandalizmu?

Tak jak wcześniej wspomniałem, są to środowiska niechętne naszym bohaterom narodowym. Są to ludzie, którzy od lat protestują przeciwko powrotowi Żołnierzy Wyklętych do zbiorowej świadomości Polaków.

Z czego wynika ta niechęć tych ludzi do monumentów przedstawiających polskich bohaterów?

Wynika to z świadomości ich środowiska, z życiorysów ich potomków. Przykre, że właśnie w ten sposób postanowili oni manifestować swoje niezadowolenie. Pomniki, popiersia powstają z wielkim trudem. Postawienie pomnika jakiegokolwiek bohatera wymaga wielu starań, nakładów finansowych itp.

Park Jordana jest miejscem wyjątkowym. To tu za sprawą pana Kazimierza Cholewy liczne pomniki polskich bohaterów stoją od lat. Natomiast na terenie całego kraju tych pomników wcale nie ma aż tak wiele.

Park Jordana jest pierwszym terenem zielonym w Krakowie, który został objęty miejskim monitoringiem właśnie z uwagi na takie, regularnie powtarzające się zdarzenia. Zamontowano w nim 10 kamer. Mimo to sprawcy są nieuchwytni. Dlaczego właśnie mogli wybrać sobie akurat to miejsce na te cykliczne dewastacje i o czym to świadczy? Dopytuje, gdyż wygląda na to, że ci wandale woleliby, aby w parku stały pomniki oprawców komunistycznych…

Rzeczywiście park ten co niektórych w oczy kole – gdyż na jego terenie znajduje się wiele popiersi naszych bohaterów, między innymi: Witolda Pileckiego, Augusta Emila Fieldorfa, Ryszarda Kuklińskiego. Komuniści, ich potomkowie widząc dziś w jednym miejscu aż tylu ludzi, którzy nie chcieli ich u władzy dostają białej gorączki, stąd skupienie ich nienawiści właśnie na parku Jordana. 

Skoro nawet monitoring nie pomaga, to jak Pana zdaniem możemy przeciwdziałać tego typu zdarzeniom? Da się w ogóle cokolwiek zrobić czy raczej nie pozostanie nam nic innego jak tylko czekać, aż ta grupa dewastujących pomniki wandali po prostu wymrze?

Nawet jeśli ci ludzie odejdą, to i tak przyjdą ich następcy – musimy być na to przygotowani. Ja osobiście dziwię się, że skoro są tam kamery, to nie uwieczniają takich przypadków i sprawcy dalej nie są znani. Być może trzeba, by kamery te bezpośrednio zwrócone były na te monumenty, które najbardziej narażone są na dewastacje. Ponadto straż miejska bądź inne służby powinny mieć czuje oko na te miejsca. Obłędem jest by cyklicznie, pomniki te były oblewane – nieprzypadkowo – czerwoną farbą. Ochrona należy się nie tylko obywatelom, ale i monumentom, które przedstawiają narodowych bohaterów.

Dziękuję za rozmowę.